Powodzenia na nowej drodze życia

200 24 8
                                    

Dziś wieczorem mamy lot do Grecji. Tydzień w Anglii minął zawrotnie szybko. Tutaj cały czas padało, teraz pora na cały tydzień upałów. W końcu się opalę. Pakowałem nasze walizki, a Lauren odpoczywała. Miała te dni. Strasznie cierpiała, widziałem to, ale ona tego nie chciała przyznać. Już zdążyłem zapomnieć o incydencie z wymyśloną ciążą Moppy. Zniosłem po cichu walizki pod drzwi i zacząłem robić nam kanapki na podróż. Jeszcze w LA blondynka powiedziała mi, że nie ma w domu stroju kąpielowego, poza takim z liceum, w którego powiedziała, że już nie wejdzie. Skoczyłem więc na szybko do sklepu, chciałem, aby miała niespodziankę. Wsiadłem w auto i ruszyłem do sklepu.

Kupiłem jej najnowszą letnią kolekcję z Calvina Kleina, do tego bukiet polnych kwiatów i czekoladki w kształcie serca. Wróciłem do domu, odłożyłem wszystko na blat, dziewczyna jeszcze spała. Skoczyłem się przebrać i wróciłem po rzeczy, odetchnąłem i poszedłem z nimi do sypialni. Cicho wszedłem i usiadłem na łóżku. Spojrzałem na dziewczynę z uśmiechem.

-Loriś - zacząłem od jakiegoś czasu zdrabniać jej imię - musimy się powoli zbierać.

-Jeszcze chwilkę - mruknęła przewracając się tyłem do mnie. Odłożyłem prezenty na szafeczkę obok łóżka. Położyłem się obok i wtuliłem w nią od tyłu. Ziewnąłem i przysnąłem lekko, lecz dalej czuwałem, gdyby coś się jej stało.

Obudził mnie nagły ruch Lauren. Usiadłem zmartwiony, zauważyłem, jak dziewczyna pobiegła do łazienki. Wymiotowała. Było mi jej szkoda. Wstałem z łóżka, wziąłem prezenty do ręki i stanąłem przy drzwiach od łazienki. Gdy dziewczyna wyszła, wpadła na mnie.

-Loriś - uśmiechnąłem się - to dla ciebie - spojrzała na prezenty, które od razu jej podałem.

-Ale z jakiej okazji ? - spojrzała na mnie z obolałym wyrazem twarzy, ale z lekkim uśmiechem.

-Nie można dawać prezentów bez okazji ? - uśmiechnąłem się i objąłem ją w talii.

-Za dużo dajesz mi prezentów już - cmoknęła mnie w policzek i położyła wszystko na łóżku i przytuliła się do mnie.

-Jak się czujesz ? - tuliłem ją, tak aby czuła się najbezpieczniej jak tylko może.

-Już lepiej, możemy jechać - uśmiiechnęła sie - daj mi tylko chwilkę, ogarnę się.

-Dobrze, będę cierpliwie czekać - odsunęła się ode mnie i wzięła na początku do ręki kwiaty, powąchała je, następnie zajrzała do białej torby z napisem Calvin Klein. Wyjęła z niej czarny kostium kąpielowy.

-Tom ty chyba oszalałeś - zaśmiała się patrząc na niego.

-Dlaczego ? - patrzyłem na nią z uśmiechem

-Po pierwsze to drogie, a po drugie, to jest strój dla młodych osób - usiadła na  łóżku.

-Czyli odpowiedni dla ciebie - patrzyłem na nią z uśmiechem, coraz szerszym. Ona tylko pokręciła głową - daj spakuję go do torby, a ty idź, się przygotuj do wyjazdu - podszedłem do niej i wziąłem strój.

Ruszyłem go spakować. Dziewczyna poszła do łazienki. Zszedłem na dół, a chwilę później usłyszałem pukanie do drzwi. Podszedłem i otworzyłem drzwi. To znowu ona. Meaghan. Podała mi kartkę z wynikiem testu na ojcostwo. Było tam napisane, że według badań dziecko należy do mnie. Patrzyłem długo na tą kartkę i szukałem dowodów o podrobienie. Spojrzałem na dziewczynę.

-Widzisz, jak cudownie. Zostaniesz tatusiem. Po raz czwraty - uśmiechnęła się i rzuciła na mnie.

Odsunąłem ją od siebie. Zdjąłem torebkę z jej ramienia i szukałem prawdziwego dokumentu. Tak jak myślałem, tak też się okazało. Podrobiła go, ojcem jej dziecka jest Paul Harper. Jej nowy chłopak jak mniemam. Patrzyłem w ten dokument, który wcześniej chciała mi wyrwać dziewczyna. Schowałem go jej chwilę później niechlujnie z powrotem do jej torby, oddałem jej torebkę.

-Powodzenia na nowej drodze życia - otworzyłem drzwi, a dziewczyna opuściła dom.

Jak zwykle musiała coś odwalić. To Meaghan. Po niej można się wszystkiego spodziewać. Było minęło. Lecz śmiem przyznać, że miałem lekkie obawy, że jednak to może być moje dziecko, na całe szczęście się myliłem. Najlepiej, jakby Lauren nic o tym nie wiedziała.

***

Kilka kolejnych godzin później wylądowaliśmy w słonecznej Grecji, wypożyczyliśmy auto i odebraliśmy klucze do domku na odludziu, ale blisko plaży. Rozpakowaliśmy się i poszliśmy na późną kolację do restauracji, miasto o tej porze było puste. To było w tym wszystkim piękne. Siedziałem naprzeciwko mojej dziewczyny, blask księżyca opadał na jej piękną twarz, przez co wyglądała jak anioł. Złapałem ją za rękę na stole.

Proszę dziś bonus! Wynagrodzę poprzedni rozdział. Mam nadzieje, że się uda.

We're just friends | Lauren German & Tom EllisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz