Claire
Seth przesunął się, stając w taki sposób, żeby móc ją osłonić. Uniosła brwi, mając wrażenie, że nawet specjalnie nie zastanawiał się nad reakcją, reagując w impulsywny, całkowicie nieprzemyślany sposób. Wyczuła, że napiął mięśnie, zresztą tak jak i ona zamierając w bezruchu, by móc nasłuchiwać i odpowiednio zareagować na ewentualne niebezpieczeństwo. Co więcej, próbował ja bronić, chociaż nie była aż tak krucha i bezradna, by bezmyślnie tkwić za jego plecami, gdyby okazało się, że coś jednak jest nie tak.
– Co jest, Star? – zapytał spiętym tonem, ale nie doczekał się żadnej reakcji.
Pies wciąż tkwił w tym samym miejscu, wydając się koncentrować na konkretnym miejscu gdzieś pomiędzy drzewami. Mimowolnie zadrżała, bezskutecznie próbując przekonać samą siebie, że wszystko jest w porządku, a zwierzę po prostu się zaniepokoiło. To wydawało się prawdopodobne, tym bardziej, że byli w pobliżu domu Renesmee i Gabriela, więc bliskość istot nadnaturalnym wydawała się czymś oczywistym.
– O rany, weźcie ją – doszedł ją znajomy głos. Odetchnęła, czując się trochę tak, jakby z ramion zdjęto jej olbrzymi ciężar. – To tylko my.
Zaczynała już przywykać do tego, że Aldero i Cammy lubili pojawiać się w najmniej oczekiwanym momencie, dzięki czemu udało jej się nie wzdrygnąć, kiedy kuzyni dosłownie znikąd pojawili się w zasięgu wzroku. Star odskoczyła, skomląc żałośnie i sprawiając wrażenie co najmniej oszołomionej tym, że dwie osoby po prostu zmaterializowały się tuż przed nią. Wycofała się, ostatecznie podbiegając do Setha i najwyraźniej oczekując pocieszenia, bo ustawiła się w sposób jednoznacznie świadczący o tym, że nie miałaby nic przeciwko temu, gdyby ten poświęcił jej trochę uwagi.
– Straszycie mi Star – obruszył się chłopak, kucając przy suczce i bez chwili wahania wyciągając ku niej rękę. Claire instynktownie cofnęła się o krok, mimo wszystko woląc zachować dystans. – Nie martw się, maleńka. Oni wszystkich drażnią – mruknął Seth i w tamtej chwili niemalże parsknęła śmiechem, zwłaszcza kiedy zauważyła wyraz twarzy Aldero.
– Dzięki!
Puściła ich uwagi mimo uszu, bardziej skoncentrowana na innej sprawie. Chociaż nie miała pewności, ostatecznie rzuciła kuzynom wymowne spojrzenie, ostatecznie decydując się przestąpić naprzód, by lepiej im się przyjrzeć.
– Co tutaj robicie? – zapytała z powątpiewaniem.
Być może zaczynała być przewrażliwiona, ale nie sądziła, by bliźniaki kręcili się po lesie bez konkretnego powodu. Co prawda w ostatnim czasie pojawiali się w domu Licavolich bardzo często, oczywiście przez wzgląd na Isabeau i Allegrę, ale mimo wszystko...
– Byliśmy u mamy – wyjaśnił jej usłużnie Cammy. Z jakiegoś powodu Claire łatwiej było uwierzyć jemu, aniżeli jego bratu. – Babcia też ma się lepiej, tak sądzę.
CZYTASZ
LOST IN THE TIME [KSIĘGA VI: ŚWIATŁO] (TOM 2/2)
FanfictionElena ma wszystko - kochającą rodzinę, popularność i niezwykłą urodę. Adorowana i rozpieszczana, nigdy nie zastanawiała się nad znaczeniem uczuć i tym, jak wiele można poświęcić, by ocalić tych, których się kocha. Wszystko zmienia się, gdy na jej dr...