112.

35 3 0
                                    

Królowa doszła do wniosku, że skoro te przeklęte dzieciaki z niej nie wychodzą, to ona wychodzi.

Pożegnała się z mężem który i tak musiał pomóc jej zejść ze schodów aby jego sierota nie zleciała z nich efektownie. Tam już ją zostawił a ona została przejęta przez Bena.

- Matko, jakim cudem ty jeszcze chodzisz?- spytał na powitanie. Ta spróbowała go kopnąć ale jedyne co osiągnęła, to zgubienie klapka. Ben parsknął i wcisnął jej go pod stopę.

- Już wiem po co przylazłeś. Helen ma cię dosyć, co?- odgryzła się i usłyszała.

- Co ja?

Charlie odwróciła się i zobaczyła ciotkę.

- Co ty tu robisz?

- Postanowiłam wpaść do Martina. No wiesz, zobaczyć jak się czuje. - odparła wymijająco. Nie powiedziała o niczym dla męża jednak ten i bez tego wiedział, że stało się coś poważnego. Nie naciskał widząc, że to było coś, czego miał nie wiedzieć.

- Jest na górze. - powiedziała tylko a Helen poszła na schody.

- Idziemy?-  zapytał Ben i wyciągnął rękę do Charlie. Kobieta chwyciła go i zaczęła dreptać przy nim. Szło jej to opornie. Właśnie zaczęła trzydziesty ósmy tydzień ciąży a te potwory jeszcze w niej siedziały. Również spora część służby już przegrała swoje zakłady a Edith zacierała ręce widząc, że mogła zgarnąć całkiem pokaźną sumkę. Królowa miała nadzieję, że jej przyjaciółka nie będzie miała racji. Nie zamierzała męczyć się z tym brzuchem dłużej, niż to było konieczne.

Wyszli z domu, Ben sprowadził ze schodów i upchał orkę do samochodu, po czym wyjechali. Oczywiście towarzyszyła im nadal ochrona ale żadne z nich nie marudziło na ten temat, już nie.

- Jak było nad morzem?-  zapytał, gdy ta wreszcie skończyła nastawiać klimatyzację.

- Bardzo przyjemnie. Wolałabym żeby nie było tam tylu ludzi ale jakoś przeżyliśmy. Maggie nam bardzo pomogła. - odparła zgodnie z prawdą. Na początku nie chcieli opiekunki ale teraz nie wiedzieli jakby bez niej przeżyli.

- Potrzebowaliście tego, co?- spytał a ta musiała przyznać mu rację.

- Niby nie robiliśmy nic wielkiego. Ot, siedzieliśmy na plaży ale pomogło nam to. Byliśmy wolni i mogliśmy robić to, na co mieliśmy ochotę. - powiedziała i nieco zmarkotniała. Sądziła, że nie miała jakoś większej traumy po tym co przeżyli ale czasami dochodziła do innego wniosku. W końcu zostali porwani, przetrzymywani tygodniami w zapleśniałej piwnicy. To nie mogło przejść bez echa.

- Nawet nie wiesz jak się o was martwiliśmy. - mruknął cicho i zatrzymał się pod swoją galerią. Pomógł wyjść Charlie i wprowadził ją do środka.

- Nie mogę sobie wyobrazić co myśleliście gdy nas nie było. - odezwała się, gdy to wprowadzał ją po schodach. Trzymał ją mocno i pewnie aby nie poleciała do tyłu. Ben pokręcił głową.

- To nie to. Ja z Helen znaleźliśmy wasz samochód. - wyjaśnił a Charlie zrobiła wielkie oczy i usiadła w fotelu, który specjalnie przytargał aby nie musiała siedzieć na materacu. Również zrobił to dla swoich pleców ale o tym nie musiała wiedzieć.

- Nie wiedziałam. Nikt nam nie powiedział.

- Wiem. Doszliśmy do wniosku, że nie ma sensu was bez potrzeby zamartwiać.

- Jak to wyglądało?- zapytała i wzięła od niego picie. Ben przysiadł na oparciu.

- Na początku bałem się, że ten wasz przeklęty wypadek znowu miał miejsce. Jednak gdy zobaczyłem, że samochód był pusty, dałbym wszystko żebyście mieli ten wypadek. Tak przynajmniej wiedziałbym co się z wami stało. Od strony Martina drzwi były całe wgniecione. Jakim cudem nic mu się nie stało?

Charlotte IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz