Renesmee
Słyszałam głosy Allegry i Isabeau, ale nie próbowałam koncentrować się na poszczególnych słowach. Z jakiegoś powodu myśl o tym, że te dwie mogłyby w końcu ze sobą porozmawiać, przyniosła mi nieopisaną wręcz ulgę, tym bardziej, że od Gabriela wiedziałam, jak bardzo jego siostra się obwiniała. Momentami sama czułam się niezręcznie, sama niepewna tego, jak powinnam zachować się względem którejkolwiek z nich. Wielokrotnie miałam ochotę zobaczyć się z Allegrą, ale za każdym razem rezygnowałam, woląc nie zastanawiać się nad tym, jakbym się poczuła, gdyby przypadkiem zabrakło mi słów albo w sytuacji, w której palnęłabym coś nieprzemyślanego.
Atmosfera w domu była trudna do zniesienia, co zresztą wcale mnie nie zdziwiło. Gabriel nie pomagał, wciąż traktując Marco jak intruza, ale zdążyłam się już przyzwyczaić do tego, że tych dwóch nigdy nie miało być w stanie normalnie porozmawiać. Ciągłe napięcie nie służyło żadnemu z nas, dlatego jakiś progres pomiędzy Beau a jej matką wydał mi się obiecujący. Chciałam przynajmniej wierzyć w to, że te dwie kobiety są wystarczająco silne, by dojść do porozumienia. Być może się nie znałam, ale jako matka nie wyobrażałam sobie tego, że mogłabym nie wybaczyć własnego dziecku, niezależnie od tego, co miałoby miejsce. Wciąż nie docierało do mnie to, co się wydarzyło, ale usiłowałam o tym nie myśleć, aż nazbyt świadoma tego, że sytuacja jest i tak trudna – a już zwłaszcza dla Isabeau. Piekło, którego doświadczała Allegra, stanowiło dla mnie oddzielną kwestię, której w pełni nie rozumiałam, na całe szczęście nigdy dotąd nie mając okazji zaznać aż takiego bólu.
Wyszłam przed dom, próbując trzymać się jak najdalej od sypialni na piętrze. Było coś kojącego w chłodzie wieczornego powietrza, a może to po prostu ja za wszelką cenę usiłowałam naleźć okazję, by odnaleźć jakże upragnione ukojenie. Starałam się nie zostawać sam na sam ze swoimi myślami, bo wtedy te w naturalny sposób uciekały do moich córek, a już zwłaszcza Jocelyne, jednak to wcale nie było takie proste.
Pełna złych przeczuć, pod wpływem impulsu wyjęłam telefon, po czym bez chwili wahania wybrałam numer dziewczyny. Nie mogła się powstrzymać, powoli szału dostając przez brak możliwości upewnienia się, że z Joce było wszystko w porządku. Oparłam się o ścianę domu, po czym przycisnęłam telefon do ucha, odliczając kolejne oddechy w oczekiwaniu na połączenie. Spodziewałam się, że dostanę szału, zanim w ogóle rozlegnie się pierwszy z sygnałów, więc tym większym zaskoczeniem był dla mnie przeciągły pisk i głos automatycznej sekretarki, która mechanicznym tonem poinformowała mnie o tym, że mogę zostawić wiadomość po sygnale.
Jasna cholera...
Zwykle trudno było wytrącić mnie z równowagi, ale w tamtej chwili naprawdę czułam się tego bliska. Nerwowo przygryzłam dolną wargę, po czym pośpiesznie się rozłączyłam, by zaryzykować jeszcze jedną próbę. Dopiero kiedy trzecie z kolei podejście przyniosło dokładnie takie same efekty, zdecydowałam się dać za wygraną.
CZYTASZ
LOST IN THE TIME [KSIĘGA VI: ŚWIATŁO] (TOM 2/2)
FanfictionElena ma wszystko - kochającą rodzinę, popularność i niezwykłą urodę. Adorowana i rozpieszczana, nigdy nie zastanawiała się nad znaczeniem uczuć i tym, jak wiele można poświęcić, by ocalić tych, których się kocha. Wszystko zmienia się, gdy na jej dr...