Wrócili do domu, a na dworzu było już ciemno. Eric marzył, by położyć się do łóżka i zasnąć. Szarooki zapalił światło, a młodszy rozejrzał się zaciekawiony. Rzucił niedbale kurtkę na wieszak i ruszył zwiedzać. Co prawda, mąż uprzedził go, że totalnie zmienił wystruj, ale był zaskoczony.
W saloniku, stała ogromna rozkładana kanapa, idealne miejsce na oglądanie telelewizji, a ogromny sprzęt stał na półce przed meblem. Po bokach olbrzyma stały dwa fotele, a na podłodze był szary puchowy dywan, gdy wszystko inne było utrzymane w kolorze beżu. Eric był bardziej niż zadowolony. Ruszył do kuchni, pisnął zschwycony, gdy na jej środku ujrzał małą wysepkę. Zafunduje mu na niej najlepszy seks w życiu! W łazience nic się nie zmieniło, w końcu nie miało prawa. Eric sam ją projektował! Tą na dole i ta w ich pokoju. Ruszył do sypialni. Zapiszczał głośno, gdy dostrzegł ogromne łóżko z baldachimem. Rzucił się na nie i zawinął w satynową pościel. Oczywiście, uważał na dzidzie.- Ja z tąd nie wychodzę - zamruczał wtulając się w materiał. Jego mąż pojawił się przy nim, a ten powalił go na plecy, by usiąść na nim. Jednakże Tobias znowu przejął inicjatywę i brązowowłosy znowu leżał na posłaniu. Połączyli swoje usta w dość namiętnym pocałunku. Eric oplótł rękoma szyję kochanka, a nogami biodra. Wplątał palce w czarne kosmyki mrucząc zadowolony. Uwielbiał takie chwile, gdy leżeli i się całowali ukazując jak bardzo się kochają.
- A prezent dla dziecka? - zapytał go przeczesując jego kruczoczarne włosy palcami...
- On jest dla dziecka, więc dostanie ją bobas jak się urodzi - wyszczerzył się, gdy kochanek prychnął cicho.
- Jesteś głupi - powiedział i zaczął się śmiał, bo ten zaczął go gilgotać.
***
Brązowowłosy się nie pomylił.
Rano, gdy wstal dostrzegł, że jego mężczyzna jest czerwony na twarzy. Przyłożył dłoń do jego czółka i pogłaskał policzek, gdy okazało się, że ten ma gorączkę. Okrył go mocniej kołderką i skierował się do łazienki. Wykąpał się i ruszył do serca domu. Musiał zająć się ukochanym, gdy ten będzie leżał pokonany przez chorobę. Miał nadzieje, że to tylko zwykłe przeziębienie.
Gdy jego kochanek zszedł do kuchni, bez kapci, najeżył się niczym kot.- Wynocha na kanape - pchnął go w stronę salonu. Pognał do sypialni i przyciągnął poduszkę i kołdrę. Rozłożył mebel i położył na nim koc. Kazał mężowi zając miejsce, wygodnie się ułożyć i okrył go ciepłą pierzyną. Przyniósł mu termometr, a sam udał się dokończyć rosołek. Przygotowywał mu specjalny napar i zaniósł go kładąc na malutkim stoliczku, który stał niedaleko, by mógł sobie sięgnąć. Podał mu pilot i pudełko chusteczek.
- Dzwoniłem do laboratorium. Powiedziałem, że się rozchorowałeś i bierzesz wolne. Nie robili problemów. - powiedział czule głaszcząc go po zaróżowionym poliku. Biedactwo, miał zatkany nosek. Eric ucałował go w czółko i znowu ruszył do kuchni, jednakże mie było mu to dane, bo usłyszał dzwonek do drzwi. Ruszył sprężystym krokiem, aby otworzyć, by chory nie musiał się ruszać z kanapy. W progu stał Olivier ze spuszczoną głową i małą walizeczką. Starał się powstrzymać łzy, ale w końcu nie wytrzymał i rozpłakał się, gdy tylko zielonooki wpuścił go, zamknął drzwi i przytulił do siebie.
- Co się stało? - zapytał niższego od siebie chłopaka, był zmartwiony. Okularnik był zziębnięty. Czyżby coś się wydarzyło?
Usłyszal trąbienie i dostrzegł taksówkę, gdy spojrzał przez małe okienko w drzwiach. Zrozumiał wszystko w jednej chwili. Wyszedł z domu, zabierając ze sobą portfel. Zapłacił mężczyźnie i podziękował, po czym wrócił do przyjaciela. - Co się stało? - zapytał brunet znowu go przytulając. Ten zacisnął pięści na jego bluzeczce wypłakując się jeszcze jakiś czas. - No dobrze, nie musisz na razie mówić, chodź, gotuje rosół, zrobie ci ziółek - zaproponował i przeszli do serca domu. Ciężarny wyjął kolejne opakowanie chusteczek i podał przyjacielowi. Powiedział, że zaraz wraca i poszedł do ukochanego. - Olivier przyszedł zapłakany... Musiałem zapłacić za taksówkę, bo nie mial przy sobie pieniędzy. Nie może się uspokoić... - powiedział zaniepokojony.- Oh - wycharczał dominat spoglądając w stronę wejścia do kuchni. Tam stał właśnie okularnik próbując się na nowo nie rozpłakać, gdy patrzył na nich. - No chodź - wycharczał Tobias i wyciągnął rękę. Jego uległy uśmiechnąl się zachęcająco do przyjaciela, a ten niepewnie podszedł do pary. - Chcesz się wygadać? - zapytał go, a ten niepewnie pokiwał głową.
- A-Ale Eric może się zdenerwować, a-a jest w ciąży... - zaczął szeptać, a jego przyjaciel otulił go ramionami.
- Porozmawiasz z Tobiasem, dobrze? Idź usiądź obok niego, przytul się jak potrzebujesz - powiedział chłopak, a najstarszy z towarzystwa zrobił miejsce drobnemu chłopaczkowi i poklepal miejsce obok siebie. Ten niepewnie usiadł obok niego z grymasem bólu, a potem ułożył się pół siedząc, pół leżąc. Tobi otulił go ramieniem i pozwolił wtulić w siebie. Zielonooki zrozumiał i poszedł do kuchni przygotowywać napar i rosołek.
CZYTASZ
Niebo pełne gwiazd (Yaoi18+)
AkcjaEric po śmierci siostry, z którą był bardzo zżyty podpada szefowi groźnego gangu narkotykowego. Musi wybierać, zginie albo zacznie sprzedawać. Wiedząc, że nie może umrzeć, bo jest potrzebny jego matce, która załamała się po stracie córki zgadza się...