Dwieście trzynaście

17 4 0
                                    

Renesmee

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Renesmee

Wyczułam, że Gabriel sztywnieje, wyraźnie zaniepokojony. Sama również instynktownie napięłam mięśnie, niespokojnie obserwując przestrzeń przed nami, by ocenić, czy którekolwiek z nas miało jakikolwiek powód do niepokoju. Zerknęłam na męża, próbując ocenić po wyrazie jego twarzy, co takiego planował, nim jednak zdążyłam wyciągnąć jakiekolwiek wnioski, chłopak wyciągnął rękę w stronę drzwiczek po swojej stronie, by po chwili otworzyć je i wysiąść na zewnątrz. Nie czekając na to, aż spróbuje zasugerować mi pozostanę w aucie, pośpiesznie zrobiłam to samo, dla pewności nie zamykając za sobą samochodu, by w razie potrzeby móc błyskawicznie wrócić do środka. Co prawda zdawałam sobie sprawę z tego, że każdy wampir był o wiele szybszy od jakiegokolwiek pojazdu mechanicznego, ale nie byłam w stanie wyobrazić sobie, że którakolwiek nieśmiertelna istota byłaby na tyle uparta, żeby gonić nas również w chwili, w której wrócilibyśmy na zakorkowaną, główną drogę, więc dostęp do samochodu stanowił dla mnie swego rodzaju okoliczność uspokajającą.

Zmrużyłam oczy, próbując wykorzystać pełnię swoich wyostrzonych zmysłów i stwierdzić, kogo tak naprawdę mamy przed sobą. Gdyby nie oczy oraz to, że nie słyszałam nawet najcichszego bicia serca, być może uznałabym, że jednak udało nam się trafić na Isabeau, nic jednak nie wskazywało na to, żeby wampirzyca była gdzieś w pobliżu. Istota, która nas obserwowała, bez wątpienia była... bardziej „tradycyjnym" nieśmiertelnym, podobnym do moich najbliższych, z tą tylko różnicą, że zdecydowanie nie żywiła się krwią zwierząt. To wystarczyło, żeby podsycić mój niepokój, bo choć przywykłam do spotkań z mniej cywilizowanymi istotami ciemności, instynkt jak zwykle sprawiał, że wolałam trzymać się od obcych na dystans. W moich żyłach krążyła osoka, co swobodnie mogło sprawić, że ktoś kiedyś uznałby mnie za potencjalną ofiarę, koncentrując się przede wszystkim na tej ludzkiej cząstce mojej osobowości, a to zdecydowanie nie skończyłoby się dobrze. Co więcej, miałam dość okazji, żeby przekonać się, że zasada ograniczonego zaufania, sprawdzała się w każdej sytuacji, dlatego wolałam zachować ostrożność, tym bardziej, że na tę chwilę wszystko wskazywało na to, że mogliśmy przeszkodzić komuś w polowaniu.

Raz jeszcze spojrzałam na Gabriela, przez moment mając ochotę okrążyć samochód i dla pewności znaleźć się przy nim. Wiedziałam, że był głodny, co w najgorszym wypadku mogło okazać się problematyczne, zwłaszcza gdyby doszło do walki. Nie chciałam brać pod uwagę najgorszego, ale...

Ruch przede mną sprawił, że chcąc nie chcąc oderwałam wzrok od męża, na powrót skupiając się na intruzie. Sylwetka stała się wyraźniejsza, kiedy wampir stwierdził, że jednak może do nas podejść, dzięki czemu w końcu miałam okazję mu się przyjrzeć. Jeszcze zanim dostrzegłam jego twarz, z miejsca zorientowałam się, że to mężczyzna – budowa ciała mówiła sama za siebie. W następnym momencie dotarło do mnie, że bez wątpienia był przystojny, co również nieszczególne mnie zaskoczyło, bo wampiry miały to do siebie. Z drugiej strony, coś w rysach jego twarzy mnie zaintrygowało, kojarząc mi się z Licavolimi. Nie chodziło o to, że mógł być do nich tak uderzająco podobny, by wyglądać jak kolejny członek rodziny, ale o swego rodzaju egzotykę w wyglądzie – coś, co było właściwe dla Włochów albo Francuzów, a przynajmniej tak mi się wydawało. Miał ciemne włosy, mocno kontrastujące z jego bladą skórą, choć w jego przypadku efekt nie był aż tak niepokojący, jak to bywało z moim mężem.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VI: ŚWIATŁO] (TOM 2/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz