Dwieście sześćdziesiąt jeden

16 4 0
                                    

Elena

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Elena

W pierwszym odruchu nie chciała odpowiadać – z czystej złośliwości, tylko po to, by odbić się na Rafaelu za to, że mógłby tak po prostu ją zostawić. To byłoby w jej stylu, a przynajmniej w ten sposób zachowałaby się dawna Elena, chcąc jak najbardziej zajść za skórę komuś, kto śmiał jej podpaść. W przypadku tego konkretnego nieśmiertelnego wszystko było inne, a ona nie wyobrażała sobie tego, że mogłaby tak po prostu udawać, że wcale nie jest zainteresowana jego pojawieniem się.

Ręce dziwnie jej drżały, kiedy zamiast odpisać, w pośpiechu wyszukała odpowiedni kontakt, decydując się na połączenie. Przycisnęła telefon do ucha, mimowolnie krzywiąc się w odpowiedzi na powtarzający się, przenikliwy sygnał wołania. Miała wrażenie, że trafi ją szlag i najzwyczajniej w świecie ciśnie komórką przez cały pokój, gdy w pewnym momencie połączenie najzwyczajniej w świecie zostało odrzucone, co chyba znaczyło, że Rafa zamierzał podręczyć ją w niemniejszym stopniu, co i ona mogłaby jego.

Tak pogrywasz?, pomyślała z irytacją, w pełni już rozbudzona. Z wrażenia aż usiadła i odrzuciwszy telefon na bok, poderwała się na równe nogi, by móc zacząć nerwowo krążyć tam i z powrotem. Przez myśl przeszło jej to, iż prawdopodobne mogłoby być to, że coś się stało i nie mógł z nią normalnie porozmawiać, ale prawie natychmiast odrzuciła od siebie takie rozwiązanie. Musiało chodzić o coś innego – chociażby o to, że doskonale bawił się jej kosztem. Albo obawiał się tego, że będzie zła, chociaż szczerze wątpiła w to, żeby akurat Rafael szczególnie przejmował się jej nastrojem, o strachu nie wspominając. Mogła tylko zgadywać, ale...

Jakiś dźwięk wyrwał ją z zamyślenia, skutecznie sprowadzając na ziemię. To był stukot – niepozorny, ale wyraźny dla kogoś, kto mógł pochwalić się wyostrzonymi zmysłami, aż nazbyt wyraźny. Zesztywniała i napiąwszy mięśnie, po cichu wyślizgnęła się z pokoju, żeby móc rozejrzeć się po mieszkaniu. Uważnie wodziła wzrokiem na prawo i lewo, chociaż podświadomie czuła, że jest sama, przynajmniej na razie. Inną kwestie stanowiło to, że ktoś mógłby próbować dostać się do środka, tym bardziej, że Lawrence miał klucze. Teoretycznie powinien był ją uspokoić fakt, że gdyby miała do czynienia z nieśmiertelnym, pewnie już dawno przestałby bawić się w uprzejmości i po prostu siłą wtargnął do środka, ale wcale nie poczuła się dzięki tej myśli lepiej. Wręcz przeciwnie – z jakiegoś powodu serce zabiło jej szybciej ze zdenerwowania, tym bardziej, że doskonale pamiętała, że Hunter potrafił być okrutny, zwłaszcza kiedy postanowił zabawić się ze swoją ofiarą.

Napięła mięśnie, przez moment niemalże spodziewając się tego, że usłyszy trzepot skrzydeł albo w ciemnościach zauważy charakterystyczną dla demona sylwetkę. Weź się w garść, nakazała sobie stanowczo, ale to okazało się o wiele trudniejsze, aniżeli mogłaby tego oczekiwać. Była do tego stopnia pełna wątpliwości i spięta, że przechodząc obok przeszklonych, prowadzących na balkon drzwi, omal nie wyszła z siebie na widok czerniącej się na zewnątrz postaci. Chyba krzyknęła, a przynajmniej tak jej się wydawało, tym bardziej, że w ułamek sekundy później intruz przemieścił się, bez trudu rozsunął drzwi, a już w następnej chwili bezceremonialnie przycisnął zaskoczoną Elenę do ściany.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VI: ŚWIATŁO] (TOM 2/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz