Jocelyne
Trzymała się blisko Within, chociaż instynkt podpowiadał jej, że to wcale nie jest najlepszy pomysł. Chciała wydostać się na zewnątrz, najlepiej tak szybko, jak tylko miało być to możliwe, gotowa nawet wybić dziurę w ścianie, byleby nie musieć błądzić po ośrodku i szukać wyjścia. Nie zrobiła tego, zbytnio oszołomiona, żeby choć spróbować zebrać moc, choć i to wzbudzało w niej wątpliwości. Czuła, że powinna przynajmniej postarać się skumulować energię, żeby móc w razie potrzeby zacząć się bronić – jakkolwiek trudne do osiągnięcia by się to nie okazało.
Mgła wciąż podążała za nimi, a Jocelyne czuła, że to, co kryło się w ciemnościach, tylko czekało na sposobność do tego, żeby ją zaatakować. Within ją chroniła, ale dziewczyna była gotowa przysiąc, że taki stan rzeczy nie będzie trwać wiecznie. Kiedy na dodatek w pewnym momencie poczuła, że coś ociera się o jej ramię, a chwilę później uderzył ją słodki zapach własnej krwi, nabrała co do tego pewności. Coś ścisnęło ją w gardle, gdy przyjrzała się dokładniej, przekonała się, że na jej skórze pozostała długa, wciąż brocząca osoką szrama. Adrenalina sprawiła, że nawet nie poczuła bólu, a to mogło skończyć się naprawdę źle.
Jęknęła, widząc jak ciemność gromadzi się wokół kilku kropel jej krwi, które po spłynięciu po jej ręce, ostatecznie lądując na posadzce. Wijąca się ciemność natychmiast otoczyła osokę, by w ułamek sekundy później móc ją wchłonąć. Joce odniosła wrażenie, że mgła coraz mocniej pulsuje, wydając się rosnąć w siłę. Zrozumiała, że po tym względem demony (czy czymkolwiek było to, co wezwała Within) w niczym nie różniły się od wampirów, może pomijając to, że potrafiły być o wiele brutalniejsze.
Musisz się pośpieszyć, maleńka. Długo ich nie utrzymam, chociaż próbuję, usłyszała w głowie znajomy już głos swojej towarzyszki. Spojrzała na kobietę z niedowierzaniem, początkowo mając wątpliwości co do tego, czy dobrze zrozumiała poszczególne słowa. Jesteśmy bardzo impulsywni, wyjaśniła takim tonem, jakby to krótkie stwierdzenie rozwiązywało wszelakie problemy.
– Obiecałaś mi coś innego! – zaprotestowała, a Within jedynie westchnęła w odpowiedzi.
Tak, ja, zauważyła przytomnie. Co nie oznacza, że mam nad nimi kontrolę i to nawet z kryształem.
To nie brzmiało pocieszając, Joce zaś bez trudu zorientowała się, że wciąż groziło jej niebezpieczeństwo. Wciąż nie miała pewności co do tego, co działo się z pozostałymi, ale nie potrafiła należycie skoncentrować się na myśli o Shannon czy Dallasie, zbytnio przejęta tym, co działo się wokół niej. To było egoistyczne, ale instynkt nieśmiertelnej w tym wypadku działał w zupełnie inny, o wiele prostszy i niemalże prymitywny sposób. W efekcie w pierwszej kolejności była w stanie przejąć się tylko i wyłącznie swoim bezpieczeństwem, wszystko to, co działo się z pozostałymi, odsuwając gdzieś na dalszy plan.
CZYTASZ
LOST IN THE TIME [KSIĘGA VI: ŚWIATŁO] (TOM 2/2)
FanfictionElena ma wszystko - kochającą rodzinę, popularność i niezwykłą urodę. Adorowana i rozpieszczana, nigdy nie zastanawiała się nad znaczeniem uczuć i tym, jak wiele można poświęcić, by ocalić tych, których się kocha. Wszystko zmienia się, gdy na jej dr...