Owoc Zakazanej Miłości *48*

952 73 12
                                    

Eric znowu wziął lody do ręki i wtulając się w swojego męża jadł je powoli. Wszystko było świetne. Oni się nie kłócili, ich bobo zdrowo rosło, wszyscy byli zdrowi, mieli co jeść, mieli dach nad głową, niczego im nie brakowało. Byli szczęśliwi. Tak po prostu, szczęśliwi.

- Kochanie... dlaczego mnie wtedy uderzyłeś? - zapytał Tobias gładząc swojego ukochanego po boku, a ten spojrzał na niego nie rozumiejąc przez dłuższą chwilę o co mu chodzi. - No wiesz... Wtedy, przed tym jak ja cię uderzyłem.... I dlaczego zarzuciłeś, że sprowadzałem sobie dziwki? Przecież wiesz, że ja bym cię nigdy nie zdradził...

- Wiem... Przepraszam kochanie. - brązowowłosy musnął jego nosek ustami. - Po prostu... Chciałeś naszego małego syneczka oddać mamie, by mnie zerżnąć... Skarbie, to nie było fajne. Maluch powinien być przy swojej mamusi. Przy mnie, głuptasku. Przy mnie. A z  tą dziwką... nie wiem... Poczułem się jakbyś chciał ode mnie tylko i wyłącznie seksu...

- Wiesz, że tak nie jest - mruknął czarnowłosy całując go w usta. - Ale... Za te dziwki i za uderzenie musisz odpokutować. - oznajmił z  cwanym uśmieszkiem. 

- No ej! - prychnął zielonooki. - w takim razie ty też! - oznajmił oburzony. - Zabierzesz mnie do restauracji, na dobre jedzonko. Ma być romantycznie i masz nie wspominać o seksie! - założył ręce na piersi.

- Dobrze. - oznajmił i zastanowił się. - A ty... Obciągniesz mi, potem dam ci klapsy, potem seks... a wszystko  to w  seksownym stroju. - powiedział prostując się i chichocząc niczym ukeś. Brunet aż otworzył ze zdziwienia usta, tak go to wszystko zaskoczyło.  - Chyba będziemy musieli oddać Arte jednak twojej mamie słońce - uśmiechnął się promiennie.

- Nie kochanie. - uległy w  końcu westchnął i przytulił się do niego. - Nasze maleństwo jest za maleńkie, aby w nocy było po za domem. Zapytam się jej, czy jak będzie miała wolne to zajmie się nim na kilka godzin w  ciągu dnia. Potem byśmy go odebrali. -  stwierdził zaczynając kalkulować. - Ale wolne będzie miała dopiero w  środę... 

- No to niech Olivier się zajmie maluszkiem. - podsunął Tobias, a  ten pokręcił głową. 

- Nie... Wiesz, on jest w  ciąży. I to bardzo blisko porodu. Nie chce go  martwić, nie powinien się forsować. A nagimnastykuje się przy naszym kochanym wędrowcu. Zasuwa po dywanie bardzo szybko, wiesz? 

- Rozumiem. No to poczekamy do środy. I wtedy pójdziemy też na jedzonko. - uśmiechnął się  szeroko i pocałował ukochanego. - Mamy troszkę czasu, a by zarezerwować stolik, i bym wybrał ci strój..

- Na początek musimy zapytać mamy. Ale to jutro bo już jest późno. Chodźmy się położyć - poprosił ukeś i wstał wyłączając telewizor.  On kąpał się przed mężem. - Wstaniesz dzisiaj do dziecka?

- Jasne, skarbie. A ty śpij głębokim snem - powiedział zadowolony dominat i ruszyli do sypialni trzymając się za rękę

****

Eric położył synka do kojca i powoli przywiózł go do kuchni. Kojec miał kółka więc Nie sprawiło mu to trudności. To było praktyczne, gdy brązowowłosy miał coś do zrobienia. W miejscu gdzie maluch aktualnie spał był materac i zasłonięte boki; by nie było zbyt jasno dziecku. Ten wtulał się w kocyk i spał, był taki uroczy.
Zielonooki wziął garnek i nalał tam wody. Wrzucił tam ziemniaki i wstawił na ogień. Arte się nie obudził, gdy tak hałasował, bo jego mąż i on strasznie głośno rozmawiali, a także często mieli głośnych gości, takich jak mama i Brad. Był do tych hałasów przyzwyczajony.
Zaczął smarzyć wcześniej rozbite kotlety schabowe, a gdy te były na patelni to zabrał się za krojenie kapusty pekińskiej, kiedy zaczęła grać cichą melodia z jego ty mniej kieszeni. Wytarł dłonie i odebrał z uśmiechem.

- Tak, kochanie? - zapytał przytrzymując telefon lewą ręką, przy okazji drugą przekrecajac kotlety.

- Wyślij mi listę zakupów, to skocze do sklepu - poprosił czarnowlosy. - Chciałbym kupić piwko, to od razu zrobię zakupy.

- Oh, jasne, jak tylko skończymy rozmawiać to Ci wyśle. Coś jeszcze, skarbie? - zapytał z delikatnym uśmiechem.

- Tak... jednak... zrób więcej schabowych i ziemniaków. O wiele więcej. I się nie wściekaj, dobrze?

- No dobrze... Ale dlaczego mam to zrobić?

- Pa! - czarnowłosy natychmiast się rozłączył. Uległy był zdekoncentrowany, ale tylko wysłał mu listę zakupów. Zrobił szeroko oczy, gdy ten odpisał mu. "Przyjdzie piętnaście osób", tak brzmiał SMS. Chłopak tylko westchnął i wyszedł na taras, aby wytłuc kotlety, bo w domu by obudziły maluszka. Ten zakwilił, A mamusia dała mu pić. Pociągnął kilka razy I znowu spał. Ledwo wyrobił się z zrobieniem obiadu, bo Arte w ciągu dnia miał tylko dwie drzemki po około półtorej godziny. Chłopiec obudził się na dobre więc Uległy zabrał kojec do salonu. Ich słodka kuleczka nie lubiła tam siedzieć więc odsunął stół i rozłożył puchaty dywanik. Gdy ten zaczął chodzić po nim próbując dorwać uciekającą mu zabawkę, to usłyszał, że wrócił jego mężczyzna. Czarnowłosy pojawił się w salonie z wielkim misiem. Przyklęknął na dywanie i uśmiechnął się niepewnie podając pluszaka ukochanemu biorąc swoje dzieciątko na ręce i zaczynając wesoło do niego gaworzyć. Wyszedł z nim z pomieszczenia, ale tylko na moment.
Po tym zielonooki zrozumiał, dlaczego ten głąb poprosił o zrobienie takiej ilości jedzenia. Do salonu wtoczyło się piętnaście osób. Byli to mężczyźni z pracy męża, co ciekawe, mieli mnóstwo podarunków.

- No dobrze. Za ile macie ten mecz? - zapytał Ich wzdychając z uśmiechem. Tobias odetchnął. Przytulił do siebie dziecko i podszedł do męża.

- Za godzinkę - powiedział, A młodszy odebrał swoje maleństwo od niego. - Gniewasz się, że ich przyprowadziłem? - zapytał niepewnie.

- Gniewam się, bo nie przywitałeś się ze mną - oznajmił rozbawiony i wtulił w ukochanego. Ten wyszczerzył się i całował to w usta.

- Chłopaki przynieśli prezenty dla małego. Gdzie mają je położyć? - zapytał go, a Eric zaśmiał się.

- W salonie, potem je zabiorę i przejrze. A teraz chodźcie do kuchni, bo obiad wystygnie. - westchnął i poszedł do wcześniej wspomnianego miejsca. Dzieciątko przejął ponownie dumny tatuś i prezentował małego trzymając go na kolanach. Ci kiwali głowami I dziekowali brązowowłosemu, gdy podawał im talerze. To było aż nieprawdopodobne, że zdążył ugotować to wszystko i każdy dostał porcję. To tylko potwierdziło twierdzenie czarnowłosego, że jego mąż jest idealny. Gdy Ci jedli, chłopak wziął malucha włożył do wózka, a sam pobierał prezenty i zaniósł na górę do pokoju malucha - Jak zjecie to włóżcie talerze do zmywarki, idę z małym na spacer. - oznajmił. Wziął i okrył kocykiem dziecko, oraz nałożył siatkę na wózek, by nic go nie pogryzło. Wieczory w lecie były ciepłe, ale wszędzie roiło się od komarów.

- Skarbie, poczekaj - poprosił dominat podchodząc do niego, gdy miał wychodzić z domu. - Dlaczego wychodzisz z nim teraz na spacer? Może jednak się na mnie gniewasz? - zapytał otulając go ramionami od tyłu.

- Nie kochanie, nie jestem zły. Tylko wcześniej mnie uprzedzaj, dobrze? Musiałem się nieźle nakombinować, aby ze wszystkim zdążyć. - westchnął. - Wiem, że będziecie głośno, A chce go wyciszyć. Dziś naprawdę dał mi w kość, A w nocy będzie jeszcze gorzej, bo nasze maleństwo ząbkuje, głuptasku - mruknął zielonooki z uśmiechem. - Dawałem mu lek,ale działał tylko chwilkę. Czeka mnie ciężka noc. Wyciszymy się i wrócimy. - obiecał mu.

- Ja będę stał na warcie w nocy, wypiłem z pięć energetyków w pracy. Będziesz mógł dziś spokojnie pospać - oznajmił szarooki i pocałował to w polik. Dał mężowi lekkiego klapsa i powiedział by już szedł. - Zadzwoń zanim wejdziesz do domu to ucisze ich, aby to nie obudzić jakby zasnął - wskazał malucha, który gryzł gryzaczek - Porozmawiamy jutro, albo jak wrócisz - oznajmił. Dali sobie szybkie buzi i Eric wyszedł.


Heeeej! 

Jak widać, chłopakom się układa i nawet Tobias przyprowadzający kolegów nie jest w  stanie zdenerwować męża. A ci mężczyźni przynieśli prezenty! Cóż, wychodzi na to, że szykują się seksy i romantyczna kolacja. Co może pójść nie tak?

Niebo pełne gwiazd (Yaoi18+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz