2.

81 5 5
                                    

Martin był zmęczony.

Czuł, że padał na twarz a serce go bolało po tym co się stało. Jednak musiał być tu również dla swojej żony. Nie miał na to najmniejszej ochoty. Wolałby iść spać i zapomnieć o tym wszystkim. Oczy go bolały od płaczu i ledwo mógł je otworzyć. Wszedł jednak do sali w której to leżała Charlie.

Wcale się nie zdziwił widząc, że ta nawet nie ruszyła się z łóżka na centymetr. Ciągle leżała na boku i patrzyła się w ścianę. Nie słyszała, że nie jest już sama, nie zwracała uwagi na pielęgniarkę która coś przy niej robiła. Miała to wszystko gdzieś. Nic do niej nie docierało.

- Co z nią?- spytał cicho, gdy ta wychodziła z sali. Pielęgniarka spojrzała na królową ze współczuciem.

- Fizycznie nic złego. Ma trochę za wysokie ciśnienie ale to nie jest nic niezwykłego. Nie chce jednak wstać i zmienić wkładów. Zaraz będzie wszystko we krwi. Nie wiem czy w ogóle mnie słyszała. - wyjaśniła a Martin westchnął. Miał dosyć. Jednak jeżeli coś się działo z nią fizycznie, to mógł to ogarnąć. Jakoś mi się to zawsze udawało. Z psychiką nie miał pojęcia jak sobie radzić.

- Zajmę się nią. - wymamrotał i poszedł do żony.
Widział, że miała ten okropny wzrok, pusty i pełen bólu ale z zalążkiem jakieś paniki bądź nawet i dziczy. Lekko łzy leciały jej po twarzy ale nie płakała. Nawet nie czuła, że one się pojawiały a jej poduszka robiła się mokra. Miała to gdzieś.
Charlie również nie zauważyła, że jej mąż był przy niej. Była świadoma, że ktoś się pojawił ale nie mogła dojść do tego kto to był. Nie zwracała na to uwagi.

- Jak się czujesz kochanie?- spytał cicho i odgarnął jej włosy na plecy. Irytowały go gdy miała je na twarzy. Nie zareagowała nawet.

- Charlie!- syknął zirytowany.

- Co? - wymamrotała słabo ale nawet na niego nie patrzyła.

- Jak się czujesz?- spytał znowu. Kobieta mruknęła coś pod nosem ale zaraz odparła cicho.

- A jak mam się czuć?

- Zacznijmy może od prostszego. Fizycznie. Jak się czujesz fizycznie?- spytał i przysiadł przy niej. Charlie nadal leżała na boku a po twarzy leciały jej łzy. Zamrugała lekko i odruchowo wyciągnęła rękę do niego. Ten od razu ją chwycił widząc, że pomimo wszystko, ona go szukała i próbowała być tak blisko niego jak tylko mogła.

- Nadal mnie wszystko boli. Mam chyba migrenę. - wymamrotała. Dla Martina od razu stało się jasne czemu marszczyła tak oczy. Wstał, zasłonił roletę i zgasił większość świateł, zostawiając tylko to w łazience aby nie zabił się o własne nogi.
Zaraz wrócił do niej i zobaczył jak wpatrywała się w niego dużymi oczami. Nic się w nich nie zmieniło ale nie wbijano jej szpil w głowę. Aż tak mocnych.

- Poproszę aby dali ci leki. - zaproponował. Ta kiwnęła głową ale nie chciała go puszczać i tylko trzymała go mocno za rękę.

- Pielęgniarka mówiła, że zaraz będzie wszystko we krwi. Pomóc ci się przebrać?- spytał łagodnie. Charlie zmarszczyła nos.

- Co? O czym ty mówisz?

- Krwawisz kochanie i będziesz przez następne tygodnie. Mówiliśmy o tym. - wyjaśnił a ta po dłuższej chwili, zrozumiała o co mu chodzi. Jęknęła gdy to do niej dotarło ale nie ruszyła się. Nie miała na to siły.

- Pomóc ci?

- Nie. To jest coś co muszę robić samej. - wymamrotała i leżała dalej.

- Charlie.

- Co?

- Idź to zrób. - powiedział, czując rosnącą irytację względem żony. Normalnie miał do niej wyjątkowo duże pokłady cierpliwości ale teraz szlak go trafiał. Powinni wspierać się nawzajem a wyszło jak zawsze. On musiał cierpieć samotnie i zajmować się przy okazji nią bo jej tak zwykle odwaliło.

Charlotte IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz