Mam bardzo optymistyczny rozdział, w sam raz na Mikołajki 😁
........Pomimo, że Charlie się starała, czuła się coraz gorzej.
Nie radziła sobie z niczym i przestała w dodatku widywać się z doktorem Collinem. Nie chciała pomocy bo nie widziała w niej sensu. Wszystko ją przerastało. Udawała przed wszystkimi i widziała, że była w stanie oszukać nawet męża. Była świadoma, że gdyby nie był aż tak zmęczony, to nic by z tego nie wyszło ale tak, korzystała. Nie chciała pomocy. Ona chciała jednego.
Patrzyła właśnie na męża, który wciągał spodnie na tyłek i mówił coś do niej. Nie była w stanie skupić się na nim wystarczająco aby zrozumieć czego od niej chciał. Widziała jednak, że nieco się poprawił. Nie był aż tak zapadnięty jak wcześniej, z prostego powodu. Przestał martwić się żoną, przeżył żałobę po synku i żył dalej bo musiał. Ona tak nie potrafiła. Ją to niszczyło i nie dawała rady.
- Kochanie? Dobrze się czujesz?- spytał z troską, widząc jak ta patrzyła na niego nieobecnym wzrokiem. Zauważył również, że pojawiły się u niej łzy. Charlie nie zareagowała i nadal obserwowała go bez większych emocji.
Podszedł do niej i usiadł przy żonie. Wziął ją za rękę a ta drgnęła i dopiero wtedy spojrzała na niego. Miał jednak wrażenie, że wcale go nie widziała. Zamrugała kilka razy i nieco do niej dotarło, że był przy niej ale nic więcej.
- Co się dzieje?- spytał zmartwiony. Charlie pokręciła głową widząc te jego kochane oczy.
- Nic. Nie wiem.. Chyba mam gorszy dzień. To tyle. - odparła cicho i poczuła jak ten pogładził ją po policzku. Od razu do niego przylgnęła, czując gulę w gardle. Martin był mocno zmartwiony.
- Zostanę z tobą. - zadecydował ale ta pokręciła głową.
- Nie, nie musisz. Jedź do pałacu.
- To poczeka. Zostanę.
- Martin, proszę cię. Ktoś musi się tym zająć a ja nie dam rady. - powiedziała z rezygnacją. Martin nie chciał jej zostawiać, sądził, że powinien być przy niej cały czas. Tak było lepiej i bezpieczniej.
- No nie wiem. - mruknął bez przekonania.
- Jedziesz tylko na chwilę. Poczekam. - odparła i blado uśmiechnęła się. Mężczyznę martwił jej stan. Widział, że coś się z nią działo ale zwalał winę na zmęczenie, na jej stan z którego nie do końca wyszła według doktora Collina. Uwierzył jednak, że miała gorszy dzień. W końcu zdarzały jej się nie raz.
- Ale na pewno? Max może to zrobić.
- Na pewno. Ale ty marudny. - Mruknęła a ten wreszcie uśmiechnął się lekko. Widziała jak robiły mu się drobne zmarszczki przy oczach i ustach ale to nie było nic złego. Uśmiechał się dużo i to było normalne.
Miała ochotę wybuchnąć płaczem ale się powstrzymała.
- Czy opiekunka może zająć się małą? Nie mam siły. - spytała niepewnie. Martin bez problemu skinął głową.
- Oczywiście. Odpocznij. - odparł łagodnie. Widział jak dziwnie do niego lgnęła ale nie komentował tego. W końcu chciał tego od tygodni, prawda?
- Dobrze Martin. - powiedziała cicho a jemu to się już nie spodobało.
- Wrócę jak najszybciej. - obiecał, cmoknął ją w czoło i poszedł do wyjścia. Jednak w połowie drogi usłyszał jak go wołała.
- Martin!
Odwrócił się pytająco. Siedziała na łóżku z dziwną miną.
W późniejszym czasie dotarło do niego, że wyglądała jakby chciała to przeprosić, jakby było jej wstyd.
CZYTASZ
Charlotte II
RomanceMartin z Charlie wycierpieli już wiele. Jednak czy to będzie koniec? A może ich świat zawali się na nowo i to tak, że nie będą potrafili się już z tego podnieść? A może to będzie ich koniec? Czy przetrwają wszystko? Czy wyjdą z tego razem, a może...