Elena
Nerwowo spoglądała to na Rafaela, to znów na Miriam. Oboje milczeli, każde najpewniej z innego powodu, a przynajmniej tak było do momentu, w którym zauważyła, jak na ustach demona z wolna pojawia się nikły, drapieżni uśmieszek. Serce momentalnie zabiło jej szybciej, chyba jedynie cudem nie wyrywać się z piersi, tym bardziej, że pomimo wątpliwości, w kilka zaledwie sekund uprzytomniła sobie, co takiego najpewniej chodziło Rafie po głowie.
– Nie... Nie, do cholery, nie! – oznajmiła nieznoszącym sprzeciwu tonem, ale jej reakcja nie zrobiła na nieśmiertelnym najmniejszego nawet wrażenia. – Ani mi się waż przynajmniej sugerować, że...?
– Po co mam cokolwiek mówić, skoro dobrze widzę, że się rozumiemy? – zapytał ze spokojem, jak gdyby nigdy nic decydując się wejść jej w słowo. – Poza tym... O co chodzi, Eleno? Przecież sama pomyślałaś o tym samym – dodał, a ona prychnęła.
Wpatrywała się w niego, w tamtej chwili sama niepewna tego czy powinna się śmiać, czy może płakać. Cholera, żartował sobie z niej? Cóż, gdyby go nie znała, a jego poczucie humoru nie pozostawiało tak wiele do życzenia, pewnie nawet by w to uwierzyła. Nie, święty i perfekcyjny do bólu demon nie mógłby sobie pozwolić na jakiekolwiek żarty, zwłaszcza w takiej sytuacji. Co prawda była gotowa stwierdzić, że mimo wszystko świetnie się bawił – nie tyle jej kosztem, co Aldero, bo to o nim pomyślała w naturalny sposób – ale mimo wszystko...
Cholera, nie mogła na to pozwolić! Nie rozmawiała z kuzynem od chwili, w której przyłapał ją z Rafą i wyznał swoje uczucia, ale tak było prościej dla nich oboje. Wiedziała, że takie wzajemnie unikanie się mogło wydawać się dziecinne, ale co innego mogłaby zrobić? Nie chciała kłótni, a tym bardziej ryzyka związanego z tym, jak Al mógłby zareagować na którekolwiek z jej słów. Już i tak dość go zraniła, co prawda ze wzajemnością, ale to nie zmieniało faktu, że to pewnych rzeczy nigdy nie powinno było dość – ona zaś doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Co więcej, taki system był dla wszystkich bezpieczniejszy, bo nawet pomimo poznania prawdy, mogła trzymać Aldero od tego wszystkiego z daleka, a właśnie to było dla niej najważniejsze.
No cóż, Rafael tego nie rozumiał – albo po prostu nie chciał rozumieć.
– Hm... Coś mnie ominęło? – zapytała z zaciekawieniem Miriam, ale oboje puścili jej pytanie mimo uszu.
– Rafael...
Demon potrząsnął głową.
– To ma najwięcej sensu, jak sądzę – oznajmił z powagą, przynajmniej próbując udawać, że wcale nie widzi w perspektywie podręczenia Aldero niczego nadzwyczajnego albo zabawnego. Tym lepiej, bo naprawdę miała ochotę mu przyłożyć. – Wydawał się naprawdę zdeterminowany, żeby cię chronić... I całkiem dobrze walczy, choć to naturalnie na nic mu się zda w starciu ze mną – przyznał, a Elena prychnęła. Serio, mistrzu?! – Jeśli już muszę się na kogoś zdecydować, wolałbym, byś znalazła się w dobrych rękach.
CZYTASZ
LOST IN THE TIME [KSIĘGA VI: ŚWIATŁO] (TOM 2/2)
FanfictionElena ma wszystko - kochającą rodzinę, popularność i niezwykłą urodę. Adorowana i rozpieszczana, nigdy nie zastanawiała się nad znaczeniem uczuć i tym, jak wiele można poświęcić, by ocalić tych, których się kocha. Wszystko zmienia się, gdy na jej dr...