Dwieście osiemdziesiąt osiem

18 4 0
                                    

Jocelyne

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Jocelyne

Otworzyła oczy z poczucie, że spała dłużej niż zwykle. To uczucie było znajome, ale i tak nie przypadło jej do gustu, zwłaszcza przez wzgląd na narastającą dezorientację. Potrzebowała dłuższą chwili na to, żeby uporządkować myśli i przypomnieć sobie, co takiego miało miejsce, zanim zasnęła. Pamiętała psa, uczucie paniki, którego doświadczyła w odpowiedzi na wywrócony do góry nogami pokój – zwłaszcza brak pamiętnika – oraz...

– Joce?

Wzdrygnęła się, po czym gwałtownie usiadła, omal nie wpadając na siedzącego u jej boku Dallasa. Chłopak w porę chwycił ją za ramiona, przy okazji pomagając utrzymać pion, bo zachwiała się niebezpiecznie, wciąż zbytnio oszołomiona, by w pełni zapanować nad własnym ciałem. Uniosła brwi, zaskoczona zwłaszcza tym, jak bardzo zmęczony wydawał się jej towarzysz. Nie miała pewności, która jest godzina, ale jak go znała, pewnie znowu wymknął się ze swojej sypialni tylko po to, żeby móc nad nią czuwać.

– O bogini... – wyrwało jej się. Przeczesała włosy palcami, odgarniając niesforne kosmyki na bok, by łatwiej móc skoncentrować się na twarzy Dallasa. – Co...?

– Odpłynęłaś prawie na cały dzień – oznajmił z powagą i to wystarczyło, żeby poczuła się jeszcze bardziej niespokojna.

Potrzebowała dłuższej chwili, żeby przypomnieć sobie, co takiego miało miejsce, zanim straciła przytomność. Pamiętała powrót Julie oraz to, że ta przyniosła jej wspominają wodę, ale...

Z tym, że to wcale nie musiała być woda i ta myśl wzbudziła w niej najgorsze z możliwych przeczuć.

– Jocelyne? – odezwał się ponownie Dallas, wyraźnie zaniepokojony przeciągającym się milczeniem. – Hej, co się dzieje? Dobrze się czujesz?

– Tak... – Głos lekko jej zadrżał, nie brzmiąc nawet po części tak, jak mogłaby tego oczekiwać. Wyprostowała się, po czym – wcześniej ostrożnie oswobodziwszy z objęć siedzącego przy niej chłopaka – ostrożnie spuściła nogi z łóżka. – Chyba. Mógłbyś... przynieść mi coś do picia? – poprosiła, w ostatniej chwili powstrzymując się przed dodaniem, żeby przypadkiem nie poprosił o to, by ktoś go wyręczył.

Dallas rzucił jej wymowne spojrzenie; jego dłoń drgnęła, a on przez moment wyglądał na chętnego, żeby unieść ją do gardła, jednak ostatecznie z tego zrezygnował. Joce nie miała pojęcia, jak prezentował się wyraz jej twarzy, ale najwyraźniej wyglądała wystarczająco źle, by nie chciał dyskutować. Przyjęła to z ulgą, tym bardziej, że nie miała pewności, jak długo miała być w stanie odmawiać mu, gdyby zasugerował jej swoją krew.

Czuła, że wciąż ją obserwował, kiedy z wolna wycofał się do drzwi. Przez chwilę jeszcze przysłuchiwała się jego krokom, w miarę jak te zaczęły się oddalać. Mimo wszystko koncentracja przyszła jej z trudem, nawet pomimo tego, że wcale nie czuła się aż tak słabo, jak wcześniej myślała. Najbardziej uciążliwy w tym wszystkim wydał się dziewczynie ból głowy – przenikliwy i nieprzyjemny, sprawiający, że miała wrażenie, iż coś za moment rozsadzi jej czaszkę. Krzywiąc się, nachyliła się do przodu, przez kilka minut mając wrażenie, że zwymiotuje, chociaż jednocześnie nie miała czym. To było marne pocieszenie, ale uznała, że to lepsze, aniżeli konieczność kolejnego szaleńczego biegu do łazienki.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VI: ŚWIATŁO] (TOM 2/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz