Elena
Miała wrażenie, że jest na dobrej drodze do tego, żeby postradać zmysły. Próbowała znaleźć sobie jakieś zajęcie, ale nic sensownego nie przychodziło jej do głowy, a jedynym, co była w stanie zrobić, pozostawało bezsensowne krążenie tam i z powrotem. Widok małego pokoju zaczynał przyprawiać Elenę o objawy klaustrofobii, sprawiając, że ledwo była w stanie oddychać, nie wspominając o uspokojeniu myśli. Marzyła o tym, żeby pójść w ślady Jocelyne i spróbować zasnąć, by móc przespać całe to szaleństwo, ale zarazem zdawała sobie sprawę z tego, że to nie będzie możliwe. Cóż, gdyby sprawy faktycznie były takie proste do rozwiązania, w ogóle nie miałaby problemów.
Claire milczała, skupiona na książce. Elena mogła się tego spodziewać, już przyzwyczajona do tego, że to chyba ulubione zajęcie tej z jej kuzynek oraz Damiena. Nie pojmowała, jak dziewczyna mogła być w stanie zachować spokój, ale z drugiej strony, nikt tak naprawdę nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji. Chronili ją, podejrzewając, że właśnie podczas balu mogłoby dojść do spełnienia wciąż niejasnej wizji Isabeau, ale to wcale nie musiało być takie proste. Prawa była taka, że w każdej chwili mogło się okazać, iż to któreś z nich będzie potrzebowało pomocy, bo niejako pozwoliła im pójść na uroczystości, które z równym powodzeniem mogły okazać się śmiertelne.
Nerwowo zacisnęła dłonie w pięści, coraz bardziej zaniepokojona. Nie powinna była tego robić i doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Chciała chronić Rafaela i Mirę, bezskutecznie szukając sposobu na to, by dokonać tego bez narażania rodziny, ale najpewniej właśnie zawiodła. Czuła to całą sobą, mając poczucie tego, że właśnie skończył im się wszystkim czas. Podejrzewała, że być może przesadza, w nerwach doszukując się w sytuacji czegoś o wiele bardziej skomplikowanego, aniżeli ta była w rzeczywistości, ale co tak naprawdę mogła zrobić? Teraz żałowała, że milczała przez tyle czasu, być może jeszcze przed wyjazdem do Volterry musząc przynajmniej ostrzec resztę przed tym, że w tym mieście obecna była Isobel – skryta pod inną postacią, co czyniło ją tym bardziej niebezpieczną. Powinna była, ale...
Krzyk Jocelyne wyrwał ją z zamyślenia, omal nie przyprawiając o zawał serca. Aż podskoczyła, po czym błyskawicznie obejrzała się na kuzynkę, by przekonać się, że wystraszona dziewczyna siedziała na łóżku, drżąc i załzawionymi oczami wpatrując się w przestrzeń. Już od chwili powrotu z twierdzy, kiedy to musiała zrezygnować ze spotkania z Aro, niezdolna wytrwać w miejscu, gdzie w przeszłości dokonano tak wielu mordów, zachowywała się nieswojo. Co prawda w przypadku kogoś, kto widział umarłych, takie rozwiązanie nie było aż tak zaskakujące, ale w obecnej sytuacji sprawy zaczynały się komplikować.
Chciała coś powiedzieć, ale ostatecznie zrezygnowała, widząc jak Claire w ułamku sekundy dopada do kuzynki, pozwalając żeby ta wpadła jej w ramiona. Elena westchnęła, po czym oparła się plecami o parapet, w pamięci wciąż mając liczne przebudzenia właśnie przez to, że Joce dostawała niemalże ataku paniki. Jedno z nich szczególnie zapadło jej w pamięć, być może dlatego, że wtedy po raz pierwszy śniła o lustrzanej sali. Choć to odkrycie ją zaskoczyło, przekonała się, że jakimś cudem pamięta ten moment – odległy, zamazany, ale jednak wciąż obecny sen, który przerażał ją do tego stopnia, by zapragnęła jak najszybciej wyrzucić go z pamięci.
CZYTASZ
LOST IN THE TIME [KSIĘGA VI: ŚWIATŁO] (TOM 2/2)
FanfictionElena ma wszystko - kochającą rodzinę, popularność i niezwykłą urodę. Adorowana i rozpieszczana, nigdy nie zastanawiała się nad znaczeniem uczuć i tym, jak wiele można poświęcić, by ocalić tych, których się kocha. Wszystko zmienia się, gdy na jej dr...