- Popraw się trochę. - mruknął Martin, widząc swoją żonę. Wyszła już dawno z łazienki i teraz siedziała skulona w swoim fotelu. Nie wiedział jednak czy to było spowodowane nim, czy też może bólem brzucha. Wolał jednak tą drugą opcję bo tak nie czułby się jak potwór, wiedząc, że się go bała.
- Co?- wymamrotała, niezbyt ogarniając co działo się wokół niej. Doszło do tego, że nawet nie zareagowała gdy Alex ją wołała i zrezygnowana poszła do taty.
- Ogarnij się do wyjścia. - mruknął a ta zlustrowała się wzrokiem. Nie wyglądała może najlepiej ale bez przesady.
- Jesteś zapuchnięta i czerwona. Widać, że ryczałaś. - wyjaśnił nieco wrogo i zobaczył jak Cary patrzy na niego nieprzyjemnie. Jak mógł zrozumieć to co działo się wcześniej, to tak teraz nic nie dawało Martinowi prawa aby warczeć na żonę.
Król go zignorował i wyjrzał przez okno. Kiedyś bardzo chciał dowiedzieć stany, jednak teraz sądził, że to będzie porażką. Miał dziwne przeczucie, że z Charlie wcale nie będzie lepiej a oni do końca wyjazdu się znienawidzą. W tym momencie nawet się cieszył, że nie była w ciąży bo tak tylko to by wszystko skomplikowało.
Charlie poprosiła aby przyniesiono jej kosmetyki i zaczęła się malować. Nie była w tym mistrzem jednak wklepać korektor i pomalować rzęsy nawet ona potrafiła. Chciała również przeciągnąć usta czerwoną szminką ale miała wrażenie, że Martin tylko będzie jeszcze bardziej zły. To też wzięła delikatny, różowy błyszczyk.
Martin obserwował ją ukradkiem ale nic nie mówił. Widział, że było z nią źle i nawet nie ogarnęła się ani trochę. Więc zanim wyszli z samolotu, podszedł do niej.
- Coś jeszcze mam zrobić?- spytała cicho. Mężczyzna pokręcił głową widząc, że chyba się go bała nieco.
- Nie. Tak. Nie wiem. Po prostu widać po tobie, że coś się stało. Musisz trochę poudawać przed kamerami. - wyjaśnił a ona westchnęła.
- Nie mam na to siły.
- Trudno. Masz się zebrać do kupy bo nie zamierzam później słuchać kolejnych plotek, że zmieniam się w twojego psychicznego byłego. - warknął i odszedł od niej. Ta patrzyła za nim ze łzami w oczach.
Poszedł do córki którą przejął od opiekunki. Niby powinni zostawiać ją z Maggie ale na to godzić się nie chcieli. Tak długo jak mała im nie marudziła, zostawała z nimi. Opiekunka była tylko do pomocy a nie wyręczania ich.
W czasie gdy Martin walczył z córką aby pozwoliła by jej but był jednak zapięty, do Charlie podszedł Cary.
- Charlie.. - zaczął ale ona szybko mu przerwała.
- Zostaw mnie. - jęknęła żałośnie i przeszła do osobnej części samolotu aby móc ochłonąć. To było dla niej za dużo.
.
Wreszcie para królewska musiała wyjść. Nie uśmiechało im się to ale nie mieli wyboru.
- Wziąć ją?- spytała cicho męża widząc, że ciągle miał córkę a rękach.
- Nie ma takiej potrzeby.
- Martin, nie możesz mnie karać w taki sposób. - zauważyła zraniona. Rozumiała wiele ale nie żeby nie pozwalał jej dotknąć własnego dziecka. Czuła się okropnie z tym co zrobiła dla małej i bała się, że ta ją znienawidzi za to.
- Nie karam cię. Po prostu ludzie najpewniej będą coś ci dawać. Lepiej jak będziesz miała wolne ręce. - odparł, nieco mijając się z prawdą. Oczywiście to na pewno by się stało, w końcu zawsze coś dostawała. On jednak nie chciał aby niosła Alex. Była zbyt roztrzęsiona.
CZYTASZ
Charlotte II
RomansMartin z Charlie wycierpieli już wiele. Jednak czy to będzie koniec? A może ich świat zawali się na nowo i to tak, że nie będą potrafili się już z tego podnieść? A może to będzie ich koniec? Czy przetrwają wszystko? Czy wyjdą z tego razem, a może...