Ty zawsze wygrywasz, we wszystkim bez wyjątku

146 21 2
                                    

Podjechałem pod sąd i ruszyłem do środka budynku. Wspinałem się po kolejnych schodach na piętro, na którym była zamieszczona sala rozpraw. Podchodząc pod salę zauważyłem Meaghan ze swoim doradcą. Oparłem się o ścianę i wyjąłem telefon.

Do: Lauren 🥰

"Jestem już pod salą, Meg też jest"

"Powodzenia w takim razie"

"Dziękuję"

"Pamiętaj, wszystko będzie dobrze"

"Wiem, a teraz to już na pewno"

"😘"

"Dobra, muszę już lecieć zadzwonię jak będę po a ty baw się dobrze z rodzicami"

"Kocham cię"

"Ja ciebie też. Trzymam kciuki ❤"

Schowałem telefon i spojrzałem jeszcze przed siebie. Po chwili podeszła do mnie moja jeszcze żona. Spojrzałem na nią, z lekkim uśmiechem.

-Widzę, że ubrałeś koszule ode mnie - przejechała dłonią po mojej klatce.

-A nawet nie wiedziałem - zaśmiałem się nerwowo i lekko się odsunąłem.

Nagle sędzia zawołała nas na salę. Weszliśmy i się zaczęło.

***

Po rozprawie wyszedłem z sali uśmiechem. Byłem szczęśliwy, że po jednej sprawie jest po wszystkim już i nie muszę wlec się z nią po sądach. Na dodatek będzie mnie spłacać, więc dla mnie to i lepiej. Wsiadłem do auta i odjechałem, odkładając ważne papiery na siedzeniu pasażera. Pojechałem do kwiaciarni. Kupiłem dwa bukiety kwiatów, jeden dla mamy Lauren, a drugi dla mojej narzeczonej. Dla przyszłego teścia kupiłem jakąś dobrą whisky.

Zajechałem pod jej dom, wysiadłem, wziąłem kartkę z dowodem rozwodu do kieszeni, a do obu rąk bukiety, natomiast pod pachę dobry trunek. Podszedłem do drzwi i zapukałem. Po chwili otworzyła mi dziewczyna z uśmiechem na twarzy.

-Dzień dobry - powiedziałem zza "muru" kwiatów - to dla ciebie - podałem jej bukiet i cmoknąłem w policzek.

-Dziękuję. Wejdź - wpuściła mnie, a ja szybko pozbyłem się butów - Jak było ? - wyjąłem świstek papieru z kieszeni.

-Już po wszystkim. Mop będzie mnie spłacać, więc pieniążków nie zabraknie - zaśmiałem się - są twoi rodzice ?

-Poszli akurat na spacer - weszliśmy głębiej, do kuchni.

-Mam dla nich upominki, jak na prawilnego zięcia przystało - oboje się zaśmialiśmy.

-To daj ja to schowam, dasz im jak przyjdą - podałem dziewczynie, a ona ukryła to do skrytki obok kuchni - zrobię ci herbatkę, oki ? - mruknąłem na potwierdzenie.

Podszedłem od tyłu, gdy już powoli kończyła i wtuliłem się w nią. Cmoknąłem kilkakrotnie jej szyję, a potem sięgnąłem do kieszeni spodni po akt rozwodowy. Podałem go jej, dalej będąc w nią wtulony. Kartka była złożona dwukrotnie. Ona sprytnie ją rozłożyła i zatopiła się w jej treści. Po chwili odwróciła się tak, że była przodem do mnie. Nachyliłem się lekko, a ona oplotła ręce wokół mojej szyi. Wbiła się w moje usta, co bardzo zachłanne oddałem. Dotknęliśmy się swoimi czołami.

-Teraz jesteś tylko i wyłącznie mój - musnęła moją wargę.

-Twój na wyłączność - uśmiechnąłem się.

Czajnik zaczął piszczeć, odsunąłem się od Lauren i oparłem się o blat. Ona natomiast zalewała dwa kubki z herbatą.

-Musimy kupić zaproszenia i wypisać dla twoich rodziców, damy im we wigilię - tupałem lekko nogą.

-Jakie zaproszenia ? - spojrzałem na nią lekko zdziwiony - aaa, te zaproszenia. Że na nasz ślub, rozumiem - zaśmiała się - Twoim rodzicom też trzeba zawieźć.

-Właśnie chciałem niedługo pojechać do Brytanii, będziesz chciała jechać ze mną w takim razie ? Bo sam nie dam im tego, bo to byłoby bez sensu - dziewczyna pokiwała głową.

-Dziewczynkom od razu zawieziemy - uśmiechnęła się i podeszła do mnie podając mi kubek, który od razu przejąłem.

-Chcesz, aby były ? - spojrzałem na nią.

-Głupi jesteś ? Przecież to twoje córeczki, poza tym uwielbiam je, mimo tego, że nie widzieliśmy się za dużo razy. Nie wiem, czy one też mnie lubią. Mam taką nadzieję.

-Na pewno cię lubią - musnąłęm jej wargi - wręcz uwielbiają, ale nie tak bardzo jak ja.

-Ty zawsze wygrywasz, we wszystkim bez wyjątku - wbiła się w moje usta. Po pocałunku poszliśmy na kanapę.

-Masz już jakiś pomysł na nie ? -

We're just friends | Lauren German & Tom EllisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz