Mała Alex była w szpitalu od pięciu dni. Raz było z nią lepiej i już liczyli, że wreszcie wrócą z nią do domu ale zaraz dostawała gorączki i zabawa zaczynała się od nowa. Jednak jedno się za wiele nie zmieniło. Ciągle z niej leciało.
To też Martin westchnął widząc jak ta znowu zaczęła się kręcić.
- No idę już. Wyjątkowo upierdliwa jesteś. Inne dzieci potrafią chociaż chwilę w tym poleżeć. - mruknął i wstał do niej.
- Bo to księżniczka, kochanie. - odparła Charlie i wyszczerzyła się do niego szeroko. Mężczyzna spojrzał na nią szczerze zdziwiony.
- E?
- Martin, to nasza córka. Wyszła ze mnie.
- I?- spytał, nie nadążając za nią.
- W momentach jak ten, zastanawiam się jak wielkim idiotą naprawdę jesteś. - Mruknęła i dodała.
- Jestem królowa a tak się złożyło, że jej ojcem jest również król. Coś ci świta czy kompletnie nic nie dzwoni? - odparła i zobaczyła jak wyraz jego twarzy się zmienia. Najpierw wyglądał jakby chciał ją zjechać za nazwanie go idiotą a później, jakby chciał jej przytaknąć.
- Zapomniałem o tym. - powiedział cicho i usłyszał jak zaczęła się śmiać. Mała Alex nie wiedziała co się stało ale słysząc swoją mamę, również się zaśmiała.
- Widać czyją córką jesteś. - mruknął i dobrał się wreszcie do jej pieluszki. Moment później uśmiechnął się szeroko.
- Martin, wytłumacz się. Czemu śmiejesz się do brudnej pieluchy?- spytała Charlie widząc dziwne zachowanie męża.
- Sama zobacz.
- Czy tobie rzuciło się na mózg od tych toksycznych oporów którymi nas raczy, od tylu dni?- zapytała i aż miała ochotę zawieść go na oddział czubków.
- Nie, nie. Nie leci z niej. - powiedział z szerokim uśmiechem. Charlie nie zamierzała podejść do niego ale również jej ulżyło.
- Czyli jej przechodzi?- spytała aby upewnić się czy dobrze rozumie.
- Miejmy taką nadzieję bo chyba zwariuję tu. - odparł i zaraz usłyszeli jak mała prutnęła po czym zaśmiała się.
.
Z Alex było znacznie lepiej. Powoli zaczynała jeść a raz nawet zapiszczała oburzona gdy skończyła się kaszka, przez co Martin musiał dać jej coś jeszcze. Przestała też wymiotować a gorączka nie pojawiła się już wcale.
Również Martin nie musiał zmieniać jej pieluchy częściej, niż było to normą i tym oto sposobem, po sześciu dniach w szpitalu, mogli wyjść do domu.
- Ty potworze! Zakładaj to!- uniosła się Charlie, widząc jak mała, po tym jak zostawiła ją na chwilę, zdjęła sobie czapkę z głowy i teraz miętosiła ją w rączkach. Alex nauczyła się siedzieć przez krótki moment i za żadne skarby nie chciała leżeć. Jednak nie mogli pilnować jej bez przerwy, to też zawsze była na czymś miękkim. Tak w razie co, jakby poleciała do tyłu.
Martin widząc co zrobiła, cierpliwie podszedł do córki i wcisnął jej znowu czapkę na głowę. Mała ponownie ją ściągnęła lecz tym razem tylko do połowy.
- Nie wolno. - skarcił ją i znowu wsunął jej ją na głowę. Alex zaśmiała się i teraz dla odmiany, bawiła się swoim królikiem, do którego mówiła po swojemu.
- Ja nie wiem po kim jest taka okropna. - Mruknęła Charlie a jej męża dopadł nagły atak kaszlu. Zmarszczyła brwi i zdzieliła go w ramię.
- Bo cię wywalę z sypialni. - zagroziła mu. Martin się zaśmiał i pocałował ją lekko. Wyraźnie odżył i rozchmurzył się gdy okazało się, że dla ich dziecka nic już nie dolegało. Najzwyczajniej w świecie mu ulżyło i wiedział już, że nie może porównywać Alex do Chloe. To co stało się, było okropne jednak nie miało szans stać się ponownie.
CZYTASZ
Charlotte II
RomanceMartin z Charlie wycierpieli już wiele. Jednak czy to będzie koniec? A może ich świat zawali się na nowo i to tak, że nie będą potrafili się już z tego podnieść? A może to będzie ich koniec? Czy przetrwają wszystko? Czy wyjdą z tego razem, a może...