45.

45 3 0
                                    

Odkąd dowiedzieli się, że ich dziecko jest chore, minął tydzień.

Mieli czas aby przemyśleć wszystko. Swoją decyzję, wszelkie za i przeciw i wiedzieli jedno. Będzie to cholernie bolało ale tak było najlepiej.

Martin zauważył jednak jedno. Charlie od tamtego czasu, co noc zabierała córkę do ich łóżka. Nic nie mówił na to. Był świadom jednak, że nie robiła tego aby odbić sobie coś na niej. Robiła to z poczucia winy i nie wiedział co było gorsze.
Alex jedynie cieszyła się widząc, że mama spędzała z nią całe dnie.

- Mama!- krzyknęła znowu mała widząc, że była ignorowana. Jej rodzice jednak myślami byli gdzie indziej i nie zwracali uwagi na córkę, która dreptała po ich sypialni. Coraz lepiej jej to wychodziło ale korzystała z asekuracji Luckyego.

- Mama!

- A co jak popełniamy błąd?- spytała cicho Charlie i zarzuciła na siebie prostą sukienkę. Był już maj, robiło się ciepło. Normalnie cieszyłaby się z tego, przeglądałaby swoją letnią garderobę którą tak uwielbiała. Teraz miała to gdzieś.

- Nie chcesz? - zapytał i poprawił jej sukienkę przy szyi.

- Nie, nie. To nie to. Nadal sądzę, że to najlepsza decyzja jednak się boję. Matko, jestem przerażona. - jęknęła i zobaczyła jak Alex próbowała biec ale się wywróciła. Moment później wybuchnęła płaczem.
Charlie od razu rzuciła się do niej i chwyciła ją na ręce.

- No już kochanie, nic się nie stało. Wystraszyłaś się pewnie, co? - mówiła łagodnie i kręciła się z nią po sypialni. Mała płakała głośno.

- Ma! Mama! - krzyknęła i rozwyła się na nowo. Objęła jej szyję rączkami i wtuliła się w jej pierś.

- No już. Wystraszyłaś się tylko. Coś cię boli? Zrobiłaś sobie krzywdę?- zaczęła pytać. Mała nie do końca rozumiała co do niej mówiła ale jej głos ją uspokajał. Martin podszedł do nich i objął lekko córkę. Alex podniosła główkę.

- Tata?- odezwała się cicho i ciągała już tylko noskiem.

- Nic się nie stało, prawda? Wystraszyłaś się tylko. - powiedział łagodnie Martin a mała położyła główkę na piersi Charlie i patrzyła na niego spokojnie.

- Nie wolno tak biegać bo zrobisz sobie w końcu krzywdę. - odezwała się kobieta i pocałowała jej czubek głowy. Uśmiechnęła się jednak do męża.

Niby bolało ją widząc łzy córki ale uświadomiła sobie, że podjęła najlepszą decyzję. Nie mogła mieć chorego dziecka które pochłonęłoby całą jej uwagę. Miała Alex. Ona była ważniejsza i jej potrzebowała.

.

Małżeństwo zostawiło córkę pod opieką Edith, która pomimo, że miała swoich chłopców na głowie, bez problemu zgodziła się pomóc przyjaciółce. Blondynka była jedną z nielicznych która została wtajemniczona we wszystko i z całego serca im współczuła. Jednak rozumiała ich decyzję oraz ją popierała. Sama najpewniej zrobiłaby to samo.
P
Martin z Charlie pojechali do szpitala licząc na to, że nikt nie dowie się po co. Królowa, zgodnie z poleceniem Caryego, który wyjątkowo mocno przejął się wszystkim i to tak, że Charlie bała się, że dostanie zawału, udawała że miała okropną migrenę. Zamierzali się tym wyłgać. Nie wiedzieli jednak czy to przejdzie. W końcu nie tak dawno używali tej samej wymówki. Ludzie może byli ufni ale nie głupi.

- Będziesz tam ze mną?- spytała cicho po jakimś czasie. Martin zauważył, że wpatrywała się w niego smutno.

- Nigdzie się nie wybieram. - odparł pewnie i uśmiechnął się do niej blado. Wyszedł mu bardziej grymas ale liczyły się chęci. Chyba.

Charlotte IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz