Dwieście trzydzieści siedem

16 4 0
                                    

Elena

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Elena

Pierwotna reakcja była automatyczna i w najmniejszym nawet stopniu jej nie kontrolowała. Poczuła, że jej ciało napina się, a ona sama staje naprzeciwko Rafaela, zwrócona do niego plecami i nachylona w jednoznaczny, gotowy do ataku sposób ku obserwującej ich, wyraźnie wściekłej Miriam. Była gotowa zacząć walczyć, wręcz rozszarpać na kawałeczki pierwszą osobą, która wpadłaby jej w ręce. Miała ochotę zacząć krzyczeć i w jednoznaczny sposób dać intruzowi do zrozumienia, żeby trzymał się od niej z daleka – i zostawił jej krew w spokoju.

Z pewnym opóźnieniem dotarło do niej to, jaki obrót przybrały jej myśli. Puls momentalnie jej przyśpieszył, a w żołądku coś jak na zawołanie przewróciło, przez co omal nie zwróciła dopiero co przyjętej posoki. Coś we własnych myślach sprawiło, że poczuła się trochę tak, jakby na głowę ktoś wylał jej kubeł lodowatej wody. Doświadczenie samo w sobie okazało się oszałamiające, a Elena odskoczyła do tyłu, niemniej roztrzęsiona, co i na krótko po tym, jak dotarło do niej, że zaatakowała Briana.

– Elena... – usłyszała, ale energicznie pokręciła głową. Miała ochotę zakryć uszy dłońmi, by nie słuchać, zwłaszcza gdyby musiała teraz znosić wyrzuty. Już i tak czuła się okropnie. – Elena!

Wzdrygnęła się, kiedy Rafael podniósł głos, ale nie była w stanie tak po prostu go ignorować. Posłusznie spojrzała w jego stronę, nienawidząc siebie za to, że ostatecznie jej spojrzenie i tak powędrowało w stronę jego gardła. Wciąż czuła smak krwi – cudownie słodkiej, pełnej energii i tak przez nią umiłowanej, że gdyby przyszła taka potrzeba, mogłaby nawet zabić. To sprawiało, że jak na zawołanie robiło jej się słabo, a pieczenie w gardle mieszało się z torsjami, przez co sama już nie była pewna tego, jak się czuła. Drżące palce wsunęła we włosy, ciągnąc je lekko i próbując stwierdzić, jakim cudem w ogóle była w stanie utrzymać się w pionie. Niemalże czekała na moment, w którym nogi ostatecznie odmówią jej posłuszeństwa, a ona wyląduje na ziemi, ale...

Mimochodem zauważyła, że rana na jego szyi zasklepiła się, nie pozostawiając po sobie nawet śladu. Jak zwykle wyglądał dobrze, promieniejąc energią i siłą, której niejeden mógłby mu pozazdrościć. Czarne skrzydła wciąż wzbudzały w niej niepokój i fascynację, tym bardziej, że nie tak dawno unosili się dzięki nim w powietrzu. Wtedy wszystko było w porządku, tym bardziej, że jak zwykle się ze sobą przekomarzali, jej zaś zdecydowanie nie przyszłoby do głowy, że w ogóle mogłaby go zaatakować. Sama nie miała pewności, co takiego działo się z nią w ostatnim czasie i choć wiedziała, że Rafael nie podzieliłby się z nią swoją krwią, czuła, że pewne sprawy powoli zaczynają wymykać jej się spod kontroli.

Cholera, wszystko było nie tak! Jakby tego było mało, chyba zaczynała zachowywać się tak, jakby była obłąkana, a to również nie wydawało się normalne. W głowie miała mętlik, a to był zaledwie początek tego, czego doświadczała, skulona, roztrzęsiona i niezdolna do tego, żeby wykrztusić z siebie chociaż słowo.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VI: ŚWIATŁO] (TOM 2/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz