Jestem za

144 16 2
                                    

Lauren

Dziś dzień Wigilii. W końcu. Nie mogłam się doczekać. Właśnie stałam w kuchni i kończyłam ostatnie danie. W domu byłam sama. Rodzice pojechali do rodzeństwa taty do San Diego, ale mają wrócić przed kolacją. Zdjęłam garnek z gazu. Podeszłam do kanapy, z której zabrałam koc, owinęłam się nim i spojrzałam przez okno. Na ziemi leżał biały puch, który stałe był uzupełniany przez płatki śniegi spadające z nieba. Przez to nie było mowy o topnieniu.

Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Zdziwiłam się. Nie wiedziałam kto to mógł być. Spojrzałam w ich stronę i po chwili tam ruszyłam. Byłam owinięta kocem, więc gdy nacisnęłam klamkę i uchyliłam drzwi, chłód, który we mnie uderzył nie był mi aż tak bardzo straszny. Spojrzałam na osobę która stała przede mną.

Cofnęłam się dwa kroki do tylu, a mężczyzna dwa kroki w przód. Zamknął drzwi i uśmiechnął się. Zbliżyłam się, położyłam dłoń na jego klatce i stanęłam na palcach, delikatnie muskając jego usta.

-Dzień dobry Lauren - uśmiechnął się szczerze w moją stronę, gdy się oderwaliśmy.

-Cześć - wyszczerzyłam się i ukucnęłam, aby przywitać się z psiną - cześć księżniczko - cmoknęłam jej nosek. Wstałam i zwróciłam się znów do Toma - wigilijne potrawy gotowe. Teraz tylko czekać na pierwszą gwiazdkę. A No tak, zapomniałabym, Kain z Ablem również zaproszeni na wieczerzę - zaśmialiśmy się.

-Twoi rodzice są ? - odpiął smycz od Pepper i odłożył ją na komodę przy wejściu.

-Nie, są w San Diego u cioci Monicy, wrócą przed kolacja, a co ?

-Pomyślałem, aby przejść się na spacer. Weźmiemy Pepper i przy okazji przetransportujemy koty, co ty na to ?

-Jestem za - złpałam jego dłonie i uśmiechnęłam się prosto do niego - daj mi 5 minut, zaraz będę gotowa - chciałam ruszyć na górę, lecz chłopak nie pozwolił mi, złączając nasze usta w długim namiętnym pocałunku.

Po chwili siłowania się z nim językiem, a następnie o to, czy mogę iść, ruszyłam na górę i poszłam się przebrać. Wzięłam komplet dresów i ubrałam je zwinnie. Związałam włosy w szybki i niezdarny warkocz. Wzięłam z szafy inną kurtkę, niż zazwyczaj nosiłam. Zeszłam na dół z powrotem.

Podeszłam do chłopaka, złapałam go za nadgarstek, aby utrzymać równowagę. Schyliłam się lekko po buty i je nałożyłam.

-Możemy iść - uśmiechnęłam się do niego.

-Nie nie nie nie! - sięgnął po czapkę i szal, po czym zaczął obwiązywać mi go wokół szyi - nie możesz się przeziębić skarbie - brzmiał tak słodko, gdy się tak o mnie martwił. Gdy już wyglądałam jak Eskimos uśmiechnął się i cmoknął mój nos - Teraz jesteśmy gotowi i możemy iść - zaśmiał się i zapiął ponownie smycz Pepper.

We're just friends | Lauren German & Tom EllisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz