Jak tam u mojej synowej, hm ?

203 22 1
                                    

Gdy moi rodzice dowiedzieli się, że znów jestem w Anglii, od razu zaprosili nas, mam na myśli mnie i Lauren na obiad. Dziś nadszedł ten dzień. Nie wiem czemu, stresowałem się tym. Ubrałem się w koszulę i czarne rurki, dziewczyna poszła w moje ślady, wyglądaliśmy jak bliźniacy od innej matki. Kilka minut później byliśmy w drodze. Rodzice mieszkali 40 minut drogi od mojego domu. W tym czasie dużo gadaliśmy i słuchaliśmy muzyki.

Przyjechaliśmy na miejsce, przed wyznaczonym przez rodziców czasem. Wysiedliśmy i podeszliśmy do drzwi. Zadzwoniliśmy dzwonkiem i czekaliśmy. Po chwili drzwi się otworzyły. Była to moja siostra bliźniaczka.

-Tom ?! Co ty tu robisz ? - Przytuliliśmy się, sam się zdziwiłem, bo Lucy wyprowadziła się do Manchesteru.

-Lucy ? - uśmiechnąłem się - Kopę lat siostrzyczko - rozczochrałem jej włosy.

-Co się stało, że odwiedzasz rodzinne strony ? - wpuściła nas i zamknęła za nami drzwi.

-A wiesz, stęskniłem się, ale też chciałem odwdzięczyć się Lauren za kiedyś, jak to ona oprowadzała mnie po LA, to teraz moja kolej, aby oprowadzić ją po wyspach - zaśmiałem się lekko - właśnie Lauren to moja siostra Lucy, Lucy to moja przyjaciółka Lauren - pokazałem na zmianę na kobiety stojące naprzeciwko siebie.

Obie przywitały się przytulasem, jakby znały się od zawsze. Przywitaliśmy się podobnie z rodzicami i zasiedliśmy szybciej do stołu, dziewczyny znajdywały wiele tematów do rozmów. Ja natomiast myślałem o tym wszystkim, co ostatnio się działo, w moim życiu. Wstałem po chwili i zacząłem pomagać zanosić poszczególne części obiadu na stół. Gdy już wszystko było gotowe, wszyscy zaczęli jeść. Nagle zrobiła się cisza, którą po jedzeniu przerwało opowiadanie moich głupich wybryków z dzieciństwa.

Po obiedzie wszyscy siedzieli na kanapie i nachodziły coraz to nowe tematy do rozmów. Nie mogło się obejść bez pytań o małżeństwo z Moppy.

-Jak tam u mojej synowej, hm ? - spytała mama

-Bardzo dobrze, bawi się wyśmienicie na wyjeździe - drugą część zdania wypowiedziałem przez zęby.

-Coś się dzieje Tom ? Jesteś zdenerwowany - Starsza kobieta położyła mi dłoń na ramieniu, nastała chwila ciszy, którą z niepewnością po chwili przerwałem.

-Po prostu ja i Meaghan rozwodzimy się - po tych słowach wszyscy popatrzyli na mnie ze zdziwieniem.

-Synu znowu ? - Powiedział ojciec, który był pastorem i inaczej pewnie wyobrażał sobie moje życie miłosne.

-No co ja mam na to poradzić. Nie mam szczęścia w miłości i tyle no - wstałem i ruszyłem do drzwi wyjściowych, aby zapalić. Ubrałem buty i wyszedłem na zewnątrz mimo deszczu. Zamknąłem drzwi, lecz zaraz za mną wyszła Lauren.

-Ej, wszystko będzie dobrze Tom. Meaghan po prostu na ciebie nie zasługuje i tyle, rozumiesz ? - przytuliła mnie, dodając mi otuchy, a ja wdychałem delikatnie i najspokojniej jak się da, dym do płuc.

-Jak wrócimy do domu, opowiem ci wszystko dokładnie, dobrze ? Bo czuję, że teraz muszę się komuś wygadać - powiedziałem nieśmiało spoglądając na nią.

-Jasne, ale teraz chodź i nie zamartwiaj się tym. Spędź czas z rodziną i ciesz się tym. Dobrze ? - dalej nie przestawała mnie tulić.

Pokiwałem głową i wyrzuciłem papierosa, po czym oboje wróciliśmy. Po wzroku Lucy zdążyłem wywnioskować, że ją rodzice również przemaglowali, jeśli chodzi o związki. Lucy i Lauren są do siebie strasznie podobne, obie mają psa i nic im więcej do szczęścia niepotrzebne. Uśmiech na chwilę wkradł mi się na twarz, wróciłem na miejsce i kontynuowaliśmy dalsze rozmowy. Przez resztę czasu rodzice spoglądali to na mnie to na Lauren. Pod wieczór wszyscy się pożegnaliśmy i Rozjechaliśmy do swoich domów.

Blondynka jak zawsze zasnęła po drodze. Po cichu i powoli zacząłem ją wybudzać, wjeżdżając na osiedle. Długo mi to nie zajęło. Dziewczyna już chwilę później, co prawda zaspana, ale jednak wchodziła do domu. Po przekroczeniu progu przez nas oboje zamknąłem i zakluczyłem drzwi. Spojrzałem na dziewczynę czekającą przy schodach, opierającą się o ścianę.

-Leć na górę. Dobranoc. Miłych snów - uśmiechnąłem się do niej.

-Ty nie idziesz spać ? - ziewnęła i zaczęła wchodzić po schodach.

-Jeszcze nie, ale ty leć, bo zasypiasz na stojąco - zaśmiał się.

-Dobrze, dobranoc w takim razie - ruszyła mozolnie na górę i chwilę później na górze było cicho, co oznaczało, że dziewczyna śpi. Sam położyłem się na kanapie i w natłoku myśli zasnąłem.

We're just friends | Lauren German & Tom EllisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz