Dwieście pięćdziesiąt pięć

22 4 0
                                    

Rufus

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Rufus

Powiedzieć, że był po prostu poirytowany, byłoby niedopowiedzeniem. Jeszcze zanim wyszli z domu, wiedział, że coś pójdzie nie tak, teraz z kolei nie miał już najmniejszych wątpliwości. W efekcie sam nie był pewien czy powinien trzymać się na dystans, czy może od razu zainterweniować i najzwyczajniej w świcie kogoś zabić.

Atak Isabeau na Laylę całkiem wytrącił go z równowagi, zwłaszcza w momencie, w którym po raz kolejny doświadczył łączącej ich więzi. Już kiedyś poczuł coś podobnego, gdy podczas walki z Isobel, królowa pokusiła się o to, żeby przebić jego żonę grubym, drewnianym konarem. Z wrażenia aż zatoczył się do tyłu, póki ból nie zniknął, a wampirzyca osunęła się w ramionach siostry. Mniej więcej wtedy oszołomienie zostało wyparte przez narastający z każdą kolejną sekundą gniew, który przysłonił wszystko inne, skutecznie doprowadzając go do ostateczności. Impulsywność nie była dobra, zwłaszcza kiedy w grę wchodziły aż takie skrajne emocje, co zresztą zdążył udowodnić Gabriel, jednak Rufus nawet nie próbował się przed tym bronić. Napiął mięśnie, machinalnie przybierając pozycję obronną i szykując się do tego, żeby przy pierwszej okazji rzucić się na szwagierkę, kiedy...

– Mamo...!

Spodziewał się naprawdę wielu scenariuszy, ale pojawienie się bliźniaków zaskoczyło go w niemniejszym stopniu, co i samą Isabeau. Wampirzyca zamarła w bezruchu, po czym poderwała głowę, wciąż lśniącymi czerwienią oczami spoglądając w kierunku z którego doszły ją głosy. Sam również się obejrzał, a chwila zwłoki pozwoliła mu odzyskać panowanie nad sobą, ale i tak przez moment miał ochotę kimś potrząsnąć, kiedy Aldero i Cameron bez chociażby cienia wahania podeszli bliżej.

– Co wy tutaj...? – zaczął zniecierpliwionym tonem, ale wampiry nie wydawały się zainteresowane tym, żeby słuchać jakichkolwiek wymówek.

– Mogliście sami nam powiedzieć – rzucił jedynie zniecierpliwionym tonem Al. – Po pięć lat, to mieliśmy jakiś wiek temu, wujku – dodał i zabrzmiał na co najmniej urażonego. Sam fakt tego, że ten chłopak mógł wziąć cokolwiek na poważnie, wydało się Rufusowi dość zastanawiające.

Cammy się nie odezwał, bardziej skoncentrowany na matce, chociaż naukowiec szczerze wątpił w to, by po tym, jak wampirzyca potraktowała swoje rodzeństwo, widok synów zrobił na niej jakieś szczególne wrażenie. Z drugiej strony, kapłanka nawet nie drgnęła, wciąż tkwiąc w tym samym miejscu i niespokojnie wodząc wzrokiem to w stronę jednego z bliźniaków, to znów drugiego. Ostatecznie wbiła wzrok w Camerona, bo to ten znajdował się bliżej, a jej mięśnie napięły się, ostatecznie jednak nie zdecydowała się na atak. W zamian z wolna cofnęła się o krok, odsuwając od Layli i wydając wahać się pomiędzy ucieczką, a tym, żeby jednak zostać.

– Nie powinniście... – powiedziała cicho, jednak prawie natychmiast urwała, najwyraźniej nie zamierzając skończyć myśli.

Aldero uniósł brwi, po czym w ułamku sekundy zmaterializował się u boku brata.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VI: ŚWIATŁO] (TOM 2/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz