*1*

13K 409 47
                                    

Szedł ze smętnie spuszczonym wzrokiem. Jakiś kamień odleciał kawałek pod wpływem siłu uderzenia. Zawsze wszystko musiało się paprać. Miał ochotę klnąć i płakać a nigdy tego nie robił. Był dobrym dzieciakiem z zasadami i ambicjami. Chyba nie był jeszcze prawdziwym mężczyzną, bo czy można tak nazwać osiemnastoletniego chłopaka? Nie czuł się, że dorósł. Gdyby był taki za jakiego uważają, nie pobił by się z jakimś facetem w parku i by nie musiał odkupować win ... Ale od początku.
Nie zauważył, że na kogoś wpadł. Oczywiście postura mężczyzny sprawiła, że nawet nie drgnął a Eric upadł i obił sobie pośladki.
- Proszę patrzeć jak pan chodzi - powiedział w miarę spokojnie wstając i otrzepując spodnie.
- Bo co? Poskarżysz się mamusi? - zakpił mężczyzna zakładając ręcę na piersi.
- Nie bardzo rozumiem o co panu chodzi - powiedział patrząc mu w oczy.
- Chyba mamusia cycka nie dała, bo wyglądasz po chuju - ironicznie się zaśmiał a nastolatek zmarszył brwi. - Może pożyczyć ci kasę byś poszedł poszukać matczynej miłości? Co, bachorze?
Wtedy skończyło się odliczanie. Chłopak cieszył się w duchu, że chodził swojego czasu na sztuki walki i potrafił powalić osobnika większego od siebie. Zaczeli się okładać pięściami. Może gdyby nie śmierć siostry nie chodziłby zły i przygnębiony a jego tolerancja na głupotę innych była by większa, co by powstrzymało go przed rzuceniem się na mężczyznę. Nie posiadał w sobie jednak tego dnia ani tolerancji, ani ochoty na żarty za to miał gniew. Zwykle potrafił utrzymać nerwy na wodzy i nie dawał się prowokować ale wydarzenia ostatnich dni go podłmały. Tak właśnie wylądował na komisariacie z siniakiem pod okiem, połamanym nosem i rozciętym łukiem brwiowym. Jeszcze wtedy nie wiedział co się wplątał.

***

Trzy dni później był zmuszony iść do pracy. Matka, jak na dobrą i kochającą mamusię przystało pomogła mu zakryć siniaka ale z opatrunkiem na nosie nic nie mogli zrobić. Wszedł na zaplecze a zaniepokojona szefowa od razu zapytała co się wydarzyło podczas gdy wziął sobie bezpłatny urlop. Wytłumaczył jej, że to zwykłe nie porozumienie i przebrał się. Kobieta niechętnie ale wpuściła go na salę wcześniej proponując mu urlop jeszcze raz, ale odmówił. Były wakacje a podczas nich można było najwięcej zarobić. Po za tym lubił tę robotę. Wziął tace do ręki wcześniej witając się z współpracownikami i zeskanował pomieszczenie wzrokiem. Już po chwili wirował między stolikami obsługując klijentów. Uwielbiał pracę w tej kawiarni, zapach świerzo mielonem kawy, miłych uśmiechniętych ludzi, dzieciaki zajadające ciasto czekoladowe i ich uśmiechnięte buzie. Dla innych jest to zwyczajne i nudne ale jemu praca daje nie tylko pieniądze ale i radość. Tutaj potrafi się szczerze uśmiechnąć.
Podszedł do stolika, przy którym siedzieli trzej mężczyźni.
- Dzień dobry, co podać? - zapytał uprzejmie z delikatnym uśmiechem. Ten jednak zszedł mu z twarzy gdy zauważył mężczyznę, z którym się pobił. On to ma szczęście.
- O proszę, kogo my tu mamy ... - odezwał się kpiąco.
- Nie chcę robić sobie problemów, proszę zignorować moją obecność i nie zachowywać się nie odpowiednio. - powiedział chłodno. - Chciałbym przyjąć zamówienie.
- Przepraszam, to ty młodzieńcze pobiłeś się z tym o to tu idiotą? - zapytał mężczyzna w średnim wieku wskazując poobijanego kolegę.
- Tak proszę pana. - westchnął chłopak. Mężczyzna był uprzejmy więc dlaczego miałby mu nie odpowiedzieć?
- A dlaczego? - dopytywał. - Widzisz, nie chciał mi nic powiedzieć.
- Pański kolega nie potrafi trzymać języka za zębami i nie rozumie, że nie każdy przejdzie obojętnie gdy ten go jawnie obraża, nie znając go. Przepraszam, mogę przyjąć zamówienie?
- Poprosimy trzy razy cappucino i trzy szarlotki.
- Dziękuje bardzo. W ciągu najbliższych minut dostaną panowie swoje zamówienie. - odszedł w kierunku lady gdzie złożył zamówienie.

***

Westchnął cicho zamykając kawiarnie i oddając klucz właścicielce. Odmówił podwózki więc ta szybko się zmyła zostawiając go samego. Ruszył powolnym krokiem  w stronę domu. Ciągle w głowie miał tę sprawę. Nie dawała mu spokoju.
Nie zauważył czarnego samochodu z przyciemnionymi szybami, do którego został wciągnięty. Poczuł zapach czegoś co nie zostało przez niego zidenfikowane a po chwili z szmatką przyciśniętą do ust i nosa stracił przytomność..
Od momentu gdy się obudził wszystko pamiętał jak przez mgłe. Doskonale jednak jego mózg zarejstrował moment gdy mężczyzna w czarnym garniturze oznajmił mu, że zginie, bo uszkodził jednego z jego ludzi. Osiemnastolatek był przerażony, więc gdy, jak się potem okazało, szef gangu narkotykowego zaproponował mu, że ocali swoje życie a także swoich bliskich przytaknął. Nie był zadowolony z tego, że będzie handlował. Nienawidził narkotyków, bo to właśnie pewien kierowca po ich zażyciu zabił jego siostrzyczkę. Zgodził się jednak, bo wiedział, że gdy matka się dowie o śmierci drugiego dziecka załamie się całkowicie, a on wiedział, że załamany człowiek równa się niebezpieczny. Nigdy by sobie nie wybaczył gdyby dowiedział się, że to przez niego podcięła sobie żyły. Co prawda jest silną kobietą. Dowiodła tego przeżywając śmierć męża, który zostawił ją samą z dwójką dzieci. Każdy jednak ma swoje granice a ona niebezpiecznie się do nich zbliżała.
Został odstawiony pod dom. Wszedł tam i od razu rzucił się na łóżko. Chciał by to wszystko było tylko popapranym snem ale jak najbardziej prawdziwa była mała paczka z narkotykami, która leżała w jego torbie.

❤❤❤

Yo! Jak się podoba pierwszy rozdział nowego yaoi?
Przypominam, że wszystko rozkręci się z czasem, ale myślę, że warto poczekać.
Tak jak zwykle nie ma przecinków, to teraz jest ich ponad to *_*

Niebo pełne gwiazd (Yaoi18+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz