37.

54 3 1
                                    

Martin nie wiedział co ma ze sobą zrobić.

Już nawet zapomniał, że był chory i cudem przypomniało mu się, że musi wziąć leki. Wrócił właśnie od Paula i teraz kręcił się po sypialni. A w sumie to już przestał się kręcić bo musiał już usiąść przez swoje nogi.

Nie rozumiał jak Layla mogła coś takiego zrobić, mówić te okropne rzeczy. Pół biedy, że to było o nim, ale jak śmiała mówić to o Charlie? Że nie była już wystarczająco dobra? Wiedział oczywiście, że ludzie mieli różne opinie, prasa też lubiła czasami jeszcze wywlekać pewne rzeczy z ich przeszłości ale nie sądził, że ktokolwiek powie mu to w twarz. Nie, gdy był królem.

Zaczynał się powoli niecierpliwić widząc, że zrobiło się ciemno a jego żony nadal nie było. Wiedział oczywiście, że nie będzie jechać jak wariatka gdy ma małą ze sobą ale różne rzeczy się zdarzały. W końcu pamiętał ich wypadek gdzie nawet nie przekroczyła prędkości a i tak cudem z tego wyszła.
Od razu wrócił do niego moment e którym dowiadywał się o wypadku Anny i Chloe. Przed oczami miał nie tyle co je martwe, ale też Charlie oraz Alex. Zaczynał wariować.

W momencie gdy był gotów rwać sobie włosy z głowy, do sypialni weszła Charlie z torbą, z której śmierdziało frytkami.

Zerwał się na równe nogi i ruszył w jej stronę, zapominając, że to było nie możliwe z jego strony. Zrobił ledwie kilka koślawych kroków i czuł jak leci. Charlie pacnęła torbę na szafkę i chwyciła go. Stęknęła ciężko gdy oparł się na niej ale udało im się nie wylądować na ziemi. Chwycił ją mocno i cudem podciągnął nogi tak, aby nie wisieć na niej całym ciężarem.

- Matko, co się stało?- spytała zdziwiona, gdy to ustał przed nią jednak dla bezpieczeństwa, trzymała go nadal. Widziała jak nogi mu drgały.

- Ja.. Długo was nie było.. Zacząłem się bać. - wydukał zawstydzony. Charlie jednak uśmiechnęła się łagodnie i cmoknęła go. Ten dziwnie odsunął się.

- A tobie co?

Martin pokręcił głową.

- Chodź, muszę usiąść. - mruknął jedynie a ta podholowała go do łóżka. Czuła jak na niej wisiał ale nic nie powiedziała. Posadziła go tylko i usiadła przy nim, trzymając go nadal za rękę.

- Mała marudziła pod koniec i nie mogłam się z nią zabrać. Jak usnęła, zajechałam nam jeszcze po coś do jedzenia a była kolejka. - wyjaśniła swoją obsuwę w czasie. Nie lubiła się tłumaczyć jednak dla nie mogła, wiedząc, że już wyobrażał sobie ich wypadek. Martin nieco słabo ją słuchał i niezbyt wiedział o czym mówiła. On jedynie słyszał jej głos. Żywy i przy nim.

Bez ostrzeżenia ją objął.

- Oh Martin. - jęknęła i pogładziła go po plecach. Nawet przez myśl jej nie przeszło, że tym swoim późniejszym powrotem, doprowadzi go prawie do zawału.

- Przepraszam, mogłam chociaż napisać, że będziemy później ale sądziłam, że będziesz spał. - dodała zaraz. Ten kiwnął głową i odsunął się.

- Powinienem przestać ciągle to rozdrapywać ale nie potrafię.

- I nikt tego od ciebie nie oczekuje. - zapewniła go i gładziła go lekko po policzku. Zaraz nachyliła się do niego ale on się odsunął.

- Co się dzieje?-  spytała podejrzliwie. Martin westchnął.

- Zwolniłem Laylę w trybie natychmiastowym.

- Matko, czemu?- zapytała nie rozumiejąc co musiało się wydarzyć, że jej mąż zrobił coś takiego.

- Wparowała tu jak się przebierałem. Mówiła, że niby nie wiedziała, że tak nie można. Zjechałem ją ale ona była głucha. Podeszła do mnie, zaczęła mówić, że pomoże mi się poczuć lepiej, że zajmie się mną tak jak ty nie potrafisz. Doszła do wniosku, że po ciąży, po porodzie już ciebie nie chcę. - mówił a ta słuchała chociaż miała wrażenie, że wie dokąd to zmierzało. Nie przerwała mu jednak.

Charlotte IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz