*61*

2K 146 20
                                    

Bolała go głowa. Od trzech miesięcy miał migreny. Wszedł na salę  i z cichym westchnieniem usiadł na szpitalnym krzesełku. To wszystko go męczyło. Ten niepokój, ta troska, ta niepewność ... W końcu nie ma pojęcia czy Tobias mu wybaczy. Bardzo go zranił wyrzucając za drzwi. W jego oczach zebrały się łzy. Wiedział, że jest miękką kluchą. Jenak ... tak bardzo go kochał.  Sam już siebie nie rozumiał. Uwielbiał każdą jego komórkę ale równocześnie ich nienawidził. Pragnął go całym sobą i nie chciał by ten go dotykał.
- Czuje się koszmarnie. Jakby nie patrzeć to leżysz tu wyłącznie z mojej winy. Gdybym nie wyrzucił się za drzwi nie leżałbyś tu. - złapał jego dłoń i ucałował knykcie. - Nie wiem czy jakiekolwiek przeprosiny coś tu dadzą. To nie jest coś za co można przepraszać ... To po prostu nie wystarczy. Wyrządziłem ci dużą krzywkę. Lekarze mówili, że ... - tu jego głos się załamał - Doznałeś urazu kręgosłupa.  Coś się tam działo i ... - zaczął cicho szlochać a na dłoń nieprzytomnego mężczyzny spadły pierwsze krople słonych łez - Że możesz ... nie chodzić. Jeżeli cię przykują do wózka .. właściwie ... Jeżeli przeze mnie przykują cię do inwalidzkiego nigdy sobie tego nie wybacze. Nie chciałem by stała ci się krzywda. Kocham Cię Tobias...

***

Nie był zadowolony z tego, że musi tu leżeć. Wszystko słyszał ale nie mógł otworzyć oczu. Jak na złość. Chciał przytulić Erica by ten już nie płakał. Czuł jego drobne ciałko przy swoim. Chciał je objąć i zapewnić, że wszystko w porządku, że się nie gniewa, że go nadal bardzo mocno kocha. Jednak nie mógł co go niesamowicie  złościło. Czuł, że jego (miał nadzieje) nadal chłopak bardziej się wtula w jego ciało. Bolało go jak niepewnie kładł się obok niego i przytulał. Chciał go pocałować. Zapewnić, że wszystko w porządku... Że jest dobrze, ze mu wybaczy, że będą szczęśliwi, że nadal go bardzo mocno kocha i nie przestanie. Z tymi przemyśleniami zasnął.
Znowu próbował otwarzyć oczy.  Nie wyszło. Zirytował się porządnie. Chciał już do swojego skarba.
- Tak nie może być! - usłyszał krzyk Oliviera. - Trzeba coś zrobić! - warknął.
- Skarbie ... 
- Nie skarbuj! Trzeba mu powiedzieć, że Tobias nie żyje! Inaczej Eric się wykończy! Widziałeś jak on wygląda? Jak żywy trup. Nic nie je i nie pije. Musimy go okłamać. Zakocha się ponownie ... - załamał mu się głos.  - Wróci do normalności...

W Tobiasie zawrzała krew. NIE MAJĄ PRAWA TEGO ZROBIĆ! 

Chciał wstać i pobiec do Erica.
Nagle był w jakimś pokoju. Przykuty ciężkimi łańcuchami do łóżka. Zaczął się szarpać. Jednak łańcuchy się tylko zaciśniały. Uspokoił się by pomyśleć. Spokojnie zaczął sunąć dłonią po materiale łóżka a łańcuch pozwolił mu wyciągnąć rękę. Tą samą taktyke wykorzystał przy drugiej. Kiedy jednak zaczął wyciągać nogi zastanowił się.
"Po co to robie? Jest mi tu dobrze ... Czemu chcę odejść?" zapytał sam siebie i położył spowrotem, a łańcuchy zaczęły wracać na swoje miejsce. Wtedy usłyszał znany ale przytłumiony głos.
- Jeszcze trochę i Eric też wyląduje w tej sali w śpiączce ...
Szpital. Śpiączka. Płacz. Żywy trup. Eric.
To przeważyło szale. Napiął wszystkie mięśnie i wyrwał się łańcuchom.
Otworzył oczy i wyszeptał jedno słowo
- Eric ...

***
Nie mógł uwierzyć, że Tobias się obudził.
- Jak to nie mogę do niego iść?! - krzyknął na swojego przyjaciela okularnika. - Chcę iść!
- Nie - powtórzył po raz kolejny. Nie mógł mu pozwolić na to by go zobaczył w tym stanie. Pękło by mu serce gdyby wiedział, że został przykuty do wózka. - Pewnie nie będzie chciał na ciebie spojrzeć. Na co on będzie niby w ogóle się patrzeć? Na kości i skórę? Wstydziłbym się gdybym tak wyglądał.
- Masz racje ... - wyszeptał cicho spuszczając głowę.
- Do łóżka też bym na jego miejscu z tobą nie poszedł, bo bałbym się, że przy mocniejszym pchnięciu połamię ci kości - dodał wiedząc, że tylko tak go zmotywuje by o siebie zadbał. - Podejrzewam, że na jednym razie się nie skończy, ani nawet na trzech. Nie bzykał prawie pięć miesięcy - mruknął a chłopak się zarumienił.
- Będę o siebie dbał ... Tylko proszę ... Daj mi go zobaczyć - wyszeptał ze spuszczoną głową.
- Przyjedzie jak będzie się czuł na siłach. - odpowiedział. - Zacznij patrzeć jak wyglądasz. Takiego trupa nikt nie zechce. - wymruczał i skierował się do drzwi.
- A-ale ...
- On jeszcze nie jest gotowy. A ty pokaż się z jak najlepszej strony.

Za błędy przepraszam.
Za dupność rozdziału też.
Podobało się tak w ogóle?

Niebo pełne gwiazd (Yaoi18+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz