Owoc Zakazanej Miłości *22*

944 83 4
                                    

Eric wracał właśnie z łazienki w swojej ulubionej piżamce. Wykąpał się dokładnie. Trzymał w ręce lubrykant, miał zamiar się pobawić paluszkami... Brakowało mu seksu, no cóż to już drugi miesiąc kiedy mąż boi się go dotknąć. Trzy miechy ciąży zmieniły tego wariata w nadopiekuńczego semesia. Westchnął cicho i zauważył, że telefon na szafce wibruje. Wziął go do ręki i odebrał.

- Słucham? - zapytał kładąc się na plecach na łóżku. Szczeniak upodobał sobie  miejsce na jego klatce więc od razu jak się położył to wskoczył tam i wygodnie się ułożył.

- Hej skarbie... Jak się czujesz? - usłyszał zachrypnięty głos męża. Uśmiechnął się.

- W porządku - odparł cicho. - Byłem popołudniu u lekarza. Wszystko z maleństwem w porządku - oznajmił.

- To dobrze... Pewnie szykujesz się do spania, co? - zapytał go, a ten pokiwał głową. Zreflektował się zaraz, bo przecież semeś tego nie zauważy.

- Jestem już po kąpieli... A teraz głaszcze naszego syneczka po główce. - powiedział i podrapał szczeniaka za uchem.

- Już urodziłeś?! - krzyknął do słuchawki czarnowłosy, a uległy zachichotał. Słyszał jak ukochany szamocze się z kołdrą.

- Nie ... Uspokój się tam... Włącze kamerkę i ci pokaże. - powiedział i odsunął telefon od ucha, by wcisnąć przycisk. Po chwilce widział twarz męża. Przyglądał się kolczykom na jego twarzy sprawdzając czy żadnego nie brakuje. - Spójrz - oddalił telefon tak by kamera objęła malucha.

- Oh... Szczeniak - głos szarookiego znowu stał się spokojny. - Zaadoptowałeś go? Kiedy to sobie zaplanowałeś? - zapytał z delikatnym uśmiechem.

- Nie planowałem - przyznał się i pokazał mu brzuch wcześniej podwijając bluzkę. Był delikatnie wypukły. - Zobacz z dzidzią okej - pogłaskał brzusio i się zakrył. Tobias uśmiechnął się szeroko. Eric wyłaczył kamerkę i przyłożył telefon do uszka.

- Więc jak to było z tym szczeniakiem? - zapytał go mężczyzna, gdy Eric przykrywał się kocem.

- Hm, spacerowałem z Olivierem po lesie... Usłyszałem skomlenie, a potem dwa strzały i śmiechy... Pobiegliśmy tam i ... Oni zabili dwa szczeniaczki... - zachlipiał cicho szybko ścierając łzy.

- Wszystko okej skarbie? Co jest? - zapytał lekko spanikowany dominat.

- Tak, tak... To ciążowe humorki... - wyjaśnił szybko. - Było ich trzech... Odepchnęłem ich i wzięłem na ręce ocalonego szczeniaczka, dwa pozostałe nie żyły... - pociągnął nosem. - Byłem tak wściekły, że jak jeden powiedział, że to gówna bezwartościowe... Przywaliłem mu z sierpowego... Potem w krocze i go skopałem... - wyszeptał nagle nieśmiało.

- Kochanie...

- Tak, tak, wiem, że nie powinienem się przemęczać... Ale ta adrenalina i wściekłość... - zaczął się tłumaczyć, mimo że wcale nie musiał.

- Jestem z ciebie dumny - usłyszał po drugiej stronie. Jego mina ukazywała zdziwienie, a potem uśmiechnąl się. - Zawsze byłeś nieposłuszny... Nawet w noc poślubną nie mogłeś po prostu jęczeć, musiałeś pokazać na co stać twoje paznokcie... Teraz jak słyszę, dobrze to wykorzystałeś. Nie bałeś się go skopać. Cieszę się.

- Myślałem, ze zaczniesz mówić o tym, że powinienem się oszczędzać - powiedział szczerze, jego mąż cicho się zaśmiał.

- Zacząłbym gdyby nie rozmowa z mężem twojego przyjaciela. Nagadał mi. Po za tym, co za facet proponował ci spacer i kolacje? Mam się pofatygować do tej wiochy? -  zapytał groźnie, a zielonooki zachichotał.

- Nie przyjeżdaj... No chyba, że mi nie ufasz - powiedział.

- Ufam... Brakuje mi tu ciebie, kochanie - wyszeptał cicho. - Nie lubie jak twoja strona łóżka jest pusta... Nie mogę patrzeć jak słodko śpisz... Jak mówisz przez sen...

- Mi ciebie też brakuje... Szczególnie twojego kolegi ze spodni.. - wyszeptał uległy zarumieniony. - Ale musisz pewne rzeczy zrozumieć - powiedział już normalnie.

- Tak... Mój wariat też tęskni... A moja dłoń dostanie wkrótce odcisków. - przyznał a ukeś znowu zachichotał.

- A mój tyłeczek chętnie przyjmie moje paluszki, mimo że wolałby twoje  - powiedział rozbawiony.

- Będziesz jęczał moje imie jak będziesz je w siebie wsadzał? - zapytał go.

- Nikogo innego nie jęczałem od kiedy jesteśmy razem.  - przypomniał mu.

- Był jeszcze Will - czarnowłosy nie był zadowolony z tego faktu.

- Nie, skarbie. Jego imie krzyczałem - drażnił go, w końcu musi dostać nauczkę. - Będę wykrzykiwał twoje imie... A ty bedziesz o mnie myślał jak twoja dłoń będzie ci pomagała?

- Twój tyłek jest zawsze w moich myślach jak jestem zmuszony to robić. - oznajmił.

- Jak wrócę do domu to będziemy się kochać? - zadał mu pytanie ziewając w dłoń.

- Tak o ile nie przyjedziesz tóż przed porodem. - uśmiechnął się.  - Teraz już nie będę bał się cię dotknąć. Przynajmiej się postaram. - obiecał. - Ale kochanie... To głupie, ale narazie nie wracaj. Szykuje niespodziankę.

- Nie mogę się doczekać - szepnął cicho. - A teraz położe się spać.

- Tak, tak. Odpoczywaj - powiedział szybko. Za szybko.  - Kocham cię. Dobranoc - wyszeptał.

- Ja ciebie też. Dobranoc - szepnął i się rozłączył. Następnie z uśmiechnęłem ułożył się na posłaniu śniąc tej nocy śliczne  sny.

Niebo pełne gwiazd (Yaoi18+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz