Dwieście trzydzieści dziewięć

20 4 0
                                    

Jocelyne

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Jocelyne

Nie mogła spać. Przewracała się z boku na bok, bezskutecznie próbując ułożyć się na materacu i choć na moment zapomnieć o tym, co planowała wraz z Shannon i Dallasem. Wątpliwości towarzyszyły jej przez cały czas, a w efekcie niespokojnie nasłuchiwała momentu, w którym zacznie dzwonić jej komórka. Przez cały dzień czuła się źle, więc zaryzykowała nastawienie budzika, by mieć pewność, że nie prześpi godziny o której się umówili, nic jednak nie wskazywało na to, żeby w ogóle miała zmrużyć oko.

W pokoju panowała ciemność, ale to jej nie przeszkadzało. Wyostrzone zmysły sprawiały, że była w stanie bez trudu rozróżnić poszczególne kształty, noc zresztą zapowiadała się na wyjątkowo bezchmurną, skoro nawet patrząc w okno, była w stanie zauważyć migocące łagodnie gwiazdy oraz z nocy na noc coraz większy księżyc. W tamtej chwili mimowolnie pomyślała o tym, że wkrótce najpewniej wypadała pełnia, co w naturalny sposób sprawiło, że zaczęła martwić się o Alessię. Wiedziała, że jej siostra potrafiła radzić sobie z wilkołakami, ale i tak poczuła się nieswojo na myśl o tym, że Ali mogłaby się znaleźć w mrocznej twierdzy dzieci księżyca, najpewniej przez kilka ładnych godzin musząc ukrywać się w jakimś bezpiecznym miejscu, zanim doczekałaby powrotu Ariela i reszt mieszkańców Lille do normalności.

W milczeniu wpatrywała się w okno, pozwalając swoim myślom krążyć swobodnie i jednak licząc na to, że uda jej się zasnąć. Momentami miała wrażenie, że w ciemnościach dostrzega jakiś dziwny, naprzemiennie mniej i bardziej regularny kształt, ale starała się o tym nie myśleć – a zwłaszcza o tym, że mógłby przybrać ludzką postać. Nic się nie dzieje, pomyślała i zacisnęła powieki, układając się w taki sposób, żeby jasne włosy opadły jej na twarz. Zadrżała niekontrolowanie, ogarnięta niejasnym poczuciem chłodu; miała wrażenie, że temperatura w pokoju obniżyła się nagle o kilka znaczących stopni, choć to wydawało się niemożliwe. Chociaż na zewnątrz robiło się zimno, ośrodek wydawał się być wystarczająco nagrzany, by mogła pozwolić sobie na chodzenie w cieniutkiej sukience, gdyby akurat takie było jej życzenie, jednak w tamtej chwili...

Nie otwieraj oczu, pomyślała i naprawdę próbowała się do tego dostosować, ale okazało się to o wiele trudniejsze, aniżeli mogła się spodziewać. Wciąż towarzyszyło jej nieustępujące wrażenie, że ktoś ją obserwuje – przypatruje jej się przez cały ten czas, nawet na moment nie odrywając nań wzroku. To sprawiło, że zrobiło jej się jeszcze bardziej zimno, choć nie sądziła, że to w ogóle możliwe. W tamtej chwili nade wszystko pożałowała tego, że jest sama, bo będąc w domu mogła przynajmniej liczyć na to, że któreś z rodziców zawsze mogłoby się okazać chętne do tego, żeby spędzić z nią noc. Teraz była sama, przerażona i aż nazbyt świadoma tego, co mogło czaić się w mroku...

Albo raczej kto.

Nie chciała o tym myśleć, ale trudno było nie zastanawiać się nad tym, czy wrażenie, którego doświadczała, nie było przypadkiem czymś więcej prócz wytworu wyobraźni. W gruncie rzeczy mogła spodziewać się dosłownie wszystkiego, łącznie z tym, że za moment znowu usłyszy głos tamtego mężczyzny – tajemniczego samobójcy z domu na sprzedaż, który podążał za nią aż do liceum, a ostatecznie omal jej nie zabił. Oczywiście nie sądziła, by świadomie chciał doprowadzić do grobu jedyną osobę, która mogła go zobaczyć, ale liczył się efekt. Gdyby się potknęła albo pojawienie się Damiena nie zmieniło... Cóż, właściwie wszystkiego. Miała wrażenie, że to właśnie obecność brata odstraszyła jej niechcianego gościa, zapewniając jej przynajmniej chwilę upragnionego spokoju.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VI: ŚWIATŁO] (TOM 2/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz