Dwieście osiemdziesiąt pięć

20 3 0
                                    

Elizabeth

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Elizabeth

Nie raz była świadkiem słownych potyczek Damiena i Eleny – zwykle błahych, wynikających różnicy poglądów. Jakkolwiek by jednak nie było, zdecydowanie nie wyobrażała sobie, że ta dwójka ostatecznie porwie się do walki w tak spektakularny sposób, jak ten z użyciem floretów. Do tej pory nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że którekolwiek z nich mogłoby trenować szermierkę, nie wspominając o tym, że z bronią w ręku, jej chłopak okazywał się co najmniej niebezpieczny.

Zdecydowanie jednak nie spodziewała się tego, że to Elena okaże się lepsza. Sądząc po minach zebranych, a już zwłaszcza Damiena, oni również nie zdawali sobie z tego sprawy.

– No cóż... – skomentowała sprawę Isabeau, jakby od niechcenia wzruszając ramionami. – To było bardziej interesujące niż twoje walki z Alessią – oceniła, a jej bratanek spojrzał na nią z niedowierzaniem.

– Kto i kiedy nauczył Elenę walczyć? – zapytał z niedowierzaniem.

Nikt mu nie odpowiedział, co jednoznacznie utwierdziło Liz w przekonaniu, że dziewczyna do tej pory nie pochwaliła się jakimikolwiek wyjątkowymi zdolnościami, przynajmniej w kwestii walki jakąkolwiek bronią. Sama założyła ramiona na piersiach, po czym ostrożnie podeszła bliżej, lekko przekrzywiając głowę i wciąż przypatrując się Damienowi.

– Może sama powinnam się tego nauczyć – oznajmiła pod wpływem impulsu.

Chłopak natychmiast odwrócił się, zwracając ku niej. Nie zaprotestowała, kiedy nagle znalazł się przy niej, układając obie dłonie na jej ramionach, mimowolnie rozluźniając się w odpowiedzi na dotyk ciepłych dłoni. Spojrzała mu w twarz, sama niepewna tego, co i dlaczego czuła. W ostatnim czasie była w takim nastroju niemalże cały czas, zwłaszcza od chwili wizyty w mieszkaniu Niny rozważając najróżniejsze możliwości.

– Jeśli będziesz chciała, to pewnie – powiedział z przekonaniem. Przyjęła z ulgą to, że nie próbował przypominać jej o tym, że w walce z nieśmiertelnym i tak nie miałaby szans.

– To świetnie. W takim razie poproszę Elenę – stwierdziła w zamyśleniu, a Damien wydał z siebie przeciągły jęk.

– To żart?

Wzruszyła ramionami.

– Może – przyznała zgodnie z prawdą.

Nie dodała niczego więcej, myślami zbyt daleko, by skoncentrować się na tym, co działo się wokół niej. Cofnęła się bez słowa, spoglądając w ślad za Eleną i mimowolnie myśląc o tym, że być może powinny porozmawiać. Po tym, czego doświadczyła, była w stanie odpychać nawet Damiena, chociaż ten przez cały czas nad nią czuwał. Przyjaciółkę potraktowała w jeszcze gorszy sposób, a przynajmniej takie miała wrażenie, niezdolna tak po prostu zapomnieć o tym, że od czasu wspólnej wizyty w kawiarni właściwie ze sobą nie rozmawiały.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VI: ŚWIATŁO] (TOM 2/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz