- Martin, przestań. - jęknęła żałośnie Charlie czując, że lada moment wybuchnie płaczem.
Martin spojrzał na nią i zobaczył jak łzy leciały po jej twarzy. Wysunął się z niej a ta rozpłakała się. Mężczyzna nie wiedział co się właśnie stało. Bał się jej nawet dotknąć ale ta od razu wtuliła się w jego pierś. Objął ją mocno.
- Już kochanie, przepraszam. - zaczął łagodnie ale ona pokręciła głową.
- Nic nie zrobiłeś. - zawyła i schowała się w jego piersi. Martin westchnął i trzymał ją mocno. Czuł jak cała chodziła ale nie zapowiadało się aby miała mieć swój atak. Po prostu wybuchnęła.
Charlie płakała ale powoli się uspokajała. W jego ramionach była spokojna i czuła się bezpiecznie.- Co się stało?- zapytał cicho, gdy po jakimś czasie nieco się uspokoiła i tylko ciągała nosem.
- Nic.
- Charlie, mów. - warknął nieco nieprzyjemnie. Irytowało go, że ciągle unikała odpowiedzi, udawała, że nie działo się nic złego.
Podniosła się z jego piersi i usiadła.- Myślałam, że nic mi nie jest po tym co się stało, że jakoś to wyparłam. Widziałam ciebie, dlatego nie chciałam żebyś poszedł do tyłu. Wydawało mi się, że nic się nie stanie ale przez moment przypomniało wróciło to do mnie. Te jego ręce na mnie, to jak mnie dotykał.. - zaczęła mówić ale dosyć szybko się zamknęła. Nie była w stanie. To do niej wróciło.
Martin miał mokre oczy i zobaczył jak jego żona się napięła, wygięła palce w szpony i wbiła paznokcie w uda. Chwycił ją szybko i nachylił się do niej.
- Jak mam ci pomóc? Znowu wracamy do tego co było po Rossie?- spytał nie wiedząc co ma zrobić, jak do tego podejść. Ta pociągnęła nosem i pokręciła głową.
- Nie, nie. Nie jest tak źle. To był tylko moment. Gdy tylko ze mnie wyszedłeś, zapomniałam o tym. Wiedziałam, że nic takiego się nie stanie, że nikt mnie nie skrzywdzi. Chcesz może dokończyć?- zapytała ale ten nie zamierzał się zgodzić, mając wrażenie, że pytała o to bo sądziła, że tak było trzeba.
- Nie. On już śpi. - odparł i zgodnie z oczekiwaniem, zaśmiała się cicho.
- Mogę go obudzić.
- Nie kochanie. Tak jest dobrze. - odparł i cmoknął ją lekko w czoło. Widział, że nadal się nie uspokoiła do końca a to wszystko było powierzchowne.
- Ubierz się a ja zajrzę do małej. - dodał zaraz. Zgodziła się na to i nie tak długo później, przyniósł córkę do sypialni. Wiedział, że w tym momencie nie potrzebowała ich uwagi, zajmowała się sama sobą w łóżeczku i gowarzyła po swojemu chociaż ostatnimi czasy, rozróżniali coraz więcej słów.
- O, a co ty tu robisz?- spytała zdziwiona widokiem córki. Mała wyciągnęła do niej rączki i od razu wylądowała u niej.
- Pytała się o mamę. - Martin nagiął nieco prawdę jako, że Alex wolała jedynie jego. Wiedział jednak, że Charlie dziwnie się uspokajała gdy miała przy sobie córeczkę.
Teraz też wzięła Alex na kolana i zaczęła bawić się jej loczkiem. Zgodnie z przewidywaniami Martina, jego żona od razu się uspokoiła. Był jednak wystraszony tym co się stało. Bał się, że będą mieli przez to jeszcze problemy.
.
- Lulu! Nie!- zapiszczała Alex i zaśmiała się głośno gdy Lucky oblizał jej rączkę po słodkiej piance.
Zaciekawiony Martin wychylił się z łazienki i uśmiechnął pod nosem widząc to. Charlie im nieco przysnęła i leżała na łóżku. Podszedł do niej i nakrył ją lekko kocem. Niby była już końcówka czerwca ale dzisiaj było nieco chłodniej. Bał się o nią. Obwiniał się również o to co się stało. Pytała go, namawiała aby poszedł z nimi. On jednak wolał zostać w domu. Nigdy nie pozwoliłby jej zniknąć mu z oczy, pójść samej nawet do durnej łazienki.
Nie obwiniał jednak Bena. Zrobił wszystko najlepiej jak umiał. To też nie była jego działka aby chronić ją. To zadanie należało do niego.
CZYTASZ
Charlotte II
RomansaMartin z Charlie wycierpieli już wiele. Jednak czy to będzie koniec? A może ich świat zawali się na nowo i to tak, że nie będą potrafili się już z tego podnieść? A może to będzie ich koniec? Czy przetrwają wszystko? Czy wyjdą z tego razem, a może...