Owoc zakazanej miłości *37*

1K 79 18
                                    

- Kochanie ... - szepnął mężczyzna patrząc na ukochanego. Skulił się w sobie pod wpływem tego spojrzenia. Czuł się jak małe dziecko karane za przewinienie. - Naprawdę żałuje tego co zrobiłem... Spróbowałem czegoś nowego... Jakiegoś zioła ... To jakoś tak zadziałało... Błagam, wybacz mi... Nie dam rady żyć bez ciebie....

- Spójrz na siebie - syknął uległy patrząc na niego z odrazą. - Co ty ze sobą zrobiłeś. Myślisz, że chce być z kimś takim? Zapiziałym gadem. Nie, nie zamierzam. I nie wybacze ci tego co zrobiłeś. - warknął na niego.

- Skarbie, prosze - wystękał łapiąc go za ramiona, a ten zaczął się wyrywać. Gdy przycisnął wargi do tych jego i chciał wsunąć jęzor do jamy ustnej męża ten ugryzł go w język i kopnął tam, gdzie boli najbardziej. Podziałało, czerwonooki skulił się i zakwilił.

- Mówiłem, że masz mnie nie dotykać - wysyczał i czym prędzej opuścił pomieszczenie.

***
Czas mijał strasznie powoli, męzczyźni ćwiczyli trzy razy w tygodniu, a Oliv chodził na fitnes, również tyle samo dni w tygodniu.
Czerwonowłosy ciągle kombinował jak na nowo zbliżyć się do męża. Nie potrafił bez niego żyć. Chciał go blisko. Chciał go dotykać, całować, mówić, że go kocha...
Nie mógł patrzeć jak okularniczek uśmiecha się do innych mężczyzn, a oni potem komentują jaki to on ma seksi tyłek.
Nie mógł patrzeć jak jego miłość śnieje się z żartów tych obleśnych fagasów, a jego słów nie słucha. Udaje, że nie istnienie.
Bolało go, że podsycał ogień, że nie protestował, gdy domownicy robili z czerwonookiego cipkę bez kręgosłupa, że odzierali mu jego męskość i powoli męża.
Nie chciał go stracić! On był jego! Ślubował mu wierność! Dozgonną! Cyber nie był osobą, która zdradzała. Nigdy nie zawiódł, nigdy nie złamał obietnicy.

- Olivier... - powiedział mąż wcześniej wspomnianego, gdy ten wkładał talerze do zmywarki. - Spałeś z kimś od czasu... Od czasu gwałtu? - przełknął ślinę, gdy jego ukochany spojrzał na niego, ten wzrok mógłby zabijać.

- Oczywiście, że nie. Ślubowałem wierność - oznajmił wyniośle. - A ty? Bzykałeś kogoś od tamtego czasu? - zapytał obojętnie, mimo tonu mężczyźnie stojącemu przy stole zabiło mocniej serducho.  Zapytał go, bo martwił się o to, czy był wierny? Czy z ciekawości?

- Nie. Będę ci wierny, do końca - powiedział szybko i podniósł się, by podejść, ale nóż, który spoczywał w wyciągniętej głoni kochanka skutecznie trzymał na dystans.

- Nie pozwoliłem ci do mnie podejść. Odejdź, albo znowu dostaniesz w krocze - warknął. To coś przypominało. Górujący miał dziwne wrażenie, że już coś takiego przeżył.
Ah, już wiedział. Ich pierwsze dni. Po tygodniu zwiążku chciał go zmacać, był napalony i gotowy, by wyjąć kutasa ze spodni. Zaczął sunąć dłonią po udzie uległego,  on potwornie się zarumienił i odsunął. Ale jemu nie przeszkadzała ta niema odmowa. Na nowo zaczął go dotykać. Położył się nawet na nim. Ten się wystraszył i zepchnął go uciekając do kuchni.  Gdy tam wszedł zastał taką właśnie poze.
Już rozumiał czego okularnik chciał! Chciał dowodów! Danych! W końcu to najlepszy informatyk! Jak mógł zapomnieć?! Był taki głupi!
Nie popełni więcej tego błędu. Zdobędzie go na nowo.

***
Tobias westchnął ciężko i poprawił włosy.  W dłoni trzymał bukiet czerwonych róż. Dzień wcześniej pokłócił się z Ericem, o Dropsa. Czarnowłosy wyrzucił go z sypialni, bo ten kręcił się i nie dawał mu spać. Był przeciąg, więc drzwi zamknęły się z hukiem. Eric poderwał się zakrywając kołdrą i rozglądając się spanikowany.

- To przeciąg - poinformował go kochanek i zamknął okno. Dość mocno wiało.

- Po co wychodziłeś? - zapytał brązowowłosy przecierając oczy.

- Wyrzuciłem z sypialni psa, bo się kręcił. - mruknął i usłyszał piszczenie zza drzwi. Westchnął ciężko i spojrzał na męża, ale on wygladał na wściekłego.
Wstał z łóżka, wściekły jak osa i złapał go za penisa. Szarooki sapnął i jęknął, gdy ten zaczął go ciągnąc do drzwi dalej mocno ściskając prącie.

- Spisz na kanapie. - warknął na niego i wypchał go za drzwi. - Teraz ja cię wyrzucam - syknął. - Chodź piesku, idziemy spać - oznajmił i przykucnął biorąc szczeniaka na ręce. - A ciebie żegnam. Nie pokazuj mi się na oczy ty głupi chuju - warknął i zatrzasnął drewnianą powłokę mu tuż przed nosem.
Także tak właśnie wyglądała sytuacja.
Wszedł do sypialni i stanął nie rozumiejąc dlaczego Eric chowa do kartonu ich wspólne zdjęcia, a  jego ubrania zostały wyrzucone z szafy. Co tu się działo? Czyżby kłótnia... Zniszczyła im małżeństwo?
Tobias złapał karton i wyrwał go chłopakowi. Złapał go za ręce, a ten spojrzał na niego nie bardzo potrafiąc się skupić konkretnie na nim.  Złapał jego dłoń i szybko zdjął z niej obrączkę, po czym zrobił to samo ze swoją i trzymając je w dłoni zbiegł na dół. Szarooki upuścił kwiaty, bo jego ręce drżały.
Co tu się działo? Co to miało oznaczyć?  Chyba nie zamierza się rozwieść z takiego powodu? To niedorzeczne! Niedorzeczne!

Niebo pełne gwiazd (Yaoi18+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz