Elizabeth
Nie była pewna, jak długo trwali w ciszy, ale to nie miało dla niej znaczenia. Przy Damienie czuła się o wiele swobodniej niż przy rodzicach, chłopak zresztą nie próbował nakłaniać jej do jakichkolwiek wyjaśnień. Przez większość drogi Liz wpatrywała się w ciemność za oknem, jedynie sporadycznie decydując się spojrzeć na skupionego na drodze Licavoliego. Podejrzewała, że wcale nie potrzebował aż tyle uwagi, żeby swobodnie prowadzić samochód, nie ryzykować wypadku, ale nie skomentowała tego nawet słowem, dochodząc do wniosku, że oboje mieli prawo do tego, żeby czuć się podenerwowanymi. W głowie miała pustkę, więc tym bardziej była chłopakowi wdzięczna za milczenie oraz za to, że nie próbował zmuszać jej do żadnych bardziej szczegółowych dyskusji, tym bardziej, że nie miała na nie najmniejszej nawet ochoty.
Tak naprawdę nie miała pewności co do tego, czy spotkanie z babcią jakkolwiek rozjaśni sytuację. Na pewno ufała jej bardziej niż rodzicom, co wydało jej się nagle na swój sposób śmieszne i smutne, choć musiała przyznać, że tak było od zawsze. Pomagała w sklepie odkąd tylko sięgała pamięcią, kobieta zresztą zawsze traktowała Elizabeth nie jak małą, głupią dziewczynkę, ale kogoś, kto potrafi poradzić sobie w życiu. Co więcej, Liz doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że gdyby nie wielokrotne stawiennictwo babci, rodzice pewnie już dawno temu zamknęliby ją pod kloszem, co jak nic dodatkowo popsułoby ich relacje. Tak czy inaczej, to właśnie Ninie zawdzięczała znamienitą większość tego, co miała, więc w naturalny sposób zdecydowała zwrócić się do niej.
Najbardziej przerażające było to, że babcia wiedziała, a przynajmniej tyle wywnioskowała z rozmowy rodziców. Zabawne, ale nawet nie była tym stanem rzeczy zaskoczona, być może do tego zniechęcona efektami wymiany zdań z rodzicami, że było jej już wszystko jedno. Wcale nie była taka pewna tego, czego chciała się dowiedzieć albo czego powinna się spodziewać, ale nie dbała o to. Nina wiedziała i chciała ją wtajemniczyć, więc jedynym, o co mogła mieć do niej żal, bez wątpienia było co najwyżej to, że mogła w jakikolwiek sposób ulec rodzicom.
Damien nie potrzebował szczegółowych wyjaśnień co do tego, gdzie i dlaczego powinien jechać. Milczał, bez większego problemu wjeżdżając w kolejne uliczki, a ostatecznie zatrzymując się w jednej z zaciemnionych, rzadziej używanych przecznic, gdzie nikt nie miał być w stanie ich zauważyć. Nie miała pewności, czy zrobił to specjalnie, czy może już z przyzwyczajenia wolał zachować ostrożność, ale nie czuła się szczególnie zaniepokojona tym, że mogłaby zostać sam na sam z kimś, kto okazjonalnie pił krew. Sam Damien twierdził, że z zabijaniem było mu nie po drodze, jakkolwiek miała to rozumieć. W istocie musiała przyznać, że ktoś, kto uzdrawiał dotykiem, nie nadawał się na zawodowego mordercę, choć jednocześnie uderzyło ją to, że chłopak nie powiedział, że nigdy nie zdarzyło mu się zabić. Teoretycznie to powinno było ją zaniepokoić, zresztą jak i perspektywa tego, że okazjonalnie mógłby chłeptać krew w jakiejkolwiek postaci, ale...
CZYTASZ
LOST IN THE TIME [KSIĘGA VI: ŚWIATŁO] (TOM 2/2)
FanficElena ma wszystko - kochającą rodzinę, popularność i niezwykłą urodę. Adorowana i rozpieszczana, nigdy nie zastanawiała się nad znaczeniem uczuć i tym, jak wiele można poświęcić, by ocalić tych, których się kocha. Wszystko zmienia się, gdy na jej dr...