32.

45 3 5
                                    

Cary próbował wywalczyć z prasą aby nie pisali o małej Alex, bądź ograniczyli się z tym do minimum. To było tylko małe dziecko, którego rodzice, byli przerażeni jego stanem. Nie potrzebowali masy reporterów, zdjęć i artykułów na ich temat. Potrzebowali spokoju.

Jednak prasa tego nie zrozumiała i koczowała pod szpitalem. Stary był wściekły widząc to i po raz pierwszy w swojej karierze, zjechał ich za bycie bezdusznymi sępami. Oczywiście wiedział, że nie powinien tego robić ale jako, że jego córka była samą królową, chyba mogło mu to ujść płazem.

Teraz też właśnie wprowadził byłego króla do szpitala. Timothy nie zwracał uwagi na to, jak się tu dostanie. Liczyło się dla niego aby było jak najszybciej. To też przyleciał tu pierwszym lotem jaki znaleźli, między księdzem a spasionym facetem. Przez cały lot, jakiś okropny dzieciak kopał mu fotel ale to nie było ważne. Jego córka go potrzebowała, jego wnuczka. Tylko to się liczyło.
To też nieco połamany, wszedł do windy.

- Może powinieneś wziąć wolne. - odezwał się, patrząc na Caryego.

- Dlaczego?

Timothy posłał mu spojrzenie, mówiące, że jest idiotą.

- Oh, nie wiem czy to dobry pomysł.

- Czemu?

- Już i tak ludzie mówią, że jak na doradcę, zbyt blisko trzymam się królowej.

- Bo wcale nie robiłeś tego samego z moją żoną. - mruknął, zanim zdążył ugryźć się w język. Może i zaakceptował fakt, że Regina go zdradziła ale nie oznaczało to, że czasami go to nie irytowało.

- Ona jest zdecydowanie zbyt młoda aby powstały durne plotki. Każdy wie, że Charlotte ma bliskie relacje z pracownikami. Przekaż wszystko dla Paula a ty bądź tutaj. - zadecydował zaraz były król. Cary jakoś nie chciał się kłócić bo w sumie wolałby być przy córce niż bawić się z prasą.

- Przekażę mu wszystko. - odparł tylko i zaraz wyszli z windy. Tu już było spokojniej jako, że nikt niepowołany nie miał tu wstępu. Przeszli do odpowiedniej sali do której to były król, wciągnął ze sobą Caryego. Uzgodnili, że nie powiedzą nic dla ich córki ale nie zamierzał wykluczać starego z jej życia. To byłoby okrutne.

Zauważyli, że Martin właśnie chyba miał jakieś załamanie bo tulił się do brzucha Charlie i cicho płakał. Mieli wrażenie, że nie powinni tego widzieć.

Martin zamarł jednak, słysząc, że nie są sami. Wychylił się niepewnie. Wolałby aby nie widzieli go takiego ale w sumie mogło być gorzej.

- Co się stało?- spytał zmartwiony Timothy. Zorientował się, że nie byli tu sami. W rogu siedział Ben z Helen, gdzie to księżniczka przysypiała dla męża na ramieniu.

- Próbował nakarmić małą. Nic nie chciała zjeść a jak coś wzięła do buzi, to od razu zwymiotowała. - wyjaśnił posępnie Ben. Teraz już było lepiej. Mała została przebrana i względnie uspokojona. Jednak dla Martina to było za wiele. A jako, że był przy kim był, to pękł. Był świadom, że żadne z nich go nie będzie oceniać i już nawet nie miał problemu z Benem.

Timothy podszedł do córki która odsunęła się już od męża i objął ją.

- Jak ona się w ogóle czuje?-  spytał. Małżeństwo nie potrafiło na to odpowiedzieć. Na początku sądzili, że było już lepiej po lekach ale teraz sami nie wiedzieli. Znowu przelewała im się przez ręce, leciało z niej niemiłosiernie a w dodatku mała nie chciała pić. To też zmieniano jej tylko kroplówki aby się nie odwodniła.

- Wyjdzie z tego, zobaczycie. Pomogą jej i niedługo wrócicie z nią do domu. - powiedział pewnie Timothy ale jakoś nikt nie potrafił uwierzyć w jego optymizm. W końcu widzieli co się działo z Alex.

Charlotte IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz