Dwieście dwadzieścia dziewięć

23 4 0
                                    

Jocelyne

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Jocelyne

Sama nie była pewna, czy powinna się śmiać, czy może płakać. Początkowo nie wierzyła w to, ze Dallas faktycznie zamierza zachowywać się jak dzieciak, jak gdyby nigdy nic proponując jej grę w koszykówkę. Zmieniła zdanie dopiero kiedy chcąc nie chcąc znalazła się wraz z nim na boisku, obserwując jak odbija piłkę – całkiem wprawnie swoją drogą, co chyba znaczyło, że nie robił tego po raz pierwszy. Wciąż nie miała pewności, jakich zasad powinna oczekiwać i co takiego chłopak planował, dlatego obserwowała go biernie, nie reagując do momentu, w którym nie zdecydował się zwrócić na nią uwagi.

– Panie przodem – zaproponował, rzucając piłkę w jej stronę, tym razem z o wiele większym wyczuciem niż na początku.

Zdołała ją pochwycić, ale i tak nie od razu zareagowała, po prostu stojąc w bezruchu i bezmyślnie wodząc wzrokiem to w stronę Dallasa, to znowu zawieszonego kilka metrów nad ziemią kosza. Dopiero naglące spojrzenie chłopaka dało jej do zrozumienia, że najpewniej oczekiwał tego, że spróbuje rzucić do celu, więc ostatecznie spróbowała się dostosować. Wbiła wzrok w obręcz i – raz po raz powtarzając sobie przy tym, że nie wolno jej wykorzystywać charakterystycznych dla nieśmiertelnych zdolności – wyrzuciła obie ręce przed siebie, na oślep ciskając piłką do kosza.

Usłyszała głuchy dźwięk, który wydała z siebie kula przy spotkaniu z obręczą, ostatecznie odbijając się od niej i z powrotem lądując na boisku. Zauważyła, że Dallas wywrócił oczami, po czym pobiegł po symbol jej męki, wracając do niej nie będąc w stanie powstrzymać się przed wygłupami. Miała ochotę na niego warknąć, kiedy jak gdyby nigdy nic zaczął poruszać się slalomem, dla lepszego efektu przerzucając piłkę z jednej ręki do drugiej albo jakby od niechcenia kozłując nią za plecami. Nie była pewna, czy po prostu chciał się popisać, to zresztą wydawało jej się najmniej istotne w sytuacji, w której chciała z nim porozmawiać.

– Dallas! – ponagliła.

Nie przejął się w jakiś widoczny sposób, z wolna i jakby od niechcenia podchodząc bliżej. Założyła ramiona na piersiach, próbując dać mu do zrozumienia, że wcale nie była zadowolona z przebiegu spotkania, jednak i to nie zrobiło na nim wrażenia.

– Daj, pokażę ci – zaproponował, zamaszystym gestem wyciągając piłkę w jej stronę. – To naprawdę nie jest takie trudne.

Otworzyła i zamknęła usta, przez dłuższą chwilę mając wrażenie, że chłopak najzwyczajniej w świecie sobie z niej żartował. W efekcie sama nie była pewna, co takiego podkusiło ją do tego, żeby jednak przyjąć ofiarowany jej przedmiot i raz jeszcze skoncentrować się na koszu. Wyczuła ruch za plecami, kiedy Dallas zajął miejsce tuż za nią, po raz kolejny oszałamiając ją swoją bliskością, ciepłem i odruchami, jakie wyzwalał w niej, kiedy w nieświadomy sposób zaczynał podsycać odczuwane przez dziewczynę pragnienie.

Jego dłonie znalazły się na jej własnych, czym skutecznie zaskoczył ją do tego stopnia, że aż zamarła w bezruchu, mimowolnie poddając się wszystkiemu, co próbował zrobić. Pozwoliła na to, żeby uniósł jej ręce, pomagając przyjąć odpowiednią pozycję i unieś piłkę na wysokość, która musiała być odpowiednia. Nie odezwała się nawet słowem również wtedy, kiedy – wciąż znajdując się zdecydowanie zbyt blisko – ruchem dał jej do zrozumienia, kiedy i w jaki sposób ma ponowić rzut. Podporządkowała mu się, ostatecznie posyłając piłkę prosto do celu – gładko weszła w obręcz, by po chwili z charakterystycznym już, głuchym uderzeniem wylądować na ziemi.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VI: ŚWIATŁO] (TOM 2/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz