Jocelyne
Poczuła szarpnięcie – gwałtowne i na tyle silne, że przez moment miała wrażenie, iż za moment wyląduje na posadzce. Chwilę później gorąco, które przez cały ten czas rozlewało się po całym jej ciele, ostatecznie zniknęło. Nie wyczuła, w którym momencie Within spełniła sobie przepowiednie, po prostu zrywając kryształ z szyi, ale to nie miało znaczenia. Wiedziała jedynie, że efekt był natychmiastowy, a ona poczuła się tak, jakby ktoś nagle odłączył ją od zasilania, odbierając wszelakie siły.
Szepty ucichły, jakby ucięte nożem. Cisza, która ostatecznie zapanowała, miała w sobie coś ogłuszającego, ale i tak była lepsza od bólu i dziesiątek nawoływań. Jocelyne z jękiem oparła czoło o chłodną posadzkę, próbując w ten sposób sobie ulżyć i zapanować nad wciąż powracającymi mdłościami. Próbowała przekonywać samą siebie, że wszystko jest już w porządku, ale to było niczym wierutne kłamstwo, z którego doskonale zdawała sobie sprawę. Gdyby wszystko dało się rozwiązać ot tak, wtedy byłoby dużo łatwiej.
Śmiech Within przyprawił ją o dreszcze, niepokojąc bardziej niż cokolwiek innego, co do tej pory zdarzało jej się słyszeć. Czuła, jak demonica odzyskuje kontrolę, rosnąc w siłę i w ułamku sekundy będąc w stanie pokazać to, na co tak naprawdę było ją stać. Uciekaj, pomyślała w przypływie paniki, ale nie ruszyła się z miejsca, zbytnio oszołomiona, by przynajmniej próbować wstać. Ciało raz po raz ją zawodziło, a napięte do granic możliwości mięśnie drżały, coraz silniej pulsując bólem. Miała ochotę zwinąć się w pozycji embrionalnej i w ten sposób przeczekać wszystko to, co dopiero miało nastąpić, jednak jakaś jej cząstka wciąż podpowiadała Jocelyne, że to najgorsze z możliwych rozwiązań.
Głośny trzask zmusił ją do otwarcia oczu. Poczuła, że ziemia drży w posadach, a powietrze wręcz pulsuje energią – inną niż ta, którą wykorzystywała, a przy tym nie mniej niebezpieczną. Z wysiłkiem spróbowała wesprzeć się na rękach, po fakcie samej sobie nie potrafiąc wytłumaczyć tego, jakim cudem jej się to udało. Niespokojnie rozejrzała się dookoła, próbując znaleźć wyjście, ale nie potrafiła się skoncentrować, zwłaszcza gdy zauważyła, co takiego działo się wokół niej.
Nie widziała Within, ale potrafiła wyczuć obecność demonicy. Miała wrażenie, że ta jest dosłownie wszędzie – że wypełnia drżące powietrze, wręcz emanując gniewem i mocą, które kumulowały się w niej przez cały ten czas, by ostatecznie znaleźć ujście. Sądziła, że kiedy pozwoliła kobiecie przejąć kontrolę, ostatecznie zdołała uwolnić się od szeptów i tego metafizycznego, niebezpiecznego świata, który pozwolił jej poznać kryształ, ale szybko przekonała się, że to błąd, a Within doprowadziła do czegoś zupełnie odwrotnego. Niemalże poczuła, jak granica pomiędzy tymi dwoma światami – dla niej już i tak wystarczająco cienka, by mogła się między nimi poruszać – ostatecznie znika, zupełnie jakby nigdy nie istniała.
Tym razem ich zobaczyła i to wystarczyło, żeby utwierdziła się w przekonaniu, że powinna uciekać.
Dotychczas miała wrażenie, że salę wypełnia energia, ale to nie było to. W zamian zobaczyła ni mniej, ni więcej, ale ciemność – przypominającą czarna mgłę, pulsującą i pełzającą we wszystkie możliwe strony. Wiła się tuż przy ziemi, stopniowo zajmując coraz większą powierzchnię. Wydawała się pochłaniać wszystko, szukają czegoś, co mogłaby pochłonąć – niebezpieczna, zła i... tak bardzo głodna. Co prawda trzymała się od niej z daleka, a Jocelyne odniosła wrażenie, że znajduje się w samym środku jakiejś ochronnej bańki. Cokolwiek się działo, przynajmniej tymczasowo nie dotyczyło jej, ale mimo wszystko...
CZYTASZ
LOST IN THE TIME [KSIĘGA VI: ŚWIATŁO] (TOM 2/2)
FanfictionElena ma wszystko - kochającą rodzinę, popularność i niezwykłą urodę. Adorowana i rozpieszczana, nigdy nie zastanawiała się nad znaczeniem uczuć i tym, jak wiele można poświęcić, by ocalić tych, których się kocha. Wszystko zmienia się, gdy na jej dr...