Eric zajadał się gofrem brudząc cały nos oraz brode bitą śmietaną. Oblizywał palce zadowolony, a Tobi na to wszystko patrzył. Założył początkowo kostkę na kolano, a potem zmienił pozycje na tak zwaną noga na nogę. Zielonooki potrafił tak manewrować językiem, że żaden żołnierz, by nie był w stanie powstrzymać się od powstania. Spojrzał na jeszcze jednego gofra, który czekał, aż ktoś go zje. Złapał papierową tackę z nim i męża za dłoń. Nim młodszy ogarną o co chodzi oni byli w jednej z kabin, w toalecie. Tobias usiadł na zamkniętym sedesie, zsunął spodnie i bokserki, a bitą śmietanę z gofra nałożył na penisa. Przesunął dłonią po nim, całkowicie go smarując nią.
- Wyliż to - powiedział twardo, a Eric zamrugał gwałtownie. Wziął ostrożnie gofra z jego ręki i patrząc na niego powoli zaczął konsumować. - Eric! To przez ciebie jest w takim stanie - syknął wściekły, bo penis zaczął go boleć jak cholera.
- Nie rozkazuj mi - powiedział spokojnie. Dokończył gofra i znowu oblizał palce. - Co to ma być w ogóle za pomysł?
- Skarbie, on zaraz eksploduje - syknął wskazując na swój problem.
- Czy ja kazałem ci się podniecać? Nie. Po za tym nie lubie jak na mnie syczysz. Nic złego nie zrobiłem - mruknął cicho obrażony. Szarooki zamknął na chwile oczy, by otworzyć je, gdy był już spokojny.
- Skarbie, narobiłeś mi takiej ochoty, wiem, że to nie odpowiednie miejsce, alw ta ochota jest tak wielka, że wziął bym cię w tej kabinie, ale krwawisz.
- O! Właśnie! Musze zmienić tampon! - pisnał cicho. - Poczekaj tu - powiedział szybko wychodząc, a jemu pozostało tylko zakluczyć kabine i poczekać. Po piętnastu minutach po prostu zaczął ścierać bitą śmietane z ręki i członka. Schował go, na szczęście był już flakiem. Umył ręce i wyszedł z łazienki. Odnalazł wzrokiem swojego męża. Siedział przy tym samym stoliku co wcześniej. Znowu wcinał gofra.
Tobias usiadł naprzeciwko niego. Spiorunował go wzrokiem. - Nie bolało cię jakos bardzo skoro tyle wytrzymałeś.- Smacznego - warknął patrząc się w okno. Był zły. Narobił mu nadzieji. I co? Gówno. Zrozumial, że jego maż nie wróci do kabiny i opusciły go siły na wszystko.
- Nie lubie jak na mnie warczysz i syczysz - powiedział wzruszając ramionami. Popił jedzenie gorącą czekoladą po czym pogłaskał brzuszek. - Najadłem się. No, możesz zapłacić i chodźmy - oznajmił z uśmiechem, a czarnowłosy prychnął i ruszył do kasy. Po chwili dołączył do niego w samochodzie. Siedzieli w ciszy, Tobias zbyt zdenerwowany, by prowadzić spokojna konwersacje, a Eric był zajęty odpisywaniem na smsa. - Zatrzymaj się. Musze susiu - powiedział, a szarooki westchnął, ale zjechał na pobocze. - Chodź ze mna... Boje się sam - poprosił niewinnie. Było już ciemno, a chłód napewno nie zachęcał. Dominat znowu westchnął, ale wyszedł. Obkrążył samochód, ale nieoczekiwanie uległy otworzył tylnie drzwi i wepchnał go tam.
- Co ty? - zapytal go masując tył głowy, gdyż uderzyl się lekko o drzwi. Uległy wszedł za nim i zamknał drzwi za soba, by ciepło nie uciekało. Położyl dłon na jego klatce i zmusił, by ten się położył. Zaraz potem przesunął ją niżej, na krocze sprawnie rozpinając guzik jedną ręka.
- Naprawdę obraziłes się za takie coś? - zapytał go, wyciągając jego flaka ze spodni. Połączył ich usta zaczynając poruszać dłonią na jego koledze.
- Bylem w potrzebie - burknął, gdy chłopak westchnął rozdrażniony. Pochylił się i wziął do ust główkę. Masował ją językiem, a podstawę pieścił palcami. Masował ją i głaskał opuszkami. Wyczuł, że małżonek nie golił się więc pociągnął za włosy łonowe. Musi mieć kare za tamto syczenie na niego.
Niespodziewanie kochanek wytrysnął w jego usta. Chłopak zaczał się krztusić i kaszleć.- J-już? - zapytał zszokowany. Nie wziąl go nawet głębiej. Już po wszystkim? Jak to?
- Byłem w potrzebie - powtórzył o odwrócił wzrok.
***
- Napewno nie chcesz zostać? - zapytał go Olivier, gdy pakował ubrania do walizki. Postanowili z Tobim już wrócić do domu, matka wyraziła na to zgodę, więc nie było co zwlekać.
- Nie, ale dziękuje - usmiechnąl się do niego i usiadł na bagażu, by go zapiać. - Czuje, że Tobiasowi coś się dzieje. Chyba choroba. Jak wczoraj dorwałem mu się do gatek to doszedl moze w półtorej minuty. Nie włosylem do ust nic po za główką.
- Ah, mój też ma ten problem, że gdy jest chory to seks trwa góra pięć minut.
- A jak z nim? Uspokoił swe rządze? - zapytał brunet kończąc czynnosć i siadajac na łózku.
- Wiesz ... Tak. Zdecydowanie. Teraz jak się kochamy to wiesz, bardziej na długość nie na ilość. Raz na trzy dni nam starczy. No czasem nie, ale to nic strasznego - powiedział lekceważąco.
- Oho, uważaj, bo zdziczenie może nastąpić niespodziewanie - zachichotał cicho. Przytulił przyjaciela i obaj zeszli na dół do drzwi. Czas wrócić do swoich obowiązków i do spokojnego życia.
CZYTASZ
Niebo pełne gwiazd (Yaoi18+)
AcciónEric po śmierci siostry, z którą był bardzo zżyty podpada szefowi groźnego gangu narkotykowego. Musi wybierać, zginie albo zacznie sprzedawać. Wiedząc, że nie może umrzeć, bo jest potrzebny jego matce, która załamała się po stracie córki zgadza się...