Charlie jęknęła po raz kolejny i zła, wywaliła poduszkę którą miała pod plecami. Nic jej nie pomagało.
- Ja rozumiem, że masz dosyć ale przestań wszystkim rzucać. - warknął Martin, który właśnie wrócił do sypialni, z dokumentami korony. Planował zostać w gabinecie ale sądził, że jego żona może go potrzebować, to też wrócił i już żałował. Podniósł poduszkę i rzucił ją na łóżko.
- Będę wszystkim rzucać bo mam już dosyć. - syknęła i zaraz wywróciła oczami, słysząc płacz córki.
- A ta czego chce?
- Zęby jej idą. Daję jej gryzaki ale nie jest z nich zbytnio zadowolona. Nie działają na nią tak, jak na Alex. - wyjaśnił i poszedł po Joy. Charlie wierciła się i wreszcie poszła do łazienki, znowu. Miała wrażenie, że pęcherz przez ciążę skurczył jej się do rozmiarów małego orzeszka. Gdy wróciła, usłyszała coś.
- Po co ją przyniosłeś?- spytała i usiadła ciężko na łóżku. Martin spojrzał na nią i podrzucił Joy na kolanie. Podobało jej się to i wepchnęła palec do buzi.
- Niech zostanie z nami trochę. Może przestanie aż tak marudzić. - odparł, ignorując jej wrogi ton. Ta mruknęła bez przekonania i ułożyła się na poduszkach. Nie mogła leżeć, jednak siedzenie też jej zbytnio nie wychodziło. To też skończyła gdzieś pomiędzy tym.
Joy wyciągnęła rączki do Charlie. Niechętnie skinęła głową dla męża a ten podał jej córkę. Kobieta ułożyła ją przy sobie, objęła nieco ręką i dała gryzaka od męża.
- No, wsadzamy to do buzi. Będzie ci lepiej. Gryź to a nie palce. - mówiła do niej łagodnie. Joy nie chciała zbytnio słuchać, rozglądała się i ciągle ładowała palce do buzi. To też Charlie wyciągnęła je jej i wcisnęła gryzaka. Na początku zagrymasiła ale zaraz poczuła przyjemny chłód i wgryzła się w niego, po czym zaśmiała.
- Dzieci są dziwne. - podsumowała i odgarnęła jej te kilka włosów z czoła. Im była starsza widziała, że ich druga córka również chyba nie będzie brzydka. Zresztą, po kim miałaby taka być?
- Ale kochane. - odparł i dodał, widząc jej spojrzenie. - Czasami.
- Idź do tych swoich papierów. Zajmę się nią. - postanowiła i położyła się przy córce. Mała Joy patrzyła na mamę i gryzła swojego gryzaka. Był przyjemnie zimny i te wredne dziąsła aż tak jej nie irytowały. Rodzice jej pomogli i była zadowolona, chociaż zmęczona. W pewnym momencie fiknęła do tyłu, zaśmiała się i przekręciła do Charlie. Królowa obserwowała ją uważnie jak to wpatrując się w nią, oczka jej się przymykały aż wreszcie gryzak wypadł z buzi a ona usnęła. Gładziła ją po brzuszku i nie mogła zrozumieć dlaczego jej brat ze Skye, nie mogli jej poznać. Chociaż na moment. Sądziła, że wtedy mniej by to wszystko bolało chociaż nie mogła mieć takiej pewności. Wiedziała jednak, że kiedyś będą musieli powiedzieć małej o rodzicach. Liczyła po cichu, że to jej nie zniszczy. Zasmusi, ale nie zniszczy.
Nawet nie wiedziała kiedy dołączyła do córki i też usnęła.
.
Spokój jednak nie trwał długo.
Joy się rozpłakała, Charlie zirytowała a Martin zabrał małą z sypialni. Królowa leżała zła na łóżku. Ten potwór ją obudził, gdzie wreszcie udało jej się usnąć po takim czasie. Po jaką cholerę Martin przyniósł do niej tego przeklętego wyjca? Przecież wiedział, że w końcu się rozwyje i ją obudzi.
Była zła a te skurcze, które ciągle z nią były, nie pomagały. Właśnie miała jeden z gorszych, gdy Martin wrócił do sypialni. Widział jak siedziała na łóżku z zaciśniętymi ustami i gładziła swój wielki brzuch.

CZYTASZ
Charlotte II
RomanceMartin z Charlie wycierpieli już wiele. Jednak czy to będzie koniec? A może ich świat zawali się na nowo i to tak, że nie będą potrafili się już z tego podnieść? A może to będzie ich koniec? Czy przetrwają wszystko? Czy wyjdą z tego razem, a może...