Dwieście czterdzieści trzy

20 4 0
                                    

Elena

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Elena

Lawrence wyglądał na opanowanego – przynajmniej na pierwszy rzut oka. Elena nie miała pewności, co takiego ten wampir miał w sobie, ale za każdym razem, kiedy go widziała, nie mogła nadziwić się temu, jak niewiele potrzebował, żeby zapanować nad emocjami. Obserwował, uśmiechał się cynicznie i to sprawiało, że sama nie była pewna, jak powinna odbierać jego zachowanie czy prośbę z którą zwrócił się do Miry.

Sama zainteresowana spojrzała na byłego pastora z powątpiewaniem, sprawiając wrażenie kogoś, kto wciąż wahał się nad tym, jak powinien zareagować: wybuchnąć śmiechem, posłuchać czy może od razu zrobić komuś krzywdę. Najmniej istotne było już nawet to, że ta dwójka mogłaby się znać, tym bardziej, że Elena już zdążyła się zorientować, że jej dziadek nie należał do świętych, w niczym nie przypominając opanowanego syna. Ale mimo wszystko Lawrence po raz kolejny wydawał się o nią troszczyć, a w ten sposób zdecydowanie nie zachowywał się ktoś, kogo mogłaby uważać za złego, nawet jeśli nie mogła zaprzeczyć, że przeszłość nieśmiertelnego pozostawiała wiele do życzenia. Wciąż nie znała szczegółów, tym bardziej, że rodzice nie byli chętni mówić o tym z członków rodziny, ona z kolei zbytnio obawiała się tego, że przynajmniej powie za dużo, gdyby spróbowała z nimi o tym porozmawiać.

Och, jakie to właściwie miało znaczenie? Zarówno ona, jak i jej kuzynostwo, zawdzięczali L. dość, by mogło się to okazać kłopotliwe. Co więcej, po ostatniej rozmowie sama doszła do wniosku, że unikanie go i próbowanie udawać, że mogłaby darzyć go nienawiścią czy jakąkolwiek formą niechęci, najzwyczajniej w świecie nie wchodzi w grę. Chciał szansy, a ona zamierzała mu ją dać, chociaż do tej pory... szło jej to dość opornie – i to bynajmniej nie dlatego, że tego nie chciała. Po prostu trudno było zdecydować się na jakiekolwiek spotkanie, skoro cały wolny czas poświęcała Rafaelowi, bezwiednie ignorując wszystkich wokół. Teraz mogła to naprawić, zaczynając od spotkania z Liz, ale zdecydowanie nie wyobrażała sobie tego w taki sposób.

– On tak na poważnie? – zapytała Mira, rzucając Elenie konspiracyjne, niemalże przyjazne spojrzenie, które w jakimś stopniu ją zaskoczyło. Czasami sama nie była pewna czy demonica naprawdę ją tolerowała, czy może robiła to wyłącznie przez wzgląd na Rafaela. – Jakie to urocze! – zadrwiła.

– Mogłabyś przestać? – zniecierpliwiła się.

To nie było zabawne, przynajmniej z jej perspektywy. Co prawda Lawrence nie wzbudzał w niej niepokoju, ale to jeszcze nie znaczyło, że miała ochotę się przed kimkolwiek tłumaczyć. Swoją drogą... Jak bardzo poirytowany byłby Rafael, gdyby coś stało się jego siostrze?

I naprawdę wierzysz w to, że to Miriam byłaby najbardziej poszkodowana?, pomyślała z powątpiewaniem, chociaż to wcale nie musiało być takie oczywiste. Wiedziała, że L. potrafił walczyć i to może nawet niewiele gorzej od skrzydlatej nieśmiertelnej. Inną kwestią pozostawało to, że niekoniecznie była zachwyconą perspektywą tego, że ta dwójka mogłaby rzucić się sobie do gardeł, na dodatek na jej oczach.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VI: ŚWIATŁO] (TOM 2/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz