60.

42 4 1
                                    

- Uspokój się wreszcie!- syknął Martin na żonę widząc, że ta znowu ryczała. Irytowało go jak nic innego, że ona mogła się drzeć ile wlezie ale jak on tylko podniósł głos, to zalewała się łzami.

- To nie krzycz!

-Sama zaczęłaś!- uniósł się ale szybko ściszył głos.

- Zachowujesz się jak idiotka. O mało co nas nie zabiłaś.

- Ale..

- Nie ma żadnego ale! Ty naprawdę jesteś taka głupia czy tylko udajesz?- Wysyczał i zobaczył jak jego żona cofnęła się. Martin przymknął oczy i próbował się uspokoić.

Udało im się wyprosić aby to oni sami mogli prowadzić bo tak czuli się po prostu najlepiej. Nie bali się odezwać i było bez ryzyka, że palną jakąś głupotę a ich kierowca poleci z tym do prasy. Zgodzili się jedynie na lekką obstawę wokół nich. Nic więcej. Teraz jednak mieli problem. Nie tyle co z tym, co zrobiła Charlie ale ze sobą. Królowa dzisiaj prowadziła jednak zagapiła się, zapomniała i przez przypadek pojechała kawałek pod prąd. Wyleciało jej z głowy, że to nie była Anglia a ruch nie był lewostronny. Martin wyzwał ją od idiotek które nie widzą po której stronie są znaki jak i kierownica. Charlie rozpłakała się do tego stopnia, że musieli się zatrzymać. Teraz stali na poboczu, z Alex w samochodzie. Nie chcieli aby znowu słyszała ich kłótnie.

- Mówiłeś, że nigdy mnie tak nie nazwiesz!- zawyła żałośnie.

- Bo myślałem, że po tym jak o mało nie zginęłaś w wypadku, to nie odwalisz czegoś takiego! Z Alex w samochodzie! - wysyczał ale trzymał się na dystans. Widział jak zanosiła się płaczem i już nie wiedział co ma ze sobą zrobić.
Alex również wyglądała przez okno, nie wiedząc czemu się zatrzymali a jej rodzice byli na zewnątrz. Czemu nie wzięli jej ze sobą? Co się tu działo?
Charlie objęła się rękoma czując, że Martin miał rację.

- Przepraszam. - zawyła żałośnie. Martin prychnął ale podszedł do niej.

- Przecież nic ci nie zrobię. - mruknął, widząc jak się odsunęła tak, że miała lusterko w tyłku. Zaraz też objął ją mocno, nieco wbrew jej woli.

- No już, przestań płakać. Nic się nie stało. - powiedział, jednak nadal można było słyszeć w jego głosie niechęć do niej.

Charlie płakała mu w pierś i korzystała z chwili jego bliskości. Przez ostatnie dni nie miało to miejsca jeżeli nie wyżywali się na sobie w łóżku.

- Miało prawo ci się pomylić. Całe życie jeździłaś tylko po lewej. Kto wie czy sam nie zrobiłbym czegoś podobnego. - dodał zaraz już znacznie spokojniej i cmoknął ją w czubek głowy. Ta nią kiwnęła i dalej płakała.

- Chodź, jedźmy do hotelu. Mam już dosyć. - zaproponował a ona zgodziła się na to. Upchnął ją jednak na siedzenie pasażera a sam wszedł za kierownicę.

- Przepraszam, że się na ciebie tak wydarłem ale nie zapominaj, że to ja ciebie reanimowałem gdy mieliśmy wypadek. Po prostu nie mogę pozwolić żeby to się znowu stało. Nie z małą. - wyjaśnił i ruszył. Zauważył, że sam odruchowo chciał zjechać na lewy pas i czuł się okropnie z faktem, że wydarł się za to na żonę.

Charlie nadal łzy leciały po twarzy ale uspokajała się.

- Masz rację. Jestem głupia.

- Przestań. Nie jesteś głupia a ja nie mam prawa cię tak nazywać. Nie ważne co. - warknął nieco nieprzyjemnie i już zamilkł. Nie miał pojęcia co się z nimi działo.

Również po raz pierwszy zaczął się zastanawiać czy aby na pewno Ross był takim potworem, czy też może z Charlie nikt nie daje rady wytrzymać.

Charlotte IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz