99.

30 2 1
                                    

- Nasze potworki strasznie kopią. Chyba to mała Trixie, co?- odezwał się Martin a Charlie rozpłakała się bez ostrzeżenia. Zrobił wielkie oczy ale nie rozumiał co się stało.

- Charlie?

- Chcę do Alex!- zawyła żałośnie. Ostatnimi czasy, brak swojej ukochanej córeczki, doskwierał jej niezmiernie.

Od razu objął ją mocno a ta schowała się w jego piersi. Wyła żałośnie i nie mógł jej z tym pomóc. Jemu też brak córek doskwierał coraz mocniej. Charlie czuła się okropnie i miała wrażenie, że była okropną matką. Jej mała córeczka była tam sama. O Joy się nie martwiła, była za mała aby cokolwiek z tego zrozumieć. Ale Alex? Ona wiedziała wszystko.

- Już kochanie, jeszcze trochę i ją zobaczysz.

- Moja mała dziewczynka myśli, że ją porzuciłam! Co ze mnie za matka?!- zawyła żałośnie. Martinowi serce się krajało widząc ją w takim stanie tylko co mógł na to poradzić? Wiedział, że dopóki nie zobaczy małej, nic się nie zmieni i będzie wybuchać coraz częściej. Jemu też było ciężko lecz jakoś się trzymał bo musiał.

- Na pewno tak nie myśli. Jestem pewien, że wmówiono jej, że gdzieś wyjechaliśmy i wrócimy niedługo. Nie będzie na nas zła i ucieszy się gdy znowu nas zobaczy. Daj nam tylko trochę czasu a wszystko wróci do normy. - zapewnił ją ale ona miała problem aby w to uwierzyć. Spojrzała na niego zaryczana. Widziała, że też miał łzy w oczach ale nie histeryzował tak jak ona.

- Obiecujesz?- spytała cicho.

- Przyrzekam. - odparł pewnie i cmoknął ją w czoło. Charlie dalej płakała na jego piersi lecz już spokojniej. Męczyła się ostatnimi czasy wyjątkowo szybko i to nawet takimi pierdołami.

Martin miał wrażenie, że powoli wszystko wracało do normy ale drzwi od piwnicy się otworzyły i wsadził do nich głowę Axel.

- A ta czego ryczy?- odezwał się na wejściu a król nie mógł się powstrzymać i wywrócił oczami. Charlie spojrzała na niego zapłakana.

- Nic. - wymamrotała, po czym wytarła nos rękawem bluzy. Dzisiaj było chłodno w ich piwnicy.

- Ta. Chodź ze mną. - postanowił i wyciągnął do niej rękę.

- Zostaw ją. Chociaż dzisiaj. - poprosił cicho Martin. Axel pokręcił głową.

- Nie zabieram jej po to. No chodź.

Więc Charlie chwyciła jego rękę, po czym wyszła z nim z piwnicy. Już się go nie bała. Pozostałych ludzi którzy ich porwali tak, Sally nienawidziła a Stuarta nie mogła rozgryźć. Jednak Axel wydawał się niegroźny, chociaż lekko przygłupi jak dłużej się z nim przebywało.

To też dreptała przy nim powoli i ciągle ciągała nosem. Rozejrzała się po domu i zauważyła jedno.

- Jesteśmy sami?- spytała cicho. Rudy mruknął i wprowadził ją do kuchni.

- Co się stało?- zapytał i posadził ją przy stole. Zauważył, że bluzka, którą jej dał na początku, zaczynała ją opinać. Była wielka ale nadal mu się podobała.

- Tęsknię za swoimi córeczkami. To tyle. - wyjaśniła i zagryzła usta aby nie zacząć znowu ryczeć. Axel mruknął.

- Nie wiem czy dałbym radę wychować nie swoje dziecko tak jak ty.

Charlie uśmiechnęła się do niego łagodnie.

- Gdybyś znalazł się w takiej sytuacji jak my, dałbyś radę. To u nas też nie przyszło od razu. Dopiero z czasem pokochaliśmy ją jak swoją. - wyjaśniła i skrzywiła się gdy poczuła skurcz. Wiedziała, że to nie poród ale i tak ją irytowały.

Charlotte IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz