1.

745 5 1
                                    

Błagam, nie bijcie mnie za to co tu odwaliłam 😅

. . . . . . . . .

Charlie patrzyła na Osbourne i powoli docierało do niej, że coś się stało. Widziała, że jej lekarka miała łzy w oczach i to wybiło ją z rytmu.

- Co się dzieje?-  spytał wystraszony Martin i chwycił żonę za rękę.

- Robiłam wszystko co mogłam. - zaczęła Osbourne a król czuł, że serce mu pęka.

- Walczyłam przez blisko godzinę ale nie dałam rady. Tak mi przykro. Nie udało mi się uratować waszego synka. - powiedziała a Martinowi kolana się ugięły. Cudem nie runął na ziemię i przesiadł ciężko na łóżko przy żonie. Spojrzał na nią i wybuchnął płaczem.

Nie mógł uwierzyć, że po raz kolejny stracił dziecko. Wiedział, że nigdy nie powinien godzić się na to, powinien zmusić ją do usunięcia ciąży. Tak byłoby najlepiej, nie cierpieliby nigdy.

Charlie jednak patrzyła na Osbourne pustym wzrokiem. Powinna czuć ból, wyć z rozpaczy ale to się nie pojawiło. Patrzyła na swoją lekarkę, słyszała jak jej mąż płakał okropnie a ona w głowie miała jedno. Irytował ją. Nie mogła jednak na niego warknąć i tylko objęła go mocno. Ten wtulił się w nią i płakał jej w pierś. Charlie była spokojna jednak otępiała. Nie wiedziała czy to do niej nie dotarło czy po prostu się tym nie przejęła. Nie wiedziała tego. A może po prostu była zbyt zmęczona?
Osbourne mówiła im co się stało z ich synkiem ale oni nawet tego nie słuchali. Martin pogrążył się w rozpaczy a Charlie gładziła go po głowie otępiała. Nic do niej nie docierało. Straciła dziecko ale nie potrafiła płakać.

- Mogę go zobaczyć?- spytała cicho. Martin podniósł na nią zapłakaną twarz. Nie wiedział co się z nią działo. Na jej twarzy nie było nawet łez. Tylko ten okropny, pusty wzrok. Nic po za tym. Charlie patrzyła na Osbourne która zgodziła się na to i wyszła. Małżeństwo zostało samo.

- Tak mi przykro kochanie. To nie powinno się nigdy stać. Nasze dziecko. - powiedział Martin i rozpłakał się na nowo. Kobieta objęła go z głośnym westchnieniem. Czuła jak chodził cały, jak nie mógł nad sobą zapanować. Irytował ją, miała ochotę mu przywalić ale zamiast tego, pocieszała go, chociaż nie wiedziała co powiedzieć. Bo co miała powiedzieć? Że nic się nie stało? Stało i to wiele. Ich dziecko umarło.
Wiedziała jedynie, że do Martina wróciła znowu Chloe, to co się stało z jego małą córeczką. Teraz stracił syna. Nie mówiła nic tylko go gładziła po głowie. Miał dosyć, chciał umrzeć i nic już nie czuć. Jednak szybko do niego dotarło, że nie mógł tak myśleć. Jego żona go potrzebowała. Urodziła właśnie martwe dziecko.

- Jesteście gotowi?- usłyszeli po dłuższej chwili Osbourne, która wróciła do nich. Widzieli, że miała na rękach małe zawiniątko a Martin jęknął i przytknął dłoń do ust aby nie zacząć wrzeszczeć z bezsilności. Charlie puściła męża i kiwnęła głową.

- Daj mi go. - powiedziała cicho. Martin odsunął się od niej, nie wiedząc czy jest gotów aby zobaczyć ich martwe dziecko.

Lekarka podeszła do królowej i wręczyła jej syna. Charlie wzięła go spokojnie a Martin nie był w stanie na niego spojrzeć. Wstał i odsunął się od niej czując, że cichy szloch wydobył się z jego piersi. Widział jak jego żona poprawiła sobie zawiniątko na rękach i odwinęła nieco. Uśmiechnęła się lekko na widok syna. Jeszcze kolory z niego nie odeszły i wyglądały jakby naprawdę spał. Wiedziała jednak, że to nie było prawdą a on był martwy. Poczuła jak oczy zaszły jej łzami. Nie zwracała na to uwagi nawet gdy poleciały jej po twarzy.

- Cześć kochanie. Jestem twoją mamą, wiesz?-  mówiła cicho, słabym głosem.

- Mój malutki Lawrence. Jesteś Larry. Ja jestem twoją mamą a tam, jest twój tata. Nie bądź na niego zła, nie może cię zobaczyć ale to nic złego. Wiedz, że obydwoje cię kochamy. Jesteś naszym synkiem. - mówiła łagodnie a łzy leciały jej po twarzy. Głos jej drgał ale nie panikowała, nie wybuchała.

Charlotte IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz