12.

63 5 2
                                    

Charlie patrzyła na męża, który miał przymknięte oczy i oddychał ciężko.

Obserwowała go i poruszała się po nim. Wreszcie napiął się a jej dłoń oblała ciepła sperma.
Otworzył oczy i spojrzał na żonę, która siedziała przy nim z delikatnym uśmiechem. Nie potrafiła dopuścić go do siebie ale nie chciała aby znalazł sobie kogoś innego, to też zajmowała się nim.
Wzięła chusteczki i ich wytarła.

- Kochanie..

- Tak? - odezwała się cicho. Niby udawali, że wszystko wracało do normy ale Charlie ukrywało to, co się z nią działo.

- Nie lubię tego.

- Oh, nie podobało ci się?- spytała zmartwiona. Ten szybko pokręcił głową i chwycił ją za rękę.

- Nie, matko nie. Po prostu nie lubię, że skupiamy się na mnie, zamiast tobie. - wyjaśnił szybko. Charlie uspokoiła się nieco.

- Wiesz, że nie dam rady. Nie potrafię. - jęknęła cicho.

- Czemu nie chcesz spróbować? Nawet samej?- spytał, nie rozumiejąc jej. Charlie odsunęła się nieco od niego.

- Bo jestem rozciągnięta, wiem to.

- Nawet jeśli, wiesz, że na to można coś poradzić ale najpierw musisz upewnić się, że naprawdę się zmieniłaś, że odczuwasz wszystko inaczej. - powiedział zgodnie z prawdą. Nie zamierzał mówić, że wszystko było w porządku. W końcu były przypadki, że po porodach kobiety się zmieniały.
Charlie westchnęła.

- Nie chcę o tym rozmawiać.

- Czemu?

- Bo to nic nie zmienia. Nawet jeżeli się tam naprawię, to reszta wygląda okropnie. Nie mogę ci się tak pokazać. - jęknęła żałośnie. Wiedziała jak wyglądała, to było okropne.

Martin chwycił ją za ręce i przyciągnął do siebie. Charlie szarpnęła się, czując jego rękę na brzuchu.

- Przestań. Byłem z tobą gdy byłaś w ciąży, gdy było z tobą źle i mogłem policzyć ci żebra. Naprawdę sądzisz, że teraz będzie mi to przeszkadzać?- spytał i poczuł, że przestała się wyrywać ale ciągle wciągała brzuch.

- Daj mi się sobą zająć. Tylko tam. Nie będę patrzeć, nie dotknę cię nigdzie, gdzie nie będziesz chciała. Tylko ten mały punkcik.

- Nie Martin. Nie chcę.

- Nie chcesz czy się boisz?- spytał zmartwiony. Ta spojrzała na niego mokrymi oczami.

- Boję się.

Martin cmoknął ją w czubek głowy.

- Coś wymyślę. Przyrzekam ci. - zapewnił ją i wywrócił oczami, słysząc płacz córki.

- Pójdę do niej. - dodał i uśmiechnął się do żony łagodnie.

Patrzyła za nim i była przerażona. Bała się, że zacznie na nią naciskać, a na to nie była gotowa.

.

- E, Martin?- odezwała się w szoku, widząc co było w paczuszce którą jej przyniósł.

- Tak?

- Ty na pewno wiesz co zamówiłeś?- spytała, mając wrażenie, że jej mąż popełnił mały błąd.

- Wiem kochanie. - odparł i bał się jak cholera, że go zabije.
Wyciągnęła wreszcie prezent od męża i obejrzała z każdej strony. Martin dreptał w miejscu i sądził, że oberwie tym w łeb. Albo nie, spełni swoją groźbę z porodu i go wykastruje. Tak, to byłoby w jej stylu i wnioskując po jej minie, było to bardzo prawdopodobne.

Charlotte IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz