Dwieście sześćdziesiąt dziewięć

16 4 0
                                    

Isabeau

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Isabeau

Nie pojmowała tego, co tak naprawdę miało miejsce. Wiedziała, że w pewnym momencie świat jakby zwolnił, a ona była w stanie już tylko stać jak ten słup soli, niezdolna do ruszenia się chociaż o milimetr. To nie miało sensu – nie z punktu widzenia samej Isabeau, która nie miała pojęcia, co właśnie się wydarzyło – jednak nie była w stanie powstrzymać się przed zrobieniem... czegokolwiek, choć jeszcze chwilę wcześniej marzyła tylko o ucieczce, a teraz w końcu miała po temu okazję.

– Słodka bogini... – usłyszała i rozpoznała zdławiony, zniekształcony przez emocje głos Layli.

Spróbowała odszukać dziewczynę wzrokiem, co przyszło jej zaskakująco łatwo. Obraz stopniowo się wyostrzał, w miarę jak zaczęła dochodzić do siebie, coraz bardziej świadoma tego, co działo się wokół niej. Cichy głosik w głowie podpowiadał, że wcale nie chciała tego robić – rozglądać się, łączyć ze sobą faktów i rozumieć. Problem polegał na tym, że już nie miała niczego do powiedzenia, tym bardziej, że dookoła nagle zapanował prawdziwy chaos – z tym, że to nie ona znalazła się w samym centrum zamieszania.

Instynktownie cofnęła się o krok, kiedy ktoś przemknął zaledwie metr czy dwa od niej . Mimochodem pomyślała o tym, że widziała twarz Marco, ale prawie natychmiast skarciła się za takie myśli, raz po raz powtarzając sobie, że to niemożliwe. Nawet jeśli, co w związku z tym, pomyślała i mimo starań nie była w stanie odpowiedzieć sobie na to pytanie. Jakie właściwie miało znaczenie, kto i dlaczego pojawił się w Seattle, skoro żadna z tych osób już nie powinna mieć z nią związku.

– Allegro...

W ogólnym chaosie udało jej się wychwycić to jedno, jedyne imię. Cofnęła się o kolejny krok, a potem jeszcze jeden, mając wrażenie, że już nikt nie zwraca na nią uwagi. Aż wzdrygnęła się, kiedy plecami uderzyła o coś solidnego, na tyle mocno, że przez moment miała wrażenie, że ktokolwiek próbował ją popchnąć. Nerwowo obejrzała się przez ramię, jednak czekał ją wyłącznie widok litej, utrzymanej w jasnych barwach ściany, co w jakiś trudny do pojęcia sposób sprawiło, że poczuła się osaczona. Kiedy zamrugała po raz kolejny, by w następnej sekundzie powieść wzrokiem dookoła, coś nagle się zmieniło, a ona w końcu zdołała zobaczyć wszystko takim, jakim było – o ile coś takiego mogło w ogóle okazać się prawdą.

Zdążyła zorientować się, że Renesmee i – najpewniej – również jej brat wrócili do domu, więc ich obecność nie wydała jej się żadnym zaskoczeniem. Widok Layli również, chociaż kiedy spojrzała na siostrę, na myśl natychmiast nasunęło jej się pytanie o to, dlaczego dziewczyna wyglądała tak, jakby za moment miała się popłakać. Rozszerzonymi do granic możliwości oczami wpatrywała się w jeden punkt, wyglądając na coraz bardziej przerażoną i co najmniej wytrąconą z równowagi. Jej oczy lśniły w podejrzany sposób, który chyba oznaczał to, że Lay była bliska tego, żeby jednak się popłakać, chociaż to wciąż nie tłumaczyło dlaczego...

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VI: ŚWIATŁO] (TOM 2/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz