Dwieście pięćdziesiąt trzy

16 5 0
                                    

Rufus

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Rufus

Nie podobało mu się to. Cholernie mu się nie podobało, ale już dawno przekonał się, że kiedy w grę wchodzili Licavoli, jakiekolwiek uwagi i logiczne argumenty przestawały mieć rację bytu. To było do przewidzenia również tym razem, więc chcąc nie chcąc zdecydował się milczeć, po cichu licząc na to, że najzwyczajniej w świecie nikogo nie znajdą. Nie chodziło o to, że w jakimkolwiek stopniu obawiał się Isabeau, bo ta nie jawiła mu się jako żadne wyzwanie; problem leżał raczej w tym, że jej rodzeństwo nie potrafiło pojąć tego, co tak naprawdę oznaczało to, że dziewczyna mogłaby odrzucić człowieczeństwo. Co więcej, drażnienie telepatki w takim stanie, mogło spokojnie doprowadzić do zniszczenia nawet całej dzielnicy, a to też żadnemu z nich nie było specjalnie na rękę.

No cóż, to nie był jego problem, a jedynym powodem, dla którego w ogóle zdecydował się towarzyszyć tej dwójce, było bezpieczeństwo Layli. Kiedyś wierzył w to, że każda kolejna osoba, którą się kochało albo przynajmniej na której zaczynało zależeć, czyniła słabszym, teraz z kolei był tego całkowicie pewien. Chciał chronić obie – i Laylę, i Claire – a to niejednokrotnie zmuszało go do podejmowania decyzji, których w innym wypadku zdecydowanie nie wziąłby pod uwagę. Egoizm był o wiele łatwiejszy, ale Rufus zdawał sobie sprawę z tego, że spóźnił się o dobry wiek, by mieć szansę wrócić do wcześniejszego, prostszego stanu rzeczy... I jeśli miał być ze sobą szczery, zdecydowanie tego nie chciał.

Zerknął na skupioną, uważnie rozglądającą się dookoła Laylę. Był w stanie wyczuć jej napięcie, a także to, jak wiele energii wkładała w próbę interpretowania tego, co podobno czuła, a co miało ułatwić jej znalezienie siostry. Wydawała się podenerwowana zwłaszcza teraz, kiedy już zmusiła brata do zatrzymania samochodu, zostawienia go w dość podejrzanie wyglądając okolicy i wejścia w słabo oświetloną, najpewniej ślepą uliczkę. Taki widok nie robił na nim wrażenia, tym bardziej, że jeszcze w Mieście Nocy sam doceniał ciszę, która panowała w tych najrzadziej uczęszczanych rejonach miasta, ale i tak poczuł się co najmniej dziwnie. Może się nie znał, ale Isabeau nie wyglądała mu na kogoś, kto lubił udzielać się w nieco bardziej eleganckiej wersji slumsów, choć równie dobrze również ta kwestia mogła ulec zmianie, kiedy kapłanka ostatecznie się załamała.

– W pobliżu prawie na pewno jest jakiś bar... – Layla zamilkła, po czym rzuciła bratu wymowne spojrzenie. – Myślisz o tym samym, co i ja?

– Taa... – mruknął Gabriel, podejrzliwie mrużąc oczy i bynajmniej nie wyglądając na zachwyconego.

Rufus wywrócił oczami, po czym jakby od niechcenia spojrzał na rodzeństwo.

– Coś znowu mnie ominęło? – zniecierpliwił się.

W porządku, może w wielu kwestiach sam niewiele im ułatwiał, często pomijając wyjaśnienia, które z jakiegoś powodu wydawały mu się nieistotne, ale to jeszcze nie znaczyło, że musieli zachowywać się tak samo. Jeśli to miała być jakaś forma zemsty, to naprawdę nieudana, a przynajmniej tak mu się wydawało.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VI: ŚWIATŁO] (TOM 2/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz