Ben wreszcie zabrał się ze swojej galerii i pojechał po żonę. Helen była zirytowana, gdy ten jak zwykle się spóźnił ale uspokoiła się jakoś gdy go zobaczyła.
- Wybacz, naprawdę próbowałem być na czas ale chyba złapałem wszystkie czerwone światła po drodze. - wystrzelił na swoje usprawiedliwienie i podbiegł do żony. Ta patrzyła na niego z łagodnym uśmiechem.
- Yhym. A mi się wydaje, że się zasiedziałeś i tyle. - odparła a ten zmieszany, podrapał się po głowie po czym nią kiwnął.
- Wybaczę ci pod warunkiem, że w nocy zrobisz coś, co bardzo lubię. - postawiła mu warunek, przez który wyszczerzył się szeroko i zgodził na to ochoczo.
- A może odpuścimy sobie tą kolację?- zapronował jednak Helen musiała odmówić.
- Zwolniłam już służbę do domu. Idziemy jeść. - zadecydowała i wsiadła do samochodu. Ben wywrócił oczami ale posłusznie poszedł do żony. Cmoknął ją w policzek i ruszył.
Helen jak zwykle trajkotała o pierdołach a ten udawał, że słuchał. Księżniczka oczywiście wiedziała, że jednym uchem mu to wlatywało a drugim wylatywało ale lubiła mówić. A że jej mąż nie darł się na nią za to i nie kazał się zamknąć, było na jej korzyść.
- Jestem ciekawa czy Timothy naprawdę wraca do siebie..- powiedziała wreszcie coś, co zostało z Benem na dłużej. Zerknął na nią.
- Przekonamy się. Kto jak kto ale ty go przejrzysz. - odparł zgodnie z prawdą. Helen dziwnie rozumiała byłego króla a po śmierci Reginy, zbliżyli się do siebie. Dla Timothyego ta po prostu przypominała martwą żonę a ona sama obiecała coś w końcu dla siostry.
- Mam nadzieję. Minęło już tyle czasu. - Mruknęła i zmrużyła oczy.
- Co za baran stoi na środku drogi?- spytała, widząc samochód na środku malutkiego skrzyżowania, bez świateł. Ben zmrużył oczy, mając wrażenie, że coś było bardzo nie tak w tym obrazku.
- To samochód Martina. - wymamrotał wystraszony i zatrzymał się. Dopiero teraz zauważył, że coś się stało a drzwi od strony króla były otwarte.
- Co? O czyn ty mówisz?
- Zobacz na tablice. - warknął i wysiadł od razu, nie czekając aż jego żona zobaczy to co on.
Podszedł do samochodu króla i zamarł. To, że był pusty, nie było tak straszne jak fakt, że od strony kierowcy było wgniecenie i to całkiem spore. Wątpił, że udałoby mu się zamknąć drzwi. Maska z przodu również dziwnie się pofalowała. Zajrzał do środka ale nic mu to nie dało. Zauważył jedynie resztki szkła z szyby i nic po za tym.
- Co się stało?- spytała Helen, która do niego podbiegła.
- Coś złego. Mieli chyba wypadek. Ale czemu nie zadzwonili? Czemu nic nie wiemy?- wymamrotał i wyciągnął telefon. Mając na uwadze to, że oberwali od strony Martina, zadzwonił do Charlie. Jednak w momencie gdy usłyszał wibracje dochodzące z samochodu, miał wrażenie, że padnie na zawał.
Helen zanurkowała pod fotel pasażera i wyciągnęła telefon Charlie, któremu poszła szyba.
- Stało się coś złego. Ona nigdy nie zapomniałaby telefonu. Jest też Martina. - powiedział cicho Ben i spojrzał na Helen. Wyciągnął się do deski rozdzielczej na której był telefon króla. Był przerażony.
W głowie miał od razu nie tyle co pierwszy wypadek Charlie ale ten, w którym zginął Lincoln ze Skye. A co jeżeli to samo stało się z parą królewską i dlatego jeszcze o niczym nie wiedzieli? Bo oni już nie żyli?
CZYTASZ
Charlotte II
RomanceMartin z Charlie wycierpieli już wiele. Jednak czy to będzie koniec? A może ich świat zawali się na nowo i to tak, że nie będą potrafili się już z tego podnieść? A może to będzie ich koniec? Czy przetrwają wszystko? Czy wyjdą z tego razem, a może...