Jocelyne
Zaczynała mieć dość ciągłych przebudzeń i dezorientacji, która ogarniała ją za każdym razem, kiedy próbowała otworzyć oczy. Tym razem przyszło jej to łatwiej, być może dlatego, że pamiętała, co wydarzyło się na krótko przed utratą przytomności. Chociaż wciąż miała problem z tym, żeby zebrać myśli i zrozumieć, co tak naprawdę działo się wokół niej, zdołała unieść powieki. Wiedziała, że znowu leży, tak jak i za pierwszym razem znajdując się na czymś niewygodnym, jednak tym razem nie zrobiło to na niej najmniejszego nawet wrażenia.
Spróbowała się poruszyć, ale to okazało się trudne. Wciąż czuła pulsujący ból w karku, ale kiedy spróbowała unieść rękę, żeby sprawdzić, co może by tego przyczyną, przekonała się, że nie jest do tego zdolna. Dopiero w tamtej chwili dotarło do niej, że nie jest w stanie się poruszyć i że coś z siłą zaciska się na jej nadgarstkach i kostkach. Skrzywiła się, instynktownie planując przywołać moc, żeby móc się oswobodzić, ale również to okazało się niemożliwe. Miała wrażenie, że coś ją blokuje, uniemożliwiając wyrzucenie energii poza ciało, przez co nawet gdyby chciała, nie byłaby zdolna do walki.
Srebro, usłyszała w głowie znajomy już głos. Nie lubimy go równie mocno, prawda?, zapytała Within.
Jocelyne zadrżała niekontrolowanie, co najmniej zaniepokojona perspektywą tego, że demonica wciąż mogłaby wnikać do jej umysłu. Poczuła chłód, ale nie potrafiła stwierdzić, czy miał związek ze strachem, czy tym, że nieśmiertelna znajdowała się niepokojąco blisko. Spróbowała się rozejrzeć, ale to było trudne, skoro właściwie nie była w stanie przekręcić ciała, ani nawet ułożyć się w jakiejkolwiek wygodniejszej pozycji. Taki stan rzeczy wystarczył, żeby wzbudzić w Joce niepokój, sprawiając, że w pierwszym odruchu szarpnęła się, próbując zerwać krępujące ją więzy, jednak szybko kazało się to niemożliwe.
W takim wypadku Within musiała mówić prawdę. Jocelyne nie miała pojęcia, dlaczego demonica w ogóle zdecydowała się ją uświadomić, ale wcale nie poczuła się dzięki temu lepiej. Wręcz przeciwnie – czuła narastającą z każdą kolejną sekundą panikę, chociaż zarazem czuła się zbyt oszołomiona, by w pełni jej się poddać.
Rosa...?, pomyślała, ale nie otrzymała odpowiedzi. Within musiała ją słyszeć, ale najwyraźniej nie zamierzała wchodzić w jakiekolwiek dyskusje, wtrącając się wyłącznie w chwilach, w których uważała to za słuszne. To było kolejną rzeczy, której Jocelyne nie rozumiała, tak jak i tego, czego tak naprawdę oczekiwali od niej Ron i Julie. Po tym, jak potraktowała ją ta druga, Joce tym bardziej czuła chęć, żeby ich wszystkich pozabijać, jeśli to okazałoby się jedynym rozwiązaniem, by mogła się uwolnić. Chciała uciekać, ale raz po raz działo się coś, co skutecznie krzyżowało jej plany, a to... mogło skończyć się naprawdę źle.
Potrzebowała dłuższej chwili, żeby skoncentrować się na tyle, by ocenić gdzie tym razem się znajdowała. Z zaskoczeniem przekonała się, że to ta sama sala, w której straciła przytomność – duża i niepokojąca, jeśli wziąć pod uwagę to, że na samym środku wciąż znajdowało się to dziwne koło, w którym wcześniej została uwięziona Rosa. Teraz nigdzie jej nie było, co jeszcze bardziej zaniepokoiło Joce, zwłaszcza kiedy przypomniała sobie, co takiego powiedział jej Ron. Jeśli ktokolwiek naprawdę spróbował zrobić dziewczynie krzywdę, na dodatek z jej powodu, wtedy tym bardziej chciałaby się mścić – jakkolwiek szalone i trudne by się to nie okazało.
CZYTASZ
LOST IN THE TIME [KSIĘGA VI: ŚWIATŁO] (TOM 2/2)
Fiksi PenggemarElena ma wszystko - kochającą rodzinę, popularność i niezwykłą urodę. Adorowana i rozpieszczana, nigdy nie zastanawiała się nad znaczeniem uczuć i tym, jak wiele można poświęcić, by ocalić tych, których się kocha. Wszystko zmienia się, gdy na jej dr...