Cary miał wrażenie, że coś go tykało za rękę ale naprawdę nie chciał do tego iść. Dobre mu się spało.
Jednak upierdliwiec nadal pacał go po ręku aż wreszcie oberwał mocno w ramię.- Czego?- warknął i otworzył oczy. Zorientował się, że był w swoim gabinecie ale chyba mu się przysnęło w fotelu. Spróbował się podnieść nieco i czuł, że to był błąd zasypiać tu. Był połamany.
- Milej trochę. - usłyszał i złagodniał widząc, że to była tylko jego Abigail. Po tylu dniach, wreszcie wykopano go do domu aby nieco odpoczął. Oczywiście nie oznaczało to wcale, że naprawdę odpoczął. Nie, on po prostu zajmował się wszystkim u siebie.
- Czemu mnie budzisz?- spytał i spojrzał na żonę. Abigail nawet nie potrafiła sobie wyobrazić co jej mąż właśnie przeżywał. Porwano jego córkę, która w dodatku była w ciąży z jego wnukami a przy okazji, musiał udawać przed wszystkimi, że to go aż tak nie ruszało. Widziała, że schudł nieco ale nie mogła go za to winić. Rzucił się w wir pracy i nie mogła go powstrzymać, wiedząc nawet, że to mogło spowodować coś więcej niż tylko stan przedzawałowy u niego.
Podeszła do niego i zaczęła masować jego kark widząc, że siedział sztywno. Stary uśmiechnął się do niej.
- Twój telefon ciągle się odzywa. - wyjaśniła a Cary westchnął.
- Kto dzwoni?
- No właśnie nikt. Przychodzą jakieś powiadomienia ale nie wiem co one znaczą. Nie przeszkadzałabym ci gdybym wiedziała co się stało.
- Jakie?- zapytał zaciekawiony. W końcu jego żona wiedziała o tym, co się działo w związku ze sprawą porwania. Niby nie powinien tego robić ale tu chodziło nie tyle co o jego żonę ale też i o jego córkę. Nie mógł tego dusić w sobie.
- Pokazuje, że jakieś ziarno jest aktywne. Ciągle to mryga. - wyjaśniła a Cary zrobił wielkie oczy. Czuł, że chyba cała krew odeszła mu z twarzy. Kobieta zobaczyła, że widocznie zbladł.
- Co się stało? To coś złego?- zapytała zaniepokojona. Cary pokręcił głową.
- Gdzie jest mój telefon?
- Mam go. - odezwała się i podała mu go. Ten szybko zaczął szukać odpowiedniej aplikacji aż wreszcie zobaczył, że naprawdę migało tam zielone światełko. A gdy podpis pod nim mówił mu, że to była Charlotte, zaśmiał się.
- Cary, co się dzieje?- spytała, nic już nie rozumiejąc. Stary wstał, pocałował i uśmiechnął się do niej szeroko.
- Słońce, ona się znalazła. Wiem gdzie jest. Muszę jechać do nich. - wyjaśnił i już chciał wyjść ale Abigail chwyciła go za rękę. Spojrzał na nią zdziwiony.
- Słońce..
- Jadę z tobą. - postanowiła i wyszła z jego gabinetu. Cary, gdy minął pierwszy szok, ruszył za nią.
- Co? Po co?
- Bo wreszcie coś się ruszyło.
- Ale..
- Nie ma żadnego ale. Tu chodzi o twoją córkę. Idziemy. No, na co czekasz? Ruchy!- postanowiła i wyszła z domu.
Cary patrzył na nią i z uśmiechem poszedł za żoną. Wreszcie miał sprowadzić córkę do domu, wszystko wracało do normy.
.
Charlie wierciła się niespokojnie, przekręcała na łóżku ale to ciągle z nią było. Również gdy zauważyła jak mąż wpatrywał się w nią, wcale jej nie pomagało. Jęknęła i usiadła.
- Kochanie? Co się dzieje?- spytał zmartwiony i pogładził ją po plecach. Królowa odsunęła się od niego.
- Nie dotykaj mnie. - warknęła a mężczyzna nic nie rozumiał. Usiadł zaniepokojny.
CZYTASZ
Charlotte II
RomanceMartin z Charlie wycierpieli już wiele. Jednak czy to będzie koniec? A może ich świat zawali się na nowo i to tak, że nie będą potrafili się już z tego podnieść? A może to będzie ich koniec? Czy przetrwają wszystko? Czy wyjdą z tego razem, a może...