Dwieście czterdzieści osiem

20 4 0
                                    

Claire

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Claire

Wpatrywała się w drzwi, przez moment wahając się nad tym, czy powinna je otworzyć, czy może zaczekać na pojawienie się Gabriela albo Renesmee. To był ich dom, więc przynajmniej teoretycznie powinni mieć kontrolę nad tym, kto i dlaczego znajdował się w środku, może pomijając ten jeden, jedyny raz, kiedy mama wpuściła tego wampira, Sage'a. Nie miała pewności, skąd brał się niepokój, który odczuwała, a który nagle przybrał na sile, ale z drugiej strony...

Aż wzdrygnęła się, kiedy Rufus tak nagle przemknął tuż obok niej. Rzuciła mu pełne powątpiewania spojrzenie, ale w odpowiedzi jedynie wywrócił oczami. Nie wydał jej się spięty, choć dopiero po kilku sekundach dotarło do niej to, dlaczego taki był – w końcu trudno było się przejmować, skoro w powietrzu sama była w stanie wyczuć słodki zapach ludzkiej krwi. W tamtej chwili również powinna była się rozluźnić, jednak nic podobnego nie miało miejsca, tym bardziej, że nie na co dzień ktoś decydował się dobijać z aż takim uporem.

– Jeśli to twoi kuzyni robią sobie żarty, to przysięgam, że... – zaczął wampir, ale przynajmniej nie próbował skończyć.

Ostrożnie podeszła bliżej, sama niepewna tego, co chciała w ten sposób osiągnąć – kogoś chronić, poczuć się bezpieczniej czy po prostu lepiej widzieć. Nie odezwała się nawet słowem, przynajmniej do momentu, w którym tata jednak zdecydował się otworzyć drzwi i wszystko stało się jasne. Jeszcze na ułamek przed tym przeczuwała, że wcale nie będzie miała do czynienia z Aldero, Cammy'm czy nawet Issie, chociaż obecność tej ostatniej również przyszła jej do głowy.

Nie, to była Liz.

Miała okazję widzieć dziewczynę zaledwie kilka razy, ostatni raz podczas imprezy z okazji Halloween, o ile którekolwiek z jej późniejszych wspomnień można było uznać za choć w niewielkim stopniu praktyczne. Tak czy inaczej, nawet jeśli przyjaciółka Eleny już wcześniej prezentowała się dość marnie, to wydawało się niczym w porównaniu z tym, jak wyglądała w tamtej chwili. W zasadzie Claire nie miała pewności, co zaskoczyło ją bardziej: bladość skóry, przerażenie w oczach czy może to, że dziewczyna była we krwi – nie swojej, jak po chwili do niej dotarło, ale to chyba było bardziej przerażające. Wyglądała tak, jakby cudem udało jej się uciec z jakiejś krwawej batalii i tylko przypadek oraz odrobina wątpliwego szczęścia sprawiały, że do tej pory nie wylądowała na podłodze.

Pomimo przerażenia i tego, że – przynajmniej teoretycznie – najpewniej zdawała sobie sprawę z tego, że przyszła do domu, gdzie mogła spodziewać się tylko i wyłącznie wampirów, nawet nie zwróciła uwagi na obecność Rufusa. Jedynie spojrzała na niego w dziwny sposób, początkowo jakby nie dowierzając, a ostatecznie najwyraźniej dochodząc do wniosku, że tak naprawdę jest jej wszystko jedno, kogo i dlaczego ma przed sobą. Claire uniosła brwi, bo tata również sprawiał wrażenie co najmniej skonsternowanego, choć w jego przypadku panowanie nad emocjami nie było niczym szczególnym – kto jak kto, ale ona wiedziała, że panowanie nad sobą opanował do perfekcji, przynajmniej w teorii. Mimo wszystko zamierzała podejść bliżej, by jakkolwiek zareagować, nim jednak zdążyła zrobić cokolwiek, Liz bezceremonialnie przepchnęła się tuż obok naukowca. wydając się mniej obawiać przebywania pod jednym dachem nawet z obcym nieśmiertelnym niż tkwić na zewnątrz.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VI: ŚWIATŁO] (TOM 2/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz