Renesmee
W zamyśleniu spojrzałam na ścianę przede mną. Zawahałam się na moment, lekko przekrzywiając głowę i z uwagą przypatrują się delikatnemu, kwiatowemu motywowi, które starałam się odwzorować przy pomocy kolorowych farb i pędzla. Klęczałam na podłodze, w pustym wciąż pokoju, który planowałam odstąpić Jocelyne, starając się skoncentrować na zadaniu i nie zastanawiać nad tym, gdzie znajdowała się moja córka i co takiego mogłaby aktualnie robić.
Westchnęłam, po czym ostrożnie przesunęłam się wyżej, stopniowo pnąc ku górze. Wzór był skomplikowany, wzorowany na tym, który zdobił kominek w naszym rodzinnym domu w Mieście Nocy, ale potrzebowałam czegoś aż do tego stopnia czasochłonnego. Starałam się w pełni skupić na kolejnych ruchach oraz idealnie zachowanych w mojej pamięci wspomnieniach, co choć na moment pozwalało mi zapomnieć o nieprzyjemnościach. Martwiłam się o córkę, co zresztą wcale nie wydawało mi się niczym dziwnym, bo przywykłam do tego, że zawsze miałam Joce przy sobie. Była krucha, delikatna i ludzka, nawet jeśli przez większość czasu starałam się tego nie zauważać, traktując ją tak, jak Alessię i Damiena; wbrew wszystkiemu pozostawała silniejsza od człowieka, a ja chciałam ufać jej w równym stopniu, co i pozostałej dwójce moich dzieci.
Prawdziwy problem leżał w tym, co działo się z nią w ostatnim czasie. Czym innym było wypuszczenie z gniazda Alessi, skoro od dłuższego czasu przeczuwałam, że prędzej czy później zdecyduje się przenieść do Ariela. Co więcej, Ali od dawna była dorosła, chociaż nie zawsze docierało do mnie to, że moja własna córka mogłaby być... o wiele starsza ode mnie. Z Joce sprawy było o wiele bardziej skomplikowane, a ja czułam się okropnie z tym, że mogłabym tak po prostu puścić ją do takiego miejsca. Nie była szalona, a to, co działo się w ostatnim czasie... Musiało istnieć jakieś sensowne wyjaśnienie, nawet jeśli my nie potrafiliśmy go dostrzec. Chciałam mieć swoje dziecko przy sobie i sama mu pomóc, zamiast pozwalać na to, żeby szukała rozwiązania na własną rękę, powoli zaczynając wątpić w swoją poczytalność. Nie powiedziała tego wprost, ale wiedziałam, że tak właśnie było – i że mimo wszystkich zapewnień, które wraz z Gabrielem słyszeliśmy przed jej wyjazdem, w rzeczywistości była przerażona.
Gdyby sprawa zależała ode mnie, przy pierwszej okazji zabrałabym ją do domu. W gruncie rzeczy nadal mogłam to zrobić, nawet jeśli według oficjalnej wersji to Carlisle i Esme sprawowali nad Jocelyne opiekę. Nie musiałam pytać, by wiedzieć, że zrobiliby wszystko, co konieczne, gdybym tylko podjęła decyzję o tym, żeby zabrać dziewczynę z tej cholernej placówki. Być może miało to związek z moją niechęcią do wszystkiego, co miało związek z medycyną, ale mimo całej sympatii do Castiela, zaczynałam mieć do niego pretensje o to, że w ogóle wspomniał mi o Projekcie Beta. To nie on zmusił Joce do wyjazdu – to była jej decyzja, a ja naprawdę próbowałam ją uszanować – ale miałam złe przeczucia, nade wszystko marząc o tym, żeby móc zrobić... Cóż, zasadzie cokolwiek, jeśli tylko wydawałoby się sensowne.
CZYTASZ
LOST IN THE TIME [KSIĘGA VI: ŚWIATŁO] (TOM 2/2)
ФанфикElena ma wszystko - kochającą rodzinę, popularność i niezwykłą urodę. Adorowana i rozpieszczana, nigdy nie zastanawiała się nad znaczeniem uczuć i tym, jak wiele można poświęcić, by ocalić tych, których się kocha. Wszystko zmienia się, gdy na jej dr...