Dwieście sześć

20 4 0
                                    

Damien

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Damien

Zamarł w bezruchu, sam niepewny tego, czy jest bardziej zaskoczony, czy może zaniepokojony. Nie łatwo było zaskoczyć istotę nieśmiertelna, a jednak babci Liz bez wątpienia się to udało, o ile nie mylił się do tożsamości kobiety, która jak gdyby nigdy nic mierzyła do niego z naładowanej kuszy. Jedno było pewne: gdyby udało jej się trafić, zabolałoby, a i to tylko pod warunkiem, że nie wycelowałaby zbyt precyzyjnie. Zdecydowanie nie tego spodziewał się po wizycie w tym miejscu, przez całą drogę myśląc o spotkaniu ze staruszką, która mogłaby co najwyżej potrząść się nad Elizabeth, gdyby faktycznie zdawała sobie sprawę z tego, w jakim niebezpieczeństwie znalazła się dziewczyna.

No cóż, kobieta która zdecydowała się przywitać ich w tak niekonwencjonalny sposób, bez wątpienia dobrze wiedziała z kim ma do czynienia. W sposobie, w jaki trzymała kuszę, dało się doszukać zaskakującej wręcz wprawy i pewności siebie, którą mógłby przejawiać tylko i wyłącznie ktoś, kto w przeszłości już wielokrotnie znajdował się w podobnej sytuacji. Przyczaiła się na półpiętrze, uważnie mierząc go wzrokiem i bez wątpienia nie zamierzając wahać się nawet sekundy przed tym, żeby do niego strzelić, gdyby tylko zaszła taka potrzeba – oczywiście tylko i wyłącznie z jej perspektywy. Instynktownie napiął mięśnie, gotów przy pierwszej okazji cofnąć się do tyłu albo uskoczyć, aż nazbyt świadom tego, że wampirze zdolności z łatwością mogłyby mu pomóc w uniknięciu śmiercionośnego pocisku. Nie miał najmniejszych wątpliwości co do tego, jak na pół-wampira zadziałałby kołek wbity w serce, nie tyle przez wzgląd na wszystkie zasłyszane legendy, ale tę ludzką cząstkę, która zapewniała mu śmiertelność.

Elizabeth drgnęła, przez moment wyglądając tak, jakby z wrażenia zaraz mogła się przewrócić. Z pewnym opóźnieniem do Damiena dotarło to, że dziewczyna drżała, przez co momentalnie zapragnął otoczyć ją ramionami albo jakkolwiek chronić, choć podejrzewał, że to najgorszy z możliwych pomysłów. Jej babcia mogłaby odebrać to nieopatrznie jako próbę ataku, a to mogłoby skoczyć się naprawdę źle – i to zarówno dla niego, jak i znajdującej się w zasięgu załadowanego do kuszy bełtu Liz. Wolał nie ryzykować, nie wspominając o tym, że zdecydowanie nie postrzegał stojącej przed nim kobiety jak potencjalnego wroga, choć ta najwyraźniej sądziła coś zupełnie odwrotnego.

Okej, wszystko jest w porządku... Nic się przecież nie dzieje, pomyślał gorączkowo, machinalnie próbując sięgnąć do jej umysłu. Nie był aż tak dobry w narzucaniu innym swojej woli, jak to było w przypadku ojca, ale bez wątpienia czegoś się nauczył. Telepatia od zawsze przychodziła mu z łatwością, co wielokrotnie w przeszłości ratowało zarówno jego, jak i najbliższe mu osoby. Liczył, że i tym razem okaże się zbawienna, choć po zaciętej minie wciąż milczącej, wpatrzonej w niego kobiety, zaczął szczerze wątpić w to, czy może na cokolwiek liczyć.

– Babciu... – westchnęła Elizabeth, nie kryjąc zaskoczenia.

Zrobiła krok naprzód, nawet nie wahając się przed tym, żeby podejść bliżej. Damien nie powstrzymał się przed próbują machinalnego pochwycenia ją za rękę, niemalże w ostatniej chwili unikając fizycznego kontaktu. Zauważył, że twarz uzbrojonej kobiety wykrzywił grymas, a ona sama uniosła kuszę wyżej, po raz kolejny celując w jego stronę. Pod wpływem impulsu odskoczył do tyłu, wyrzucając obie ręce ku górze w poddańczym geście i starając się zachowywać w sposób, który nie wzbudzałby czyichkolwiek podejrzeń.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VI: ŚWIATŁO] (TOM 2/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz