Dwieście trzydzieści sześć

15 4 0
                                    

Elena

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Elena

To nie był dobry pomysł. Wiedziała o tym już od momentu, w którym zauważyła uśmiech Rafaela – co prawda szczery, promienny, a przy tym... niepokojąco wręcz drapieżny, choć to równie dobrze mogło być jedynie jej wrażeniem. Z drugiej strony, to uczucie równie dobrze mogło mieć związek z tym, że latanie w jego ramionach już od dłuższego czasu kojarzyło jej się tylko i wyłącznie z upadkiem, nawet jeśli kilka późniejszych prób po tamtym nieszczęsnym pocałunku, okazało się całkiem udanych.

Wsparła dłonie na biodrach, nie mogąc zapanować nad wahaniem. W teorii kluczowym pytaniem było to, czy w ogóle mu ufała, ale to wcale nie było takie proste. Nie mogła zaprzeczyć, że zaskoczył ją, choć jeden raz proponując coś, co nie było kolejnym morderczym treningiem, choć i do tych powoli zaczynała się przyzwyczajać. Chyba już całkiem dobrze szło jej utrzymywanie się na nogach albo pozostawanie w posiadaniu floretu, o ile akurat ćwiczyła z Mirą. Demonica nadal pozostawała złośliwa i dość niewybredna, kiedy chodziło o komentarze, ale i to zaczynało być znośne. Miała wrażenie, że dziewczyna pilnowała się przez wzgląd na brata, zresztą patrząc na to z drugiej strony... Elena nie chciała przyznać tego wprost, ale prawda była taka, że ona i Miriam były na swój sposób do siebie podobne.

– Powtórz to, co przed chwilą powiedziałeś – zadecydowała w końcu, poniekąd dla zyskania na czasie.

Demon uniósł brwi, obrzucając ją wymownym spojrzeniem.

– Czy to jest rozkaz? – zapytał, a ona westchnęła; mogła przewidzieć, że zareaguje w te sposób na jej ton.

– Darujmy sobie, okej? – zaproponowała pospiesznie. – Nigdy nie byłam w związku, w którym musiałabym się dostosowywać do mężczyzny – dodała, a Rafael znowu się uśmiechnął – tym razem o wiele bardziej drapieżnie i niepokojąco.

– Doprawdy? – Poszedł bliżej, jakby od niechcenia, ale i tak poczuła się zaniepokojona. Nie chodziło po prostu o to, że mogłaby bać się Rafaela, ale raczej tego, co było w stanie przyjść mu do głowy. Miała wrażenie, że uwielbiał się nad nią pastwić i to nawet teraz, kiedy byli razem. – Za moich czasów kobieta w zupełności podlegała mężczyźnie. Byłyście po to, żeby olśniewać urodą i zachwycać, ale pełne prawo należało do męża – oznajmił, a ona prychnęła.

– I może jeszcze mówisz mi to z własnego doświadczenia? – zadrwiła, nawet nie próbując zastanawiać się nad doborem słów.

Mimo wszystko poczuła się dziwnie, kiedy Rafael zaczął rozwodzić się nad małżeństwem. Nawet wzmianka o tym, że liczył sobie całe wieki, nie zrobiła na niej wrażenia, bo do tego akurat była przyzwyczajona – wiedziała o swojej rodzinie dość, by zdawać sobie sprawę z tego, że wygląd nastolatka wcale jeszcze nie świadczył o równie niewielkim doświadczeniu. Co prawda wciąż nie docierało do niej to, jak wiekowy był Rafa, a może po prostu wolała nie pamiętać o tym, jak bardzo nieprawdopodobne wydawało się to, że w ogóle zwrócił na nią uwagę. W jego oczach częściej czuła się bardziej jak możliwe do skarcenia dziecko, aniżeli pełnowartościowa kobieta – tak przynajmniej wydawało jej się przez większość czasu, póki nie brał jej w ramionach, by złożyć na wargach kolejny jakże upragniony pocałunek.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VI: ŚWIATŁO] (TOM 2/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz